Prezydent Francji Francois Hollande rozpoczął urlop na południu kraju. "Monsieur Normal", jak nazywają go rodacy, do miejscowości Fort de Bragancon udał się pociągiem, a nie - jak miał to w zwyczaju Nicolas Sarkozy - odrzutowcem. Bo koszt takiej podróży jest znacznie niższy.
Hollande, wybierając TGV pozostał więc po części wierny swym zasadom oszczędności i stylu wolnego od przesady. Z drugiej jednak strony jechał pierwszą klasą.
Anty-Sarkozy
Do Fort de Bragancon, gdzie francuscy prezydenci tradycyjnie spędzają urlop, Hollande pojechał wraz ze swą życiową partnerką, dziennikarką Valerie Trierweiler.
Francuzom decyzja Hollande'a o podróży pociągiem się podoba. Jego poprzednik był wiecznie krytykowany za swe zamiłowanie do luksusu. Na wakacje udawał się na pokładzie odrzutowca Dassault Falcon 7X lub Airbusa, który został nazwany przez media "Air Sarko One" w nawiązaniu do samolotu prezydenta USA.
Przed odjazdem Hollande zaznaczył, że mniej kosztowne podróżowanie pociągami ma duże znaczenie w czasach, gdy "wielu Francuzów chciałoby wyjechać na wakacje, ale nie może".
Autor: adso//mat / Źródło: PAP