Nowy akt oskarżenia przeciwko Donaldowi Trumpowi został ogłoszony we wtorek przez specjalnego prokuratora Jacka Smitha. Dotyczy on prób utrzymania się przy władzy byłego prezydenta USA, mimo przegranych wyborów w 2020 roku. Nowy, okrojony akt dokument uwzględnia orzeczenie Sądu Najwyższego z 1 lipca przyznające politykowi częściowy immunitet.
W nowym akcie oskarżenia zatwierdzonym przez nową wielką ławę przysięgłych śledczy wciąż stawiają Donaldowi Trumpowi te same zarzuty związane z jego działaniami zmierzającymi do unieważnienia wyników wyborów prezydenckich w 2020 roku i utrzymania się przy władzy, lecz ograniczają swoje zarzuty do działań Trumpa o charakterze prywatnym.
Z pierwotnego aktu oskarżenia zniknęły m.in. wzmianki o presji wywieranej przez ówczesnego prezydenta na resort sprawiedliwości, by mimo braku dowodów wsparł on narrację Trumpa o "ukradzionych" wyborach. Sąd Najwyższy w precedensowym wyroku z początku lipca orzekł, że oficjalne działania prezydenta - czyli mające związek z jego podstawowymi obowiązkami jako głowy państwa - są chronione "absolutnym" immunitetem. Sąd uznał, że w to wchodzą również kontakty prezydenta z członkami jego administracji.
W nowym akcie oskarżenia - liczącym o dziewięć stron mniej niż ten pierwotny - śledczy skupiają się na działaniach Trumpa i jego współpracowników prowadzonych w charakterze prywatnym.
Nowy akt oskarżenia wniesiono na 70 dni przed wyborami, czyli 10 dni przed datą graniczną wykluczającą możliwość stawiania zarzutów przeciwko kandydatom politycznym. Mimo to, praktycznie niemożliwe jest, by proces ruszył przed listopadowymi wyborami prezydenckimi.
Sam Trump zareagował na działanie prokuratury na swoim portalu społecznościowym TRUTH Social, podając dalej wpis sugerujący, że jeśli wygra on wybory, zwolni prokuratora i wycofa zarzuty przeciwko sobie.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA