Hamid Abutalebi, z racji swojej przeszłości, nie dostał amerykańskiej wizy. Gholamali Choszrou ma podobno większe szanse. Tym samym Iran może w końcu mieć swojego ambasadora przy Organizacji Narodów Zjednoczonych, która ma siedzibę w Nowym Jorku.
57-letni Abutalebi w młodości należał do radykalnej organizacji studenckiej, która w listopadzie 1979 r. przypuściła szturm na ambasadę Stanów Zjednoczonych w Teheranie, a następnie przez 444 dni przetrzymywała ponad 50 amerykańskich dyplomatów jako zakładników.
Choć sam twierdził, że nie należał bezpośrednio do studenckiej organizacji i służył jej jedynie jako tłumacz, Amerykanów to nie przekonało. Nominację Teheranu "celową i jednoznaczną zniewagą Stanów Zjednoczonych" nazwał republikański senator Ted Cruz, inicjator ustawy przewidującej, że wizy USA nie może dostać osoba, która była zaangażowania w szpiegostwo, terroryzm lub zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.
Napisana specjalnie w związku ze sprawą Abutalebiego ustawa została przyjęta w kwietniu 2014 r. przez Kongres i Irańczyk wizy nie dostał, mimo że był doradcą prezydenta Hasana Rowhaniego, który opowiada się - choć nie oficjalnie - za wznowieniem relacji z Waszyngtonem.
Jak nie Abutalebi to Choszrou
Abutalebi, który ukończył socjologię na francuskiej Sorbonie i od trzydziestu lat pracuje w irańskim ministerstwie spraw zagranicznych oraz był ambasadorem Iranu m.in. w Brukseli i Rzymie, został więc w kraju. Teraz, kilka miesięcy po tamtych wydarzeniach, Teheran wysunął kolejnego ambasadora - to Gholamali Choszrou, dyplomata i absolwent jednej z nowojorskich uczelni.
Choszrou ma za sobą m.in. staż na stanowisku wiceministra spraw zagranicznych w latach 2002-2005 w rządzie umiarkowanego prezydenta Mohammada Chatamiego, a w Nowym Jorku przy ONZ już był w randze ambasadora w latach 1989 - 1995.
Zgoda "niemal pewna"
Irańskie media, informując o nominacji, nie podały, czy Choszrou zyskał już akceptację USA i tym samym amerykańską wizę. Jednak rozmówcy agencji Reutera twierdzą, że taka zgoda - przedyskutowana już ponoć na najwyższym szczeblu - jest "niemal pewna". Tym bardziej, że Choszrou był już na placówce w Nowym Jorku, więc był już zapewne "prześwietlany" pod kątem swojego ewentualnego udziału w antyamerykańskich wystąpieniach.
Stany Zjednoczone i Iran nie utrzymują stosunków dyplomatycznych od czasów rewolucji islamskiej w 1979 roku, co czyni placówkę Teheranu przy ONZ tym bardziej cenną, skoro za jej pośrednictwem można prowadzić nieformalne rozmowy z Waszyngtonem. To szczególnie istotne obecnie, gdy między mocarstwami (USA, Rosja, Chiny, Francja, Wielka Brytania i Niemcy) a Iranem toczą się rozmowy w sprawie jego programu atomowego.
Autor: mtom / Źródło: reuters, pap
Źródło zdjęcia głównego: WorldIslandInfo.com