Co najmniej 31 osób zginęło w starciach opozycjonistów z jemeńskimi siłami bezpieczeństwa, które po piątkowych modłach otworzyły ogień do antyrządowych demonstrantów w Sanie - poinformowały źródła medyczne. Prezydent Jemenu Ali Abd Allah Salah ogłosił w piątek, że Rada Obrony Narodowej wprowadziła w kraju stan wyjątkowy.
Około 100 osób zostało rannych. Według źródeł szpitalnych, liczba ofiar może jeszcze wzrosnąć.
Jak pisze agencja Associated Press, policja zaczęła strzelać z dachów pobliskich budynków do protestujących, którzy demonstrowali przed stołecznym uniwersytetem. Strzały rozległy się po tym, jak policja próbowała zapobiec wyjściu protestujących z placu, gdzie się wcześniej zgromadzili na modłach.
Prezydent wprowadza stan wyjątkowy
Salah wyraził żal z powodu strzelaniny, która wybuchła po piątkowych modłach. Podkreślił jednak, że policja nie otworzyła ognia do uczestników protestów, ponieważ nie było jej na miejscu. Prezydent mówił, że starcia, w których zginęło co najmniej 31 osób, wybuchły między mieszkańcami a protestującymi.
Salah poinformował także, iż w związku z wprowadzeniem stanu wyjątkowego mieszkańcy mają zakaz noszenia broni. Jemeński prezydent mówił, że wśród protestujących są "uzbrojone elementy".
W Jemenie - jednym z najuboższych państw arabskich - od tygodni trwają demonstracje na rzecz ustąpienia rządzącego od 32 lat Salaha. Z rąk funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa i uzbrojonych zwolenników rządu przed piątkową masakrą, zginęło około 30 uczestników protestów, setki zostały ranne.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters