Kanclerz Niemiec o decyzji polskiego rządu

Friedrich Merz
Przejście graniczne w Bolesławcu
Źródło: TVN24
- Mamy wspólny problem, który chcemy wspólnie rozwiązać - powiedział we wtorek kanclerz Niemiec, pytany o wprowadzenie przez Polskę tymczasowych kontroli na granicy polsko-niemieckiej. Friedrich Merz zaprzeczył, jakoby Niemcy odsyłały do Polski migrantów występujących o azyl. - Nie ma takich przypadków - zapewnił.

Donald Tusk poinformował we wtorek, że Polska od 7 lipca przywraca czasowe kontrole na granicy z Niemcami i Litwą. - Do tego czasu odpowiednie służby, w tym przede wszystkim Straż Graniczna, zostały zobowiązane do logistycznego przygotowania tej operacji - oznajmił premier.

Do sprawy odniósł się kanclerz Niemiec na wspólnej konferencji prasowej z premierem Luksemburga Lukiem Friedenem. Friedrich Merz oświadczył, że Niemcy chcą utrzymać strefę Schengen, ale jest ona w stanie funkcjonować tylko wtedy, gdy nie jest wykorzystywana przez przestępców. - Naturalnie chcemy utrzymać strefę Schengen, ale swoboda przemieszczania się w niej będzie działać na dłuższą metę tylko wtedy, gdy nie będzie nadużywana przez osoby zachęcające do nielegalnej migracji, a zwłaszcza przez przemytników migrantów - powiedział kanclerz.

Podkreślił przy tym, że Polska i Niemcy blisko współpracują w zakresie kontroli granic.

Merz o kontrolach na granicach

Odnosząc się do doniesień, jakoby Niemcy odsyłali do Polski występujące o azyl osoby, które znajdują się na niemieckim terytorium, Merz zaprzeczył. - Nie ma i nie będzie (takich przypadków - przyp. red.) - powiedział. Zwrócił uwagę, że w Polsce mówi się wręcz o "turystyce" polegającej na przerzucaniu migrantów przez granicę do Polski. - Nie ma takich przypadków - powtórzył.

Jak przyznał, dochodzi natomiast do zawracania migrantów z niemieckich granic ze wszystkimi sąsiadami. - Rozmawiamy zarówno z Polską, jak i z Luksemburgiem o tym, aby ograniczyć obciążenia do minimum. Chodzi o osoby, które podejmują próbę nielegalnego przekroczenia granicy - wyjaśnił.

Kanclerz Niemiec powiedział, że jego rząd i on sam są w bliskim kontakcie ze stroną polską, aby "zminimalizować niekorzystne skutki kontroli". - Mamy wspólny problem, który chcemy wspólnie rozwiązać - podkreślił.

Jak powiedział, o sytuacji na granicy rozmawiał z premierem Donaldem Tuskiem przy okazji szczytów UE i NATO w Brukseli i Hadze. Jak dodał, w poniedziałek wieczorem odbyła się długa rozmowa telefoniczna ministrów spraw wewnętrznych obu krajów.

Zaznaczył, że prowadzone są rozmowy o "wspólnych kontrolach na terenach przygranicznych" po obu stronach polsko-niemieckiej granicy. - Pomiędzy mną a Tuskiem, ale i pomiędzy ministrami spraw wewnętrznych, jest bardzo bliska, koleżeńska i przyjacielska współpraca - zapewnił szef niemieckiego rządu.

Szefowa opozycyjnej niemieckiej partii Zieloni Franziska Brantner powiedziała stacji telewizyjnej Phoenix, że spirala wprowadzania kontroli granicznych jest "zjawiskiem tragicznym". - My, Europejczycy, mamy szansę na przetrwanie tylko wtedy, gdy będziemy działać razem, zamiast rzucać sobie kłody pod nogi - zaznaczyła. Brantner wezwała Merza do zawarcia "uczciwego porozumienia" z sąsiadami Niemiec w sprawie kontroli granicznych. Jej zdaniem polityka migracyjna obecnego rządu w Berlinie jest sprzeczna z prawem europejskim.

Niemiecki związek zawodowy policjantów (GdP) wyraził zaniepokojenie sytuacją na polsko-niemieckiej granicy. Przewodniczący GdP Andreas Rosskopf ostrzegł przed "ping pongiem" - sytuacją, w której służby niemieckie będą odsyłać migrantów z granicy, a polscy pogranicznicy odmówią ich przyjęcia lub odeślą ich z powrotem. - Takiej sytuacji należy zapobiec - powiedział związkowiec agencji DPA.

Czytaj także: