"Policja powinna zająć się partyzantką na drogach". Policja: zajmujemy się, ale na razie jest spokojnie

1
"Około 23:00, niedziela, przejście graniczne Dobieszczyn. Co tam się dzieje?!" - napisał radny Przemysław Słowik
Źródło: Facebook/Przemysław Słowik
Od kilku dni w mediach społecznościowych pojawiają się zdjęcia i relacje pokazujące działania tak zwanego Ruchu Obrony Granic. To inicjatywa narodowca Roberta Bąkiewicza. W relacjach umieszczanych w sieci widać, jak mężczyźni, często ubrani w żółte kamizelki i z polskimi flagami w rękach, stoją na przejściach granicznych i wypatrują ludzi rzekomo nielegalnie przekraczających granicę, potem chwalą się, że ich zatrzymują i legitymują. - To my na granicy działamy i tutaj nie ma potrzeby, żeby ktoś nas zastępował albo próbował zastępować - podkreślił rzecznik prasowy komendanta Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej.
Kluczowe fakty:
  • Policja i Straż Graniczna zgodnie informują, że żadne obywatelskie patrole nie mają prawa nikogo legitymować. I zapewniają, że nie mają jak do tej pory żadnych dotyczących takich prób zgłoszeń.
  • Niepokojący film z granicy opublikował radny Szczecina Przemysław Słowik. "Samozwańcza milicja blokuje pasy ruchu. Auta z zakrytymi tablicami rejestracyjnymi, stoją na awaryjkach z trójkątem na łuku jezdni, na linii ciągłej, w środku lasu. Grupy ludzi z latarkami świecą kierowcom po oczach, próbują zatrzymywać przejeżdżające samochody. To jest skandal! Polska policja powinna w pierwszej kolejności zająć się tą partyzantką stwarzającą zagrożenie na drodze" - napisał na Facebooku. Policja informuje, że zna ten film i prowadzi w tej sprawie czynności.
  • - Podjęliśmy decyzję (...), że przywracamy czasową kontrolę na granicy Polski z Niemcami i Polski z Litwą. Decyzja zapadła dziś, wejdzie w życie, ze względów organizacyjnych, w poniedziałek, 7 lipca - poinformował we wtorek, 1 lipca, premier Donald Tusk.

"Ruch Obrony Granic (ROG) to ogólnopolska inicjatywa społeczna powołana przez Roberta Bąkiewicza, której celem jest obrona Polski przed masową migracją i zagrożeniami z nią związanymi. Chodzi nie tylko o ochronę granic fizycznych, ale również o obronę naszej tożsamości narodowej, kultury i wspólnoty społecznej poprzez wywieranie presji na terenie całej Polski" - czytamy na oficjalnej stronie organizacji. Kiedy klikamy w zakładkę "start", ukazuje się zdjęcie powiązanego w Prawem i Sprawiedliwością narodowca Roberta Bąkiewicza. Wcześniej związanego z Marszem Niepodległości, który teraz zaangażował się w skrajnie antyimigrancki, antyeuropejski i nacjonalistyczny Ruch Obrony Granic. Kolejna zakładka to "Obywatelski patrol ROG na granicy z Niemcami w dniach 27.06 - 06.07". Poniżej chętny powinien wypełnić formularz z imieniem i nazwiskiem, podać województwo, z którego pochodzi, numer telefonu i adres e-mail. Później wskazać jeden z dni, w którym mógłby wziąć udział w "patrolu" na zachodniej granicy i wskazać, na którym przejściu granicznym. Trzeba też wskazać swoje "kompetencje i mocne strony" i czy było się karanym lub nie.

Na stronie podano też kontakt - zarówno e-mail, jak i numer komórkowy. Próbowaliśmy zadzwonić i zapytać o dokładniejsze działania Ruchu Obrony Granic, ale telefonu nikt nie odebrał mimo kilku prób kontaktu z naszej strony.

Kontrola na granicy z Niemcami
Kontrola na granicy z Niemcami
Źródło: TVN24

Nie mogą nikogo zatrzymywać i legitymować

W piątek (27 czerwca) wieczorem do Lubieszyna w województwie zachodniopomorskim przyjechało kilkadziesiąt osób. Pytamy policję, jak wygląda "obrona polskich granic" przez takie osoby. - W ciągu dnia na kilku przejściach granicznych jest spokój. Natomiast wieczorami pojawia się więcej osób, tak zwane spontaniczne zgromadzenia i wtedy my tam jesteśmy - poinformowała nas nadkom. Mirosława Rudzińska, rzeczniczka Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. - Największe takie zgromadzenie mieliśmy w weekend - w piątek i sobotę w Lubieszynie i to było najbardziej liczne zgromadzenie przy przejściu granicznym w naszym regionie. Na pozostałych przejściach w tym samym czasie było po kilkanaście osób. Tam również byli policjanci - dodała. Pytamy, czy ze strony "patroli" są jakieś prowokacje wobec pracujących na miejscu policjantów czy funkcjonariuszy Straży Granicznej. - W Świnoujściu, gdzie było największe zgromadzenie, wiedzieliśmy, że będzie środowisko kibiców, obawialiśmy się, że będą też pseudokibice, tam doszło do jednego incydentu, gdzie policjant użył gazu pieprzowego wobec jednej osoby - wyjaśniamy tę sytuację teraz, ale generalnie wygląda to bardzo spokojnie - przekazała. Rzeczniczka KWP w Szczecinie zapewniła, że nie ma zgłoszeń dotyczących kontroli przeprowadzanych przez osoby z tzw. Ruchu Obrony Granic - czy w trakcie zgromadzeń, czy w innych sytuacjach. - Takie uprawienia mają tylko służby, osoby cywilne takich uprawnień nie mają. Nikt nam do tej pory nie zgłosił tego typu nadużycia - podała.

Granica obserwowana przez tzw. Ruch Obrony Granic
Granica obserwowana przez tzw. Ruch Obrony Granic
Źródło: TVN24

"Samozwańcza milicja blokuje pasy ruchu"

Radny Miasta Szczecin Przemysław Słowik opublikował w mediach społecznościowych film z przejścia granicznego w Dobieszczynie. Widać na nim stojący na drodze sznur samochodów, niektóre stały na środku jezdni z ustawionymi trójkątami ostrzegawczymi.

Obok widać było mężczyzn świecących latarkami w szyby samochodów.

"Samozwańcza milicja blokuje pasy ruchu. Auta z zakrytymi tablicami rejestracyjnymi, stoją na awaryjkach z trójkątem na łuku jezdni, na linii ciągłej, w środku lasu. Grupy ludzi z latarkami świecą kierowcom po oczach, próbują zatrzymywać przejeżdżające samochody. To jest skandal! Polska policja powinna w pierwszej kolejności zająć się tą partyzantką stwarzającą zagrożenie na drodze. W drugiej postawić stały patrol pilnujący przejścia i kontrolować granice. Nie może być zgody na taką anarchię do tego bazującą na szerzeniu dezinformacji o szturmie nielegalnych imigrantów na granice" - napisał radny.

Do zdarzenia odniosła się już rzeczniczka KWP w Szczecinie. - Widzieliśmy ten film, został przesłany do właściwej miejscowo komendy - przekazała nadkom. Mirosława Rudzińska.

30 zgromadzeń. 4 mandaty

Aspirant sztabowy Aleksandra Laskowska z Komendy Głównej Policji informuje z kolei, że w okresie od 1 stycznia do 30 czerwca 2025 roku we wszystkich województwach graniczących z Republiką Federalną Niemiec odnotowano łącznie 30 zgromadzeń (zarejestrowanych i spontanicznych), w których wzięły udział osoby powiązane ze środowiskiem tak zwanego Ruchu Obrony Granic.

"W trakcie zabezpieczeń odnotowano trzy incydenty. Wobec uczestników zgromadzeń zastosowano postępowania mandatowe, cztery osoby ukarano mandatami po 100 złotych za używanie słów wulgarnych, jedną osobę ukarano mandatem w wysokości 300 złotych za użycie gazu pieprzowego wobec innych uczestników zgromadzenia. Wobec 23 osób prowadzone są czynności wyjaśniające w związku z tamowaniem i utrudnianiem ruchu na drodze publicznej. Zgodnie z przepisami prawa do przeprowadzania kontroli pojazdów na drodze, legitymowania pieszych czy kierujących pojazdami, jak też dokonywania kontroli listów przewozowych uprawnione są określone służby. Osoby, które mają podejrzenie, że mogło dojść do naruszenia przepisów powinny zgłaszać powyższy fakt służbom. Samodzielne podejmowanie tego typu działań może nosić znamiona czynu zabronionego" - przekazała w komunikacie policjantka.

Granica obserwowana przez tzw. Ruch Obrony Granic
Granica obserwowana przez tzw. Ruch Obrony Granic
Źródło: TVN24

"Nie ma potrzeby, żeby ktoś nas zastępował"

Z województwa zachodniopomorskiego kierujemy się do województwa lubuskiego. Jak poinformował nas komisarz Maciej Kimet, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Gorzowie Wielkopolskim, tam również pojawiają się osoby związane z tzw. Ruchem Obrony Granic. - My w stosunku do tych osób nie przeprowadziliśmy żadnych interwencji, nie mieliśmy żadnych zgłoszeń ani incydentów związanych z naruszeniami prawa, porządku publicznego - zapewnił. Po więcej informacji odesłał nas do porucznika Paweł Biskupika, rzecznika prasowego Komendanta Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej. - Na naszym odcinku ochranianym przez Nadodrzański Oddział (województwa wielkopolskie, lubuskie) takie osoby się pojawiają najczęściej przy mostach granicznych. W momencie kiedy takie osoby zachowują się niestosownie, czy przeszkadzają funkcjonariuszom w podejmowanych czynnościach służbowych, to są wzywani do zachowania zgodnego z prawem i z tym funkcjonariusze sobie radzą - poinformował Biskupik. - Mieliśmy jedno zdarzenie, gdzie członkowie tego ruchu ujęli obywatelsko czterech obywateli Erytrei, to się stało 30 czerwca. Nasi funkcjonariusze przyjęli od policjantów z Gubina te cztery osoby. Z informacji przekazanych przez policjantów wynika, że oni zostali zatrzymani w rejonie gubińskiego mostu kolejowego, gdy nielegalnie próbowali przedostać się z Polski od Niemiec. Przyznali się do usiłowania przekroczenia granicy państwowej wbrew przepisom i sąd wymierzył im karę 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu. Ostatecznie cudzoziemcy zostaną umieszczeni w strzeżonym ośrodku dla cudzoziemców - przekazał. Pytamy, czy działalność osób związanych z tzw. Ruchem Obrony Granic pomaga w pracy Straży Granicznej? - Obywatele mogą zgłaszać nam wszelkie podejrzenia, ujęcie obywatelskie jest dopuszczalne, ale to my na granicy działamy i tutaj nie ma potrzeby, żeby ktoś nas zastępował albo próbował zastępować - podsumował.

Granica Polski z Niemcami
Granica Polski z Niemcami
Źródło: TVN24

50 procent to obywatele Ukrainy

Podporucznik Konrad Szwed z Komendy Głównej Straży Granicznej przyznał, że są osoby, które utrudniały pracę funkcjonariuszy. Przypomniał ostatnią sytuację, gdzie Robert Bąkiewicz opublikował w serwisie X oskarżenia pod adresem strażniczki granicznej. Pod jej zdjęciem napisał: "Poszukujemy danych tej funkcjonariuszki Straży Granicznej. W naszej ocenie popełniła przestępstwo - na polecenie strony niemieckiej wpuściła do Polski migrantów". - Nasza funkcjonariuszka działała w granicach przepisów prawa i tutaj naprawdę nie było żadnych nieprawidłowości - przypomniał. - Chciałbym, żeby społeczeństwo też wiedziało, że spośród tych osób, które są w ogóle przekazywane z Niemiec do Polski w tym roku, to ponad 50 procent to są obywatele Ukrainy, to nie jest tak, jak jest ta narracja, że to są osoby z krajów Afryki. My mamy ponad 800 osób odnotowanych tym śladem białoruskim, przy czym trzeba zauważyć, że ten ślad opiera się na przekroczeniu granicy Białoruś - Łotwa - Litwa - Polska - Niemcy, a nie Białoruś - Polska - Niemcy, ponieważ ta zapora, którą mamy na granicy z Białorusią, naprawdę ma wysoki poziom szczelności i zmienia się ta tendencja do przekraczania tego nielegalnego granicy w Unii Europejskiej - i ten szlak idzie teraz przez Łotwę, Litwę, Polskę do Niemiec i dalej - podsumował

"Rząd nie radzi sobie z tą sytuacją"

O sytuację z tzw. Ruchem Obrony Granic pytamy doktora Pawła Kowalskiego z Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego. Jak mówi, ewidentnie dochodzi do wykorzystywania problemu, który "nie jest jakiś duży i bardzo doskwierający". - Nasz rząd wydaje mi się zlekceważył to, powiedzmy sobie szczerze. To trwa już od jakiegoś czasu i teraz, kiedy te patrole w cudzysłowie "obywatelskie" się pojawiły, zrobiło się głośno. To głównie Konfederacja, ale też PiS się do tego przyłączył. Więc rząd wydaje mi się za późno się tym tematem zajął, bo tu należało szybko działać, pokazać, co rząd z tym naprawdę robi, jakie podejmuje działania, jaka jest skala problemu, że monitoruje to i absolutnie to nie jest problem, który wymaga interwencji patroli obywatelskich - skomentował. - Może rząd to zlekceważył dlatego, że to nie jest duża skala problemu i mając dane, stwierdził, że w ogóle nie ma o czym mówić. Prawica potrafi skonstruować spójne i skuteczne przekazy, które kieruje do opinii publicznej, wzbudzając określone emocje, a rząd tego nie potrafi i nawet powołanie rzecznika rządu wskazuje, że dostrzegli problem, że przegrywają na tym polu - ja to nazywam propagandą polityczną - nie potrafi zneutralizować tego typu działań - dodał.

