"Odpowiemy w czasie i miejscu naszego wyboru". USA o ataku na amerykańską bazę 

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, Reuters

Sekretarz stanu USA Antony Blinken zapowiedział, że odpowiedź na atak na siły USA w Jordanii będzie zdecydowana, wielopoziomowa, wielofazowa i długotrwała. Ocenił też, że obecna sytuacja w regionie jest najniebezpieczniejsza od 1973 roku. Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA John Kirby oświadczył, że "to był bardzo poważny atak, który miał śmiertelne konsekwencje". - Odpowiemy, i to odpowiemy odpowiednio - mówił, zaznaczając przy tym, że Waszyngton "nie szuka wojny z Iranem".

Sekretarz stanu Antony Blinken odniósł się do niedzielnego ataku wspieranej przez Iran bojówki na amerykańską bazę w Jordanii podczas konferencji prasowej z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem.

- Odpowiedź będzie zdecydowana (...) Odpowiemy mocno. Odpowiemy w czasie i miejscu naszego wyboru. I oczywiście nie będę zapowiadał, co zrobimy w tym przypadku, ani wyprzedzał prezydenta, ale mogę powiedzieć, że ta odpowiedź może być wielopoziomowa, podejmowana w fazach i długotrwała - powiedział Blinken.

Zaznaczył jednocześnie, że obecna sytuacja na Bliskim Wschodzie jest "najniebezpieczniejsza co najmniej od 1973 r. (wojny Jom Kippur między Izraelem a Egiptem i Syrią - red.)". Dodał, że prezydent Biden będzie zarówno działał, by chronić żołnierzy USA, jak i unikać szerszej eskalacji konfliktu.

Podczas spotkania z szefem dyplomacji USA Stoltenberg złożył kondolencje z powodu ataku irańskiej bojówki, który zabił troje żołnierzy i ranił 40. Jak dodał, zarówno to, jak i ataki ruchu Huti na Morzu Czerwonym są przedsmakiem tego, jak będzie wyglądał świat, jeśli Rosja zwycięży, a obecny porządek międzynarodowy upadnie.

Kirby: Odpowiemy. I to odpowiednio

Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby został zapytany podczas briefingu prasowego w Białym Domu, czy prezydent Joe Biden rozważa uderzenia na Iran w związku z niedzielnym atakiem drona na siły USA w Jordanii w bazie Tower 22.

- Nie szukamy wojny z Iranem. Nie dążymy do dodatkowej eskalacji napięć. (...) Zamiarem wszystkiego, co dotąd robiliśmy, była próba deeskalacji tych napięć - powiedział. Podkreślił przy tym, że "to był bardzo poważny atak, który miał śmiertelne konsekwencje". - Odpowiemy, i to odpowiemy odpowiednio - zaznaczył Kirby.

Biały DomShutterstock

Kirby przekazał, że choć służby USA badają stopień zaangażowania Iranu w ataki, to jasnym jest, że Iran wspiera terrorystyczne bojówki w Syrii i Iraku, które od października dokonały ponad 150 ataków przeciwko siłom USA w regionie.

- Wiemy, że oni ich wspierają. Wiemy, że dostarczają im zasobów. Wiemy, że ich szkolą. Wiemy, że z pewnością nie odradzają im tych ataków. Czy to ataków Huti, czy tego, co zrobił Hamas 7 października (chodzi o atak na Izrael - przyp. red.), czy tego, co potrafi robić Hezbollah. I oczywiście tego, co teraz te milicje nadal robią w miejscach takich jak Irak czy Syria - kontynuował Kirby.

Zaznaczył jednak, że nie będzie mówił z wyprzedzeniem i "zapowiadał ciosów" Stanów Zjednoczonych. Odrzucił też zarzuty, że strategia administracji Bidena polega na uciszaniu Teheranu i że tylko zachęca Iran do kolejnych ataków ze względu na brak poważnych konsekwencji. Kirby przypomniał, że Waszyngton nałożył ponad 500 sankcji na Iran, zaś uderzenia odwetowe na milicje atakujące amerykańskich żołnierzy były dotąd poważne i skuteczne i "miały definitywny wpływ na degradację i zakłócanie działalności niektórych z tych grup".

>> Zginęli Amerykanie. Dlaczego w bazie nie zauważono wrogiego drona <<

"Ślady Hezbollah"

Jak powiedziała w poniedziałek zastępczyni rzecznika Pentagonu Sabrina Singh, nie ustalono dotąd, która konkretnie grupa jest odpowiedzialna za atak. Dodała jednak, że uderzenie "z pewnością ma ślady Kataib Hezbollah" - działającej w Iraku bojówki, która wielokrotnie wcześniej atakowała siły USA. Singh poinformowała, że Dowództwo Centralne Stanów Zjednoczonych (CENTCOM) bada okoliczności zamachu oraz typ użytego do niego drona.

- Nie dążymy do wojny, ale podejmiemy działania i odpowiemy na ataki - oświadczyła Singh.

Według amerykańskich mediów, wrogi dron nie został zestrzelony, bo leciał za amerykańskim bezzałogowcem, który w tym samym czasie wracał do bazy. Cytowany w mediach urzędnik z resortu obrony powiedział, że wrogi dron przeleciał "bardzo nisko i bardzo wolno" w tym samym czasie, kiedy amerykański bezzałogowiec. Wtedy to funkcje automatycznego reagowania systemu obrony powietrznej były wyłączone, aby nie zestrzelić amerykańskiego bezzałogowca – dodał urzędnik.

- Widziałam te doniesienia. To jest coś, czemu przygląda się Dowództwo Centralne - powiedziała Singh. Zaznaczyła jednocześnie, że poza faktem zabicia amerykańskich żołnierzy, niedzielne uderzenie nie różniło się zbytnio od innych, które do tej pory nie wywoływały poważnych obrażeń żołnierzy ani szkód dla infrastruktury.

Ofiary ataku to żołnierze rezerwy sił lądowych USA z Georgii. Brali oni udział w misji USA przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu.

CZYTAJ TEŻ: Atak dronów w Jordanii. Co wiadomo o miejscu, w którym zginęli amerykańscy żołnierze

Autorka/Autor:akr, pp/kg

Źródło: PAP, Reuters

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock