"Kolejna kostka domina wpada w ręce Putina"

Źródło:
PAP, The Economist, Reuters, tvn24.pl
Sprzeczne komunikaty po wyborach w Gruzji
Sprzeczne komunikaty po wyborach w GruzjiReuters
wideo 2/3
Sprzeczne komunikaty po wyborach w GruzjiReuters

"Wybory 26 października były kluczowym momentem dla kraju niegdyś chwalonego przez Zachód za demokratyczne reformy" - komentuje wybory w Gruzji brytyjski tygodnik "The Economist". Według oficjalnych wyników wygrało je rządzące od 2012 roku Gruzińskie Marzenie, oskarżane o oddalanie się od standardów demokratycznych. "Kolejna kostka domina wpada w ręce Władimira Putina" - pisze "The Economist".

W sobotę, 26 października, odbyły się wybory parlamentarne w Gruzji. Zgodnie z wynikami podanymi przez gruzińską Centralną Komisję Wyborczą (CKE) wygrało je rządzące od 2012 roku Gruzińskie Marzenie. Zarówno liderzy opozycji, jak i prezydentka kraju Salome Zurabiszwili, oświadczyli, że nie uznają tych wyników.

Międzynarodowi obserwatorzy, w tym z OBWE, oceniają, że wybory w Gruzji cechowały się nierównymi szansami kandydatów, polaryzacją, antagonizującą retoryką, wywieraniem nacisku na wyborców i silnymi napięciami.

CZYTAJ: "Gruzińskie Marzenie jest autorem przewrotu". Opozycja nie uznaje wyników wyborów >>>

"The Economist" o wyborach w Gruzji

Brytyjski "The Economist" zauważa, że po inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku Gruzińskie Marzenie wprowadziło kraj - niegdyś sojusznika Zachodu - na nieznane wody. Tygodnik przypomina, że gruziński rząd zajął neutralne stanowisko w sprawie wojny, co spotkało się z niezadowoleniem prozachodnich obywateli. Partia zaczęła zmierzać w stronę autorytaryzmu, surowo rozprawiając się z protestującymi oraz przeciwnikami politycznymi.

"Wybory 26 października były kluczowym momentem dla kraju niegdyś chwalonego przez Zachód za demokratyczne reformy. Jego proeuropejska opozycja postrzegała je jako - być może - ostatnią szansę na naprawienie szkód wyrządzonych przez obecny antyzachodni rząd i przywrócenie kraju na drogę do członkostwa w UE. Jeśli wierzyć oficjalnym wynikom, szansa ta najwyraźniej się oddaliła" - ocenia "The Economist". Jak dodaje, jeśli wierzyć oficjalnym wynikom i wygranej Gruzińskiego Marzenia, to Kreml jest bliżej swojego celu, czyli stworzenia kolejnego państwa-klienta.

Jak zauważa brytyjski tygodnik, choć Gruzja otrzymała status kandydata do UE w grudniu 2023 roku, rząd szybko zaczął to sabotować, częściowo krytykując Zachód. W rezultacie - jak pisze "The Economist" - rozmowy akcesyjne są obecnie zawieszone.

Bidzina Iwaniszwili, przywódca partii Gruzińskie MarzeniePAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI

Brytyjski tygodnik ocenia, że wynik to zarówno efekt kampanii partii rządzącej, która promowała rozbudowane teorie spiskowe, jak i poważnych nieprawidłowości w czasie wyborów. Teoria spiskowa, która według "The Economist" mogła mieć znaczący wpływ, głosiła, że "globalna partia wojny" z Zachodu próbuje zainstalować gruzińską opozycję u władzy, aby wciągnąć kraj w wojnę z Rosją. Narracji towarzyszyły zestawione obrazy rozdartej wojną Ukrainy z obrazami dobrze prosperującej Gruzji.

CZYTAJ: Prezydent nie uznaje wyników wyborów, Saakaszwili wzywa do masowych protestów >>>

"Ulice centrum Tbilisi były niepokojąco puste po ogłoszeniu pierwszych wyników. Sytuacja ta przypominała tę po poprzednich wyborach parlamentarnych w 2020 r., kiedy twierdzenia opozycji o powszechnych oszustwach nie zostały poparte przez zachodnie rządy. Protesty szybko wygasły. Tym razem nadal istnieje możliwość, że z opóźnieniem nastąpi wzrost protestów. Siły zbrojne, które w najgorszym przypadku będą musiały wybrać stronę, skłaniają się ku Ameryce. Ale największą obawą jest to, że Gruzja teraz po cichu oddala się od Zachodu" - podsumowuje "The Economist".

Premier Węgier Viktor Orban gratuluje zwycięskiej partii Gruzińskie Marzenie

Premier Węgier Viktor Orban już w sobotę pogratulował partii Gruzińskie Marzenie zwycięstwa. "Naród Gruzji wie, co jest najlepsze dla ich kraju, i sprawił, że dziś ich głos został usłyszany!" - napisał. Orban ma się też udać do Gruzji, aby osobiście pogratulować zwycięstwa Gruzińskiemu Marzeniu.

Węgry sprawują w tym półroczu przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej, co oznacza, że są odpowiedzialne za prowadzenie prac ministrów z krajów członkowskich. Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell oświadczył w poniedziałek, że Viktor Orban podczas swojej wizyty w Gruzji nie reprezentuje Unii. Wyjaśnił w poniedziałek w wywiadzie dla hiszpańskiego radia publicznego RNE, że choć Węgry sprawują prezydencję w UE, Orban nie ma kompetencji w polityce zagranicznej.

Jak mówił Borrell, Orban "udaje się dziś do Gruzji (...) niewątpliwie (po to), aby okazać swoje poparcie dla gruzińskiego rządu". Zapewnił, że "cokolwiek pan Orban powie podczas swojej wizyty, nie reprezentuje Unii Europejskiej".

Viktor Orban rozpoczął przewodnictwo Węgier w Radzie UE od wizyty w Kijowie, a następnie w Moskwie i Pekinie. Podjęte z inicjatywy premiera wizyty zagraniczne, mogłyby sprawiać wrażenie, że zabiera głos w imieniu całej Wspólnoty. W związku z nimi Komisja Europejska nie złożyła zwyczajowej wizyty na Węgrzech oraz obniżyła rangę swojej reprezentacji podczas spotkań w Budapeszcie. Podobnie uczyniły niektóre kraje członkowskie.

Autorka/Autor:mw/kg

Źródło: PAP, The Economist, Reuters, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: DAVID MDZINARISHVILI/PAP/EPA