Amerykański Sąd Najwyższy, głosami sędziów powołanych przez republikanów, zdecydował w sprawie immunitetu prezydenta, dzieląc go na "absolutny" i "domniemany". Joe Biden sprzeciwił się wyrokowi. - Dzisiejsza decyzja niemal z pewnością oznacza, że nie ma praktycznie żadnych ograniczeń co do tego, co prezydent może zrobić - powiedział.
W poniedziałek amerykański Sąd Najwyższy wydał wyrok w sprawie immunitetu prezydenta. Podjęła go szóstka sędziów nominowanych przez republikańskich prezydentów (w tym trzech przez Donalda Trumpa) i przy sprzeciwie trzech nominowanych przez demokratów. To pierwsze tak szerokie wyznaczenie granic immunitetu i prezydenckiej władzy.
Wyrok mówi, że prezydenci są chronieni "absolutnym" immunitetem, kiedy wykonują podstawowe czynności związane ze swoim urzędem i "domniemanym" immunitetem w przypadku innych działań urzędowych, jednak immunitet nie obejmuje ich "nieoficjalnych" działań. Jednocześnie absolutny immunitet ma oznaczać, że sądy nie mogą użyć czynności urzędowych prezydenta jako materiału dowodowego. Sędziowie w większości przyznali rację argumentom wysuwanym przez Trumpa i jego prawników, którzy twierdzili, że prezydencki immunitet jest konieczny, by szef państwa mógł podejmować decyzje bez strachu przed ewentualnymi zarzutami. Sędziowie podjęli też decyzję o odesłaniu sprawy Trumpa w sprawie jego prób utrzymania się przy władzy do sądu okręgowego, by ten zdecydował, które zarzucane Trumpowi działania miały charakter oficjalny, a które nie. W praktyce oznacza to, że do procesu przed sądem w Waszyngtonie najpewniej nie dojdzie przed listopadowymi wyborami, choć wciąż teoretycznie może dojść do niego w późniejszym terminie. Jeśli Trump wygra wybory, będzie mógł jednak wycofać zarzuty federalne przeciwko sobie.
Biden się sprzeciwia: nie ma praktycznie żadnych ograniczeń dla prezydenta
Decyzję Sądu Najwyższego skomentował prezydent Joe Biden. - Ten kraj został zbudowany na zasadzie, że w Ameryce nie ma królów. Że każdy, każdy z nas jest równy wobec prawa. Że nikt nie jest ponad prawem, nawet prezydent Stanów Zjednoczonych. Dzisiejsza decyzja Sądu Najwyższego praktycznie fundamentalnie to zmieniła - powiedział Biden w wystąpieniu w Białym Domu. - Dzisiejsza decyzja niemal z pewnością oznacza, że nie ma praktycznie żadnych ograniczeń co do tego, co prezydent może zrobić - dodał. - Zgadzam się ze zdaniem odrębnym sędzi Sonii Sotomayor. Oto co powiedziała: 'W każdym przypadku użycia urzędowej władzy prezydent jest teraz królem stojącym ponad prawem (...) Z trwogą o naszą demokrację, sprzeciwiam się wyrokowi'. Tak samo powinni sprzeciwić się Amerykanie. Ja się sprzeciwiam. Niech Bóg błogosławi was wszystkich, niech Bóg ocali naszą demokrację - powiedział. Biden zauważył, że wyrok SN - częściowo przyznający rację argumentom Donalda Trumpa, że immunitet chroni go przed zarzutami dotyczącymi jego prób utrzymania się przy władzy - w praktyce oznacza, że proces byłego prezydenta w tej sprawie nie rozstrzygnie się przed wyborami. - To wielka krzywda wyrządzona ludziom tego kraju. Więc teraz to Amerykanie będą musieli zrobić to, co sąd powinien był zrobić: Amerykanie muszą wydać osąd w sprawie zachowania Donalda Trumpa. Amerykanie muszą zdecydować, czy atak Donalda Trumpa na naszą demokrację 6 stycznia (atak na Kapitol - red.) czyni go niezdatnym do pełnienia urzędu - powiedział Biden. - Co być może najważniejsze, Amerykanie muszą teraz zdecydować, czy powierzyć prezydenturę Donaldowi Trumpowi, wiedząc, że będzie bardziej ośmielony, by robić cokolwiek mu się podoba - dodał.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/WILL OLIVER