Polityka budowana na strachu i lęku

Doktor Kowalski podkreślił, że Konfederacja z PiS-em po raz kolejny wykorzystują temat związany z imigrantami do zastraszania społeczeństwa. - Lęk i strach to jest uniwersalna emocja, która w polityce bardzo szybko działa, ona nie jest trwała, ona nie będzie bardzo długo funkcjonowała, ale jeżeli jest podsycana ciągłymi informacjami o tym, że tam są ludzie, stoją, bronią przed imigrantami, to oczywiście ten lęk będzie cały czas eksploatowany w mediach - dodał. - Wydaje mi się, że rząd powinien wydać serię jakichś komunikatów, ze stroną niemiecką najlepiej, bo tu trzeba pokazać, co oni na ten temat mają do powiedzenia i jak to z ich strony wygląda, po drugie, wprowadzić jakąś formułę na przejściach granicznych, pewnego standardu przekazywania tych uchodźców ze strony niemieckiej do Polski i informowania o tym, ile każdego dnia, czy w tygodniu, czy miesiącu było ich przekazane i po trzecie, co się z nimi później dzieje, gdzie oni są? Bo jeżeli rząd na przykład ich odsyła do kraju ich pochodzenia, to dobrze, to wiemy, jak sobie rząd z tym problemem radzi, ale my nie wiemy i to jest dodatkowy element, na którym PiS czy Konfederacja buduje swoją narrację - podsumował doktor Paweł Kowalski.

Tusk: przywracamy czasową kontrolę na granicach z Niemcami i Litwą

Premier: przywracamy czasową kontrolę na dwóch granicach

Przed posiedzeniem rządu premier Donald Tusk powiedział, że wziął rano udział w odprawie z szefostwem Straży Granicznej, dowództwem wojska i policji, w której uczestniczyli też minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz i minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak.

Jak dodał, tematem była sytuacja na polskich granicach, "skomplikowana" sytuacja na granicy niemieckiej oraz rozpatrzenie wniosku SG o "konieczności czasowego przywrócenia kontroli na granicy polsko-niemieckiej i polsko-litewskiej". Przekazał, że odpowiednie rozporządzenie w tej sprawie przygotowuje MSWiA.

- Podjęliśmy decyzję (...), że przywracamy czasową kontrolę na granicy Polski z Niemcami i Polski z Litwą. Decyzja zapadła dziś, wejdzie w życie, ze względów organizacyjnych, w poniedziałek, 7 lipca. Do tego czasu odpowiednie służby, w tym przede wszystkim Straż Graniczna, zostały zobowiązane do logistycznego przygotowania tej operacji - mówił szef rządu.

Tusk o wprowadzeniu kontroli na granicy polsko-litewskiej
Źródło: TVN24

Tusk: praktyka działania na granicy polsko-niemieckiej uległa korekcie

Premier Tusk powiedział, że "poinformowaliśmy o tej decyzji odpowiedników w państwach zainteresowanych". - Od mniej więcej miesiąca praktyka działania na granicy polsko-niemieckiej uległa wyraźnej korekcie. Strona niemiecka tak naprawdę odmawia wpuszczania na swój teren - inaczej niż to było przez ostatnich 10 lat - migrantów, którzy z różnych kierunków zmierzają do Niemiec, ubiegając się na przykład o azyl czy innego typu status - wyjaśniał.

Dodał, że "zmiana praktyki spowodowała także napięcia i poczucia symetrii". Tusk zaznaczył, że rozmawiał o tej sprawie z kanclerzem Niemiec Friedrichem Merzem kilka razy, "informując, że cierpliwe stanowisko polskie, po wprowadzeniu przez Niemcy jednostronnie kontroli na granicy, się wyczerpuje".

Szef rządu wskazał, iż brak kontroli po stronie Polski "powoduje trudności, żeby ustalić, czy na pewno osoby odsyłane do Polski powinny być odsyłane". - Polska jest gotowa przestrzegać wszystkich norm prawa międzynarodowego. Byliśmy obrońcami Schengen i pozostaniemy rzecznikami tego, aby ruch w Europie był bez granic i bez ograniczeń. Ale to musi być wola wszystkich sąsiadów taka sama, symetryczna - stwierdził Tusk.

- Mam nadzieję, że konsekwencje negatywne z punktu widzenia interesów polskich obywateli będą zminimalizowane. Takie zadanie wyznaczyliśmy i Straży Granicznej, i innym służbom. Zdajemy sobie sprawę, że ta decyzja rodzi pewne konsekwencje dotyczące swobody przepływu osób - mówił szef rządu. Uzupełnił, że zadaniem SG jest "skuteczne blokowanie nieuzasadnionego, nieuprawnionego odsyłania przez stronę niemiecką migrantów, jeśli takie miało miejsce".

Czytaj także: