"Guccifer 2.0" sprzyja Trumpowi? Amerykanie niemal pewni: to agent GRU

Gorąca konwencja wyborcza demokratów
Gorąca konwencja wyborcza demokratów
tvn24
Konwencja demokratów odbywa się w Filadelfiitvn24

To, co jeszcze w poniedziałek było tylko przypuszczeniem sztabu wyborczego Hillary Clinton, teraz nabiera kształtów pewności w całym Waszyngtonie. Amerykańskie agencje wywiadowcze poinformowały Biały Dom, że "wysoce pewnym" jest to, że to właśnie hakerzy Kremla stoją za upublicznionymi przez portal WikiLeaks mailami mającymi skłócić obozy Clinton i Berniego Sandersa.

Piszący o sprawie "The New York Times" zaznacza, że służby powstrzymały się przed wskazaniem konkretnego celu hakerów. Nie mogą stwierdzić z całą pewnością, że był to zwyczajny atak, których amerykańskie instytucje doświadczają setki rocznie, czy też jego celem miało być zmanipulowanie opinii publicznej przed wyborami w USA.

Agent GRU i WikiLeaks

Nie wiadomo, jaką dokładnie drogą wykradzione informacje ze sztabu Clinton, w tym maile, w których bardzo niepochlebnie wyrażano się m.in. o Berniem Sandersie, dotarły do WikiLeaks, "NYT" zauważa jednak, że ślad na serwerach portalu prowadzi do kogoś, kto używa pseudonimu "Guccifer 2.0". Amerykańskie służby uważają, że jest to jeden z agentów GRU.

Śledztwo agencji pokrywa się w ogromnym stopniu z informacjami przekazanymi w ciągu ostatnich kilku dni przez prywatne firmy zajmujące się bezpieczeństwem w sieci - wskazuje "NYT", zaznaczając, że w tej sytuacji administracja Baracka Obamy staje przed trudną decyzją - pokazania Rosji, że będzie jej w dalszym ciągu ufała lub publicznego oskarżenia o wtrącanie się w wewnętrzne sprawy Ameryki Kremla i Władimira Putina, co doprowadziłoby do jeszcze głębszego kryzysu w relacjach.

"NYT" zauważa, że Obama był już o to pytany i w wywiadzie z NBC News nie wspomniał w tym kontekście o USA, zaznaczył jednak, że "w Europie (rosyjskie) starania o to, by wpływać na wyniki wyborów to codzienność".

Ślady wskazujące na obecność hakerów GRU, a także wcześniejszą działalność agentów FSB na serwerach demokratów omówiono w czasie ubiegłotygodniowej narady wszystkich służb wywiadowczych - dodaje nowojorski dziennik.

Kreml: Rosja ofiarą polityków za oceanem?

Na doniesienia zza oceanu zareagował już Kreml. W środę rzecznik Putina - Dmitrij Pieskow - powiedział, że "Moskwa czyni nawet bolesne uniki, byle tylko uniknąć słów, które mogłyby zostać uznane za bezpośrednie lub pośrednie wpływanie na proces wyborczy" w USA i nigdy nie ingerowała w żaden proces wyborczy, w żadnym kraju.

Pieskow stwierdził, że takie opowieści "przypominają mu straszne scenariusze, jakie ludzie opowiadają sobie w firmach do tego momentu, w którym w końcu sami zaczynają w nie wierzyć". Uznał, że Rosja w kampanii wyborczej w USA jest swego rodzaju "kartą bijącą w talii inne" i wykorzystuje się ją tyle razy, ile wydaje się być potrzebna. Jest "atutem" polityków za oceanem - uznał.

Autor: adso//gak / Źródło: New York Times, Reuters

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock

Tagi:
Raporty: