Sekretarz stanu USA Mike Pompeo zaapelował we wtorek w Londynie do wszystkich państw, by stawiły czoła zagrożeniu, jakie dla demokratycznego świata stanowią komunistyczne Chiny. Tego samego dnia na łamach kilku europejskich dzienników ukazał się wywiad z ostatnim brytyjskim gubernatorem Hongkongu Chrisem Pattenem, który stwierdza, że "nie wolno nam się dać zastraszyć".
Podczas wtorkowej konferencji prasowej Mike Pompeo nie szczędził krytyki Chinom, które - jak powiedział - źle postępowały w obliczu pandemii COVID-19, a teraz "miażdżą wolność" Hongkongu - relacjonuje Associated Press. Szef amerykańskiej dyplomacji zaapelował do wszystkich państw, które "rozumieją wolność i demokrację, i cenią je", by zrozumiały zagrożenie, jakim jest Komunistyczna Partia Chin.
- Sądzimy, że cały świat powinien współpracować, by sprawić, że wszystkie kraje, włącznie z Chinami, będą postępowały (...) w sposób, który jest adekwatny wobec porządku międzynarodowego - oznajmił Pompeo.
Wcześniej we wtorek szef amerykańskiej dyplomacji rozmawiał z brytyjskim premierem Borisem Johnsonem o kwestiach związanych z globalnym bezpieczeństwem i polityką zagraniczną, w tym o sytuacji w Hongkongu, relacjach z Chinami i umowie o wolnym handlu między dwoma krajami. Pompeo po spotkaniu powiedział, że było ono "konstruktywne".
Londyn wyklucza Huawei z budowy sieci 5G. Pompeo: nie było nacisków ze strony Waszyngtonu
Agencja Reutera zauważa, że do dwudniowej wizyty szefa amerykańskiej dyplomacji w Londynie doszło tydzień po decyzji brytyjskiego rządu o wykluczeniu chińskiego koncernu Huawei z budowy sieci 5G w Wielkiej Brytanii. Prezydent USA Donald Trump, który postrzega Chiny jako głównego geopolitycznego rywala swojego kraju, pochwalił ten krok.
Pompeo zaprzeczył, by decyzja o wyeliminowaniu Huawei z budowy 5G w Zjednoczonym Królestwie była wynikiem presji ze strony Waszyngtonu. - Ta decyzja nie została podjęta, ponieważ USA powiedziały, że jest to dobra decyzja, ale ponieważ przywódcy, tutaj w Wielkiej Brytanii, doszli do wniosku, że dobrze jest ją podjąć ze względu na brytyjski naród - oznajmił.
Agencja Reutera ocenia, że potencjalną nagrodą Waszyngtonu dla Londynu za usztywnienie stanowiska wobec Pekinu może być korzystna umowa o wolnym handlu z USA.
Ostatni brytyjski gubernator Hongkongu: nie wolno ufać Chinom
We wtorek w kilku europejskich dziennikach, w tym "Le Monde", "Die Welt" i "El Pais" pojawił się wywiad z Chrisem Pattenem, ostatnim brytyjskim gubernatorem Hongkonu i byłym unijnym komisarzem. Patten twierdzi, że następujące od zeszłego roku "dokręcanie śruby" przez komunistyczne władze Chin to efekt coraz silniejszego poczucia władzy, że wraz z globalizacją, internetem i urbanizacją kraju partia komunistyczna nie będzie w stanie utrzymać nad nim panowania. Według Brytyjczyka Pekin wziął za cel poskromienie Hongkongu, bo reprezentuje on wszystkie aspekty liberalnej demokracji, które władze chińskie uważają za groźbę dla swej hegemonii. Jak dodaje, wydarzenia w Hongkongu są ważne dla całego świata, bo pokazują, że nie wolno ufać Chinom. Patten przypomina w tym kontekście, że wedle podpisanej przez Chiny deklaracji Pekin zobowiązał się pozostawić specjalny status terytorium na 50 lat.
"Nie wolno nam się dać zastraszyć"
Dawny gubernator brytyjskiej kolonii wzywa Europejczyków, w tym swych rodaków, by oparli się polityce zastraszania prowadzonej przez Komunistyczną Partię Chin.
Lord Patten twierdzi, że wspólna polityka zagraniczna Europy nie może się opierać wyłącznie na wadze zadłużenia, jakie ma się wobec Chin. Jego zdaniem inicjatywa "Pasa i Drogi" polega na eksporcie chińskich kredytów do innych krajów. Ta dyplomacja długu grozi niemożliwymi do naprawienia szkodami dla UE - ostrzega polityk. Dodaje, że to kluczowa sprawa dla Unii, która musi się z nią zmierzyć, nawet jeśli ma to spowodować poważne napięcia w jej łonie.
Nie wolno nam się dać zastraszyć. Jeśli będziemy działać wspólnie, to może się okazać, że mamy naprzeciw siebie Chiny, które zachowują się przyzwoiciej, co leży zarówno w naszym, jak i w ich interesie.
Nawiązując do interesów, jakie w Chinach prowadzą niemieccy przemysłowcy, lord Patten mówi: "Nie sądzę, by jedynym sposobem przekonania chińskich konsumentów do nabywania niemieckich samochodów było przemilczanie ludobójstwa Ujgurów i agresji na Hongkong".
Zapytany, jak jego zdaniem Europa powinna zareagować na agresywną politykę Chin, lord Patten odpowiada, że Europie trudno jest opracować spójną strategię bez zaangażowania USA. Ostrzega przy tym, że jeśli Zachodowi nie uda wspólnie działać wobec Pekinu, Chiny celowo będą korzystać z podziałów i brać za cel swoich działań kolejne kraje, np. Australię czy Indie.
"Nie wolno nam się dać zastraszyć. Jeśli będziemy działać wspólnie, to może się okazać, że mamy naprzeciw siebie Chiny, które zachowują się przyzwoiciej, co leży zarówno w naszym, jak i w ich interesie" - doradza.
Patten twierdzi, że UE nie docenia swoich sił wobec Pekinu i przekonuje, że strach przed reakcją Chin jest przesadzony. Rozmówca europejskiej prasy przyznaje jednak, że nie jest w stanie przewidzieć, czy opór Zachodu spowoduje zmniejszenie agresywności chińskiej dyplomacji. Nie wyklucza on, że wzrost uczuć patriotycznych w Chinach, zaostrzony tarciami z Indiami i Tajwanem, zmusza władze do trzymania się obecnej polityki międzynarodowej. Również dlatego że zarządzanie kryzysem koronawirusa podważyło wiarygodność władz, które nie chcą też przyznać, że gospodarka znajduje się w o wiele gorszym stanie, niż to wynika z ich deklaracji.
Źródło: PAP