We wtorek na stan Nowa Południowa Walia w Australii natarła potężna bomba niżowa. W nocy i rano w środę żywioł pozbawił prądu dziesiątki tysięcy domów oraz wywołał powodzie. Władze apelują do mieszkańców o pozostanie w domu.
Gwałtownie rozwijający się układ niskiego ciśnienia, nazywany przez meteorologów bombą niżową, we wtorek pojawił się nad Nową Południową Walią, australijskim stanem. W nocy i we środę nadal siał zniszczenie, przynosząc ze sobą silny wiatr, deszcz i wysokie fale.
Porywy wiatru przekraczały 100 kilometrów na godzinę, a w niektórych regionach w ciągu sześciu godzin spadło tyle deszczu, co zwykle przez miesiąc. Ponadto odnotowano wystąpienie fal, których wysokość przekroczyła 12 metrów.
Żywioł wywołał szereg zniszczeń, wyrywając drzewa z korzeniami i uszkadzając linie energetyczne. W Nowej Południowej Walii, która jest najludniejszym stanem kraju, ponad 35 tysięcy domów zostało pozbawionych prądu. Jak przekazuje portal The Independent, dostawca prądu Ausgrid poinformował, że przywrócono dostęp do elektryczności 30 tysiącom osób, ale ponad dziewięć tysięcy nadal go nie ma.
Poza tym główne drogi pozostają zamknięte, a połączenia promowe i kolejowe są opóźnione lub zawieszone.
Jezioro zalało miasteczko
Żywioł szczególnie doświadczył miasteczko Burrill Lake nad jeziorem o tej samej nazwie. Ulewne deszcze, w połączeniu z przypływem, jaki miał miejsce we wczesnych godzinach porannych, spowodowały, że jezioro wylało, a woda rozlała się na pobliskie domy i inne budynki.
"Zostańcie w domach"
W związku ze skrajnie nieprzyjazną pogodą służby Nowej Południowej Walii zaapelowały do milionów mieszkańców, aby w miarę możliwości pozostali w domach.
- Porada dla osób korzystających z transportu publicznego i dróg jest taka, że jeśli nie musisz podróżować, to rekomendujemy pozostanie w domu - powiedział telewizji ABC Howard Collins, generalny koordynator Nowej Południowej Walii. - Jeśli jesteś kluczowym pracownikiem i musisz iść do pracy lub wrócić do domu, proszę, nie spiesz się - uzupełnił.
Źródło: Reuters, The Independent, Guardian, news.com.au
Źródło zdjęcia głównego: Reuters