Mimo pandemii COVID-19 w niedzielę wieczorem tysiące Izraelczyków, z maseczkami na twarzach oraz zachowując dystans, demonstrowało na ulicach Tel Awiwu przeciwko premierowi kraju Benjaminowi Netanjahu. Jest on oskarżany między innymi o korupcję i defraudację.
Wśród demonstrantów, spośród których część machała czarnymi flagami, pojawiały się opinię, że Benjamin Netanjahu chce wykorzystać epidemię COVID-19 do tego, żeby stworzyć "kryzysowy" rząd i uniknąć odpowiedzialności w sprawach, w których jest oskarżony o korupcję. Protestujący apelowali też do lidera Niebiesko-Białych Beniego Ganca o to, żeby jego partia nie wchodziła do koalicji pod przewodnictwem Netanjahu.
Protesty z zachowaniem dystansu
Agencja Reutera oszacowała, że w demonstracji na placu Rabina w Tel Awiwie wzięło udział kilka tysięcy osób. Izraelskie media podały, że protestowało 2 tys. ludzi.
Manifestacje, pomimo wprowadzonych ograniczeń związanych z epidemią, są w Izraelu dozwolone, o ile ich uczestnicy zachowują odpowiednie odstępy i noszą maseczki.
W Izraelu potwierdzono dotąd ponad 13 tys. przypadków zakażenia koronawirusem. Z powodu COVID-19 zmarły 172 osoby.
Oskarżenia wobec Netanjahu
Izraelski premier jest oskarżony o przeprowadzanie przychylnych dla giganta telekomunikacyjnego Bezek i wartych setki milionów dolarów zmian w prawie w zamian za pozytywne przedstawianie jego osoby w należącym do Bezeku portalu informacyjnym Walla, a także o nielegalne przyjmowanie od znajomych biznesmenów prezentów o łącznej wartości 264 tys. dolarów, w tym - według prokuratorów - cygar i alkoholu.
Netanjahu grozi do 10 lat więzienia, jeśli zostanie skazany za korupcję, i do trzech lat za defraudację i nadużycie zaufania.
Źródło: PAP