Gdy wygrana Obamy nie była jeszcze pewna, kontrakty terminowe na amerykańskie indeksy traciły blisko 1 proc. Po tym, gdy stała się faktem, poszybowały jednak w górę, ale później znów zmieniły kierunek. Według analityków powodów takiego zachowania można upatrywać w dwóch wystąpieniach.
Kiepski nastrój
Bohaterem pierwszego był spiker Izby Reprezentantów, który zapowiedział wydanie oświadczenia w sprawie "klifu fiskalnego", jak potocznie nazywana jest możliwość wejścia w życie od początku przyszłego roku automatycznych podwyżek podatków i cięć wydatków na poziomie nawet 600 mld dol. Stanie się tak, jeśli zostanie przekroczony ustawowy poziom długu publicznego USA.
Autorem drugiego wystąpienia był z kolei Mario Draghi, szef Europejskiego Banku Centralnego. Stwierdził on, że sytuacja gospodarcza strefy euro jest zła i nie ma realnych szans na jej szybką, radykalną poprawę.
Rozczarowujące wieści przełożyły na nastroje inwestorów na całym świecie. Europejskie giełdy traciły od początku notowań. Po godzinie 17 główne indeksy w Niemczech i Francji traciły odpowiednio 1,5 i prawie 2 proc. Od startu poniżej kreski zaczął się także dzień na Wall Street.
Główny indeks Dow Jones tracił krótko po otwarciu ok. 1 proc. Później nastrój jeszcze się pogorszył i po kilku godzinach handlowania strata oscylowała wokół 2,5 proc.
Środa zakończyła się także słabo na GPW. Indeks największych spółek WIG20 stracił 0,75 proc.
Autor: ŁOs//bgr / Źródło: tvn24.pl