Senator Koalicji Obywatelskiej Grzegorz Schetyna, w przeszłości szef MSWiA, MSZ oraz były marszałek Sejmu, komentował w "Faktach po Faktach" w TVN24 forsowaną przez polityków opozycji narrację o tysiącach migrantów, którzy mieliby być przerzucani przez Niemców za polską granicę.
Schetyna podkreślał, że "to nie ma nic wspólnego z prawdą". - Mam wrażenie, że to jest walka między Konfederacją a PiS-em, kto więcej, kto bardziej dotrze do emocji, do umysłów swoich wyborców, kto bardziej przekonał o własnej skuteczności i o tym, że skutecznie właśnie zastępuje państwo - mówił.
Na uwagę, że rykoszetem dostaje rząd, Schetyna odparł, że dlatego jego zdaniem pojawiła się decyzja o przywróceniu od 7 lipca czasowych kontroli na granicach z Niemcami i Litwą. - To ważne, bo właśnie przez Łotwę i Litwę jest ten nowy szlak migrantów przemycanych do Polski i do krajów Unii Europejskiej - zauważył.
"Największy problem, że widzimy jakichś przebierańców, którzy udają policję"
Schetyna ocenił też, że "musimy pokazać sprawczość" wobec "tych, którzy przebrani w kamizelki udają parapolicję". Odpowiedział twierdząco na pytanie, czy mówi o ludziach nacjonalisty Roberta Bąkiewicza, który na początku czerwca 2025 roku powołał tak zwany Ruch Obrony Granic.
- Oni zatrzymują samochody, przeszukują je, sprawdzają ludziom, turystom, którzy przekraczają granicę, dokumenty. Przecież to jest absurd, to jest państwo anarchii, to jest państwo bezprawia. I w takiej sytuacji policja, Straż Graniczna musi reagować, musi pokazać powagę państwa i jego instytucji - przekonywał.
Według niego "to jest największy problem, że my widzimy jakichś przebierańców, którzy udają policję i patrole obywatelskie". - To nie jest czas rewolucji, tylko czas dobrze, normalnie zorganizowanego państwa. I dlatego policja, Straż Graniczna są niezbędne, żeby pokazać siłę państwa - dodał.
KONKRET24: "Kilka tysięcy nielegalnych migrantów dziennie" z Niemiec? Dane pokazują coś innego
Rekonstrukcja rządu. Rozmowy ruszają "w tym tygodniu"
Schetyna mówił też o rekonstrukcji rządu, do której ma dojść w połowie lipca. - Jestem zwolennikiem tego, żeby wszyscy liderzy koalicyjni, którzy tworzą koalicję demokratyczną 15 października, znaleźli się w rządzie. Bo wtedy przy stole rządowym można mówić o zarządzaniu państwem i całą koalicją, większością parlamentarną. To jest ważne, bo można budować zaufanie pomiędzy nimi. Mam nadzieję, że to się uda - przekonywał.
Dodał, że rozmowy o rekonstrukcji "zaczynają się w tym tygodniu".
Senator podkreślał też, że "my w połowie kadencji rozpoczynamy dwa lata, które doprowadzą nas do kampanii wyborczej w 2027 roku i do wyborów". - Trzeba przywołać program koalicyjny, trzeba przywołać program czterech ugrupowań, pokazać, co będziemy mogli realizować i w jaki sposób będziemy to robić. Tylko tyle i aż tyle - powiedział.
Gość TVN24 ocenił też, że "ten rząd nie ma alternatywy, ta koalicja nie ma alternatywy". - Jeżeli koalicja nie dojedzie, nie dotrwa dwa lata do wyborów w 2027 roku, jeżeli rozsypie się wcześniej, będą wcześniejsze wybory. To będzie nasza wspólna porażka. Dlatego mówię: wszyscy musimy być razem, wszyscy musimy być obok siebie - dodał.
Autorka/Autor: Aleksandra Koszowska/akw
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24