W Hongkongu ponad 1000 osób wzięło w środę udział w marszu do konsulatów krajów należących do G20, by przed szczytem tej grupy w Osace zwrócić uwagę rządów tych państw na budzący kontrowersje projekt umożliwienia ekstradycji do Chin kontynentalnych.
Demonstranci domagali się wycofania projektu nowelizacji prawa ekstradycyjnego i zabiegali o poparcie przywódców 18 krajów oraz Unii Europejskiej, którzy obok prezydenta Chin Xi Jinpinga wezmą udział w szczycie zaplanowanym na piątek i sobotę.
- Mamy nadzieję, że 19 rządów wyrazi swoje obawy o autonomię Hongkongu (…) i wywrze presję na prezydenta Xi Jinpinga - powiedział publicznej rozgłośni RTHK jeden z organizatorów marszu, mężczyzna o nazwisku Lau.
Środowe demonstracje odbywają się pokojowo. Ich uczestnicy, podzieleni na trzy grupy, przeszli przez centrum miasta m.in. do przedstawicielstwa UE oraz konsulatów Argentyny, Australii, Kanady, Włoch, Japonii, RPA, Korei Południowej, Rosji i Turcji.
Minister asystent w chińskim MSZ Zhang Jun oświadczył niedawno, że Chiny "nie pozwolą" na dyskusje na temat Hongkongu podczas szczytu G20 w Osace. Ocenił, że żaden kraj nie ma prawa ingerować w sprawy Hongkongu, bo są to wewnętrzne sprawy Chin.
Wielkie protesty wobec planowanego prawa
Hongkong jest specjalnym regionem administracyjnym ChRL, dysponującym teoretycznie szerokim zakresem autonomii. Według wielu obserwatorów autonomia ta jest jednak stopniowo ograniczana przez coraz silniejsze ingerencje władz centralnych w Pekinie.
Pod naciskiem największych protestów w byłej brytyjskiej kolonii od przekazania jej Chinom w 1997 roku mianowana przez Pekin szefowa lokalnej administracji Carrie Lam ogłosiła bezterminowe zawieszenie prac nad nowelizacją.
Przeciwnicy ustawy domagają się całkowitego wycofania projektu i oczyszczenia z zarzutów osób zatrzymanych w związku z protestami z 12 czerwca, gdy doszło do starć z policją. Żądają też wycofania wobec tych demonstracji określenia „zamieszki” i niezależnego śledztwa w sprawie działań policji, która użyła przeciwko protestującym gazu łzawiącego, armatek wodnych, gumowych kul i pałek. Rannych zostało co najmniej 81 osób.
Na fali sporu o projekt nowelizacji prawa ekstradycyjnego popularność Carrie Lam spadła do rekordowo niskiego poziomu. Według najnowszego sondażu Uniwersytetu Hongkongu zaufanie do niej wyraziło 23 proc. badanych, czyli o 10 punktów proc. mniej niż dwa tygodnie wcześniej. Brak zaufania do Lam zadeklarowało natomiast 67 proc. ankietowanych, a więc o 10 punktów proc. więcej niż przed dwoma tygodniami.
"Uwolnić Hongkong"
Demonstrujący w środę przekazali konsulatowi USA petycję, w której proszą, aby prezydent Donald Trump "poparł Hongkong na szczycie G20". Wzywają przywódcę USA, by na spotkaniu z Xi w kuluarach szczytu zabiegał o wycofanie projektu nowelizacji prawa ekstradycyjnego i dochodzenie dotyczące działań policji.
Ze spotkaniem Trumpa z Xi w Osace wiązane są nadzieje na wznowienie negocjacji, mających zakończyć trwający od roku spór handlowy pomiędzy ich krajami. Sekretarz stanu USA Mike Pompeo zapowiadał, że Trump poruszy w rozmowie temat Hongkongu.
Protestujący, niektórzy w koszulkach z napisem "Uwolnić Hongkong", udali się również do konsulatu Wielkiej Brytanii. Jeden z uczestników niósł transparent wzywający do "uwolnienia Hongkongu spod chińskiej kolonizacji".
Szef brytyjskiej dyplomacji Jeremy Hunt powiedział we wtorek w parlamencie, że Londyn zakaże sprzedaży do Hongkongu gazu łzawiącego, i wezwał do niezależnego dochodzenia w sprawie brutalnych starć z 12 czerwca. Wywołało to gniewną reakcję chińskiego MSZ. Rzecznik resortu Geng Shuang oskarżył w środę Londyn o czynienie „nieodpowiedzialnych komentarzy i rażące ingerencje” w sprawy związane z Hongkongiem.
Autor: adso / Źródło: PAP