Korea Północna nie obawia się żadnych planów USA odcięcia jej od światowego systemu finansowego - mówi w rozmowie z agencją Reutera zastępca ambasadora Pjongjangu przy Organizacji Narodów Zjednoczonych. Choe Myong Nam zapewnia również, że jego kraj dąży do "przyspieszenia" swoich programów atomowych i balistycznych, w tym zdolności do produkcji pocisku międzykontynentalnego jak i "wyprzedzającego uderzenia".
- Nie boimy się żadnego takiego działania - powiedział Choe, komentując wcześniejsze doniesienia agencji Reutera o tym, że administracja prezydenta USA Donalda Trumpa rozważa poszerzenie wachlarza sankcji wymierzonych w Koreę Północną tak, aby poważnie utrudnić jej, jeśli nie uniemożliwić, dalsze prowadzanie programu atomowego.
Sankcje rozważane przez Waszyngton miałyby spowodować odcięcie Pjongjangu od światowego systemu finansowego. Na celowniku Amerykanów znalazłyby się bowiem wszystkie firmy i banki, które robią interesy z Koreą Północną. W większości są to podmioty chińskie, o czym miał już rozmawiać w Pekinie podczas niedawnej wizyty sekretarz stanu USA Rex Tillerson.
W ten sposób skrojone sankcje miałyby być również formą nacisku na Pekin, by bardziej energicznie przyłożył się do powstrzymania północnokoreańskiego reżimu w jego atomowych zapędach.
Propozycje polityki wobec Pjongjangu zbiera, jak pisze agencja Reutera, doradca Donalda Trump ds. bezpieczeństwa narodowego H.R. McMaster. Mają trafić na biurko prezydenta w ciągu kilku tygodni, niewykluczone, że jeszcze przed planowanym na kwiecień spotkaniem Trumpa z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem.
Aby jednak wprowadzić wymierzone w Pjongjang sankcje - na wzór tych, które doprowadziły do porozumienia atomowego z Iranem - Waszyngton będzie musiał jednak zabezpieczyć zgodę również innych sojuszników. Wątpliwe jest jednak to, czy karanie Pjongjangu w sposób wypróbowany w przypadku Teheranu przyniesie ten sam skutek - Korea Północna ma już bowiem w przeciwieństwie do Iranu broń atomową, a dodatkowo jej gospodarka nie zależy w takiej mierze jak irańska od eksportu (w tym przypadku ropy), by sankcje uderzyły ją mocno po kieszeni.
Pjongjang się nie boi
Czy do wprowadzenia sankcji dojdzie czy nie, reżim odpowiada, że się ich nie boi. - Nie przestraszą nas - mówi Choe Myong Nam, dodając, że działające "od pół wieku" sankcje - "haniebne i nieludzkie" - nie są w stanie złamać Pjongjangu oddanego idei samowystarczalności.
Choe skrytykował równocześnie prowadzone u wybrzeży Półwyspu Koreańskiego manewry Seulu i Waszyngtonu, które Pjongjang tradycyjnie uważa za akt wobec siebie wrogi i usprawiedliwiający własne zbrojenia. - W obliczu takich ogromnych sił zaangażowanych we wspólne ćwiczenia wojskowe nie mamy innego wyboru jak kontynuować pełne przyspieszenie programów nuklearnego i balistycznego - zadeklarował dyplomata.
Koreańczyk zaznaczył jednocześnie, że obok "wzmacniania możliwości obronnych" jego kraj pracuje także nad "możliwością uderzenia wyprzedzającego z użyciem sił nuklearnych". Choe zapewnił też, że Pjongjang ma możliwość odparcia ataków na swoje terytorium. - Użyjemy wszelkich możliwych środków w naszych rękach, a międzykontynentalne pociski balistyczne są jednym z nich - podkreślił Koreańczyk.
Koreańskie możliwości
W lutym Korea Północna wystrzeliła pociski średniego zasięgu typu Musudan (BM25), które pokonały odległość ok. 500 km. We wrześniu ubiegłego roku reżim przeprowadził udany test głowicy jądrowej w 68. rocznicę powstania Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. W państwowych środkach masowego przekazu podawano wówczas, że kraj ten jest w stanie instalować głowice nuklearne na strategicznych pociskach balistycznych.
Analitycy twierdzą jednak powszechnie, że choć Korea Północna usilnie pracuje nad technologią rakietową, to nadal daleko jej do opracowania rozwiązań dających jej możliwość rażenia terytorium Stanów Zjednoczonych.
Autor: mtom / Źródło: reuters, pap
Źródło zdjęcia głównego: KCNA