Japoński pacyfizm, utrzymywany od zakończenia II wojny światowej, zmierza ku końcowi - piszą analitycy CNN. Po agresji Rosji na Ukrainę w kraju wybuchła dyskusja o obronności, a badania pokazują, że część Japończyków zmieniła zdanie. Władze w Tokio, obawiając się zagrożenia ze strony Chin, chcą zwiększyć wydatki na wojsko aż dwukrotnie i razem z sojusznikami są gotowe, by bronić "łuku wolności i dobrobytu".
Fumio Kishida, który premierem Japonii został w październiku ubiegłego roku, ostro sprzeciwia się rosyjskiej agresji na Ukrainę. Japonia jednoznacznie potępiła rosyjski atak, objęła Rosję sankcjami gospodarczymi, wydaliła rosyjskich dyplomatów i militarnie wsparła Ukrainę. Ale - jak pisze CNN - nie chodzi mu tylko o obronę Ukrainy. Kishida widzi podobieństwa między imperialistyczną polityką Rosji w Europie a działaniami Chin w regionie Indo-Pacyfiku.
Z punktu widzenia bezpieczeństwa Japonia jest położona w bardzo ryzykownym miejscu - od południa Chiny, od zachodu Korea Północna, od północy Rosja. To spowodowało, że po ataku Rosji na Ukrainę w Japonii wybuchła bezprecedensowa debata na temat obronności.
Więcej pieniędzy na wojsko
Pod koniec kwietnia w Tokio partia rządzącą zaproponowała ustawę, na mocy której w ciągu pięciu lat Japonia dwukrotnie zwiększy wydatki na obronność. Z 1 procenta na 2 procent PKB. Dodatkowe pieniądze mają pozwolić na zbudowanie "zdolności kontrataku". To duża zmiana wobec wieloletniej pacyfistycznej postawy Japonii, która na mocy konstytucji nie ma nawet regularnej armii - funkcjonują Japońskie Siły Samoobrony.
Wielu Japończyków sprzeciwia się działaniom stojących w sprzeczności z pacyfistyczną tradycją. - Opinia publiczna nadal uważa Japonię za pacyfistyczne państwo, które nie powinno mieć nawet możliwości, by kogoś zaatakować, a tylko takie, które pozwolą się bronić. To spowodowało, że rząd działa wolniej - powiedział w rozmowie z CNN James Brown, ekspert ds. stosunków międzynarodowych z Temple University.
Opinia Japończyków wydaje się jednak zmieniać pod wpływem rosyjskiego ataku na Ukrainę. Badanie przeprowadzone przez naukowców z tokijskiego uniwersytetu pokazało, że 64 procent z 3000 tysięcy ankietowanych opowiedziało się za wzmacnianiem potencjału obronnego Japonii.
To najwyższy wynik w historii prowadzenia tego sondażu od 2003 roku.
Od "łuku wolności i dobrobytu" do "wolnego i otwartego Indo-Pacyfiku"
Władze w Tokio nie tylko inwestują w wojsko, ale prowadzą też działania dyplomatyczne, wzmacniając relacje z światowymi partnerami. W ostatnim czasie Kishida spotykał się z liderami azjatyckimi i europejskimi. W poniedziałek przyjął w Tokio prezydenta USA Joe Bidena. Japonia wydała też wspólne oświadczenie z Unią Europejską, potępiające rosyjską agresję na Ukrainę.
Działania w celu zawarcia różnego rodzaju sojuszów podejmował już kilkanaście lat temu ówczesny premier Shinzo Abe. Kierował się ideą stworzenia "łuku wolności i dobrobytu", który łączyłby państwa Indo-Pacyfiku, a w dalszej perspektywie też USA i Australię.
W 2007 roku wezwał rządzących Indiami, by razem z Japonią pracować na rzecz "pielęgnowania i wzbogacania" regionu. Dało to początek organizacji, która przyjęła później nazwę Czterostronny Dialog Bezpieczeństwa (Quadrilateral Security Dialogue, w skrócie Quad). To nieformalny sojusz strategiczny między Japonią, Indiami, USA i Australią, który trwa do dziś.
Szczyt tej organizacji, po którym oczekuje się najbardziej konkretnych działań do tej pory, jest zaplanowany na wtorek w Tokio. Obecność Bidena, premiera Indii Narendry Modiego i zaprzysiężonego jeszcze przed podaniem oficjalnych wyników wyborów premiera Australii Anthony'ego Albanese to jasne sygnały dotyczące wagi zapowiedzianego spotkania.
Starania Abego przed laty zbiegły się w czasie z rozwojem chińskiej gospodarki i początkiem dominacji Chin. Niedługo później Pekin rozpoczął swoją inicjatywę "Jeden pas, jedna droga", która miała być reaktywacją Jedwabnego Szlaku i pozwolić Chinom na wykorzystywanie nowych dróg handlowych.
Działania Chińczyków wywołały obawy premiera Abego. Wizja przejęcia przez Chiny kontroli nad przepływem towarów przez Morze Południowochińskie sprawiła, że ogłosił on swój koncept "wolnego i otwartego Indo-Pacyfiku" (FOIP). Zrzeszone wokół tego pomysłu państwa miały zapobiegać ewentualnym zagrożeniom dla wolnego transportu.
Cleo Paskal, ekspertka do spraw Indo-Pacyfiku z Fundacji dla Obrony Demokracji, powiedziała, że inicjatywa FOIP potrzebowała czasu, by zachęcić do siebie sojuszników. - Wiele osób początkowo nie widziało takiej potrzeby. Zakładali, że to oczywiste, że morza będą otwarte, a ludzie będą wolni. Teraz zdajemy sobie sprawę, że te dwie rzeczy - wolność i otwartość - rzeczywiście są zagrożone - wyjaśniła.
Eksperci: USA oczekują, że Japonia przyjmie główne przewodnictwo
W 2017 roku do tej grupy państw dołączyły Stany Zjednoczone. To dało FOIP nowe zasoby, pozwoliło uruchomić nowe programy i pozyskać partnerów. Teraz - wskazują eksperci cytowani przez CNN - USA oczekują, że Japonia przejmie główne przewodnictwo w regionie - sugerując tym samym, że Tokio powinno zwiększać swoje możliwości obronne.
- Japonia zdaje sobie sprawę, że jeśli będzie polegać wyłącznie na Stanach Zjednoczonych, nie utrzyma politycznego dwustronnego zaufania - mówi Ken Jimbo, ekspert do spraw bezpieczeństwa z Uniwersytetu Keio.
Pod koniec ubiegłego roku premier Kishida ogłosił, że rozważane są inwestycje, które dałyby Japonii możliwości ewentualnego uderzenia we wrogie bazy. Od tamtego czasu pojawiają się głosy polityków partii rządzącej wzywające do stworzenia "możliwości kontrataku" skoordynowanego z USA.
Japońskie inicjatywy nie uciekają uwadze Pekinu. W ubiegłym tygodniu szef chińskiej dyplomacji Wang Yi rozmawiał z japońskim ministrem Yoshimasą Hayashim. Powiedział, że nawet przed wizytą Joe Bidena w Japonii, która rozpoczęła się w niedzielę, "już szerzyło się" wrażenie, że Tokio i Waszyngton zjednoczyły się przeciwko Chinom i stworzyły "podłą atmosferę".
"Pięć lat temu wielu obserwatorów Japonii nawet by o tym nie pomyślało"
Jak pisze CNN, wtorkowe rozmowy liderów państw Quad będą miały na celu pokazanie zjednoczonego frontu, zgodnego z pierwotną japońską ideą "łuku wolności i dobrobytu".
Jak powiedziała Cleo Paskal, przywództwo Japonii w regionie jest "szanowane i docenianie". - Nadal jest dużo do zrobienia, ale sytuacja zmierza w kierunku, o którym pięć lat temu wielu obserwatorów Japonii nawet by nie pomyślało - dodała.
Źródło: CNN