Niespełna sześć tysięcy osób protestowało we Francji w 33. sobotę z rzędu na wezwanie antyrządowego ruchu "żółtych kamizelek" - poinformowało francuskie MSW. To najgorszy frekwencyjny wynik ruchu od początku protestów w listopadzie 2018 roku - wskazały źródła rządowe.
W skali całego kraju manifestowało 5 769 osób, a więc o blisko połowę mniej niż tydzień temu - podał resort spraw wewnętrznych.
Oficjalne dane tradycyjnie kontestowali organizatorzy protestów, którzy na Facebooku poinformowali, że demonstrantów było ogółem 10,2 tys.
Najniższa frekwencja "żółtych kamizelek"
Według MSW w Paryżu po południu zgromadziło się 1,3 tys. osób. W Rennes na zachodzie kraju lokalne władze mówiły o kilkuset manifestantach, informowano też o starciach i podejmowanych przez demonstrantów próbach przedostania się do centrum miasta.
W Lille na północy Francji protestowało - według reportera AFP - ok. 500 "żółtych kamizelek". Według jednego z organizatorów pięciu demonstrantów zostało zatrzymanych i umieszczonych w areszcie.
Dochodziło do aktów wandalizmu, w tym do podpalania koszy na śmieci i bicia szyb. Co najmniej jeden manifestant odniósł obrażenia.
Protesty odbiły się na Macronie
Ruch "żółtych kamizelek" od listopada 2018 roku protestuje przeciw reformom społecznym i gospodarczym rządu prezydenta Francji Emmanuela Macrona.
Mimo obniżającej się frekwencji cotygodniowe demonstracje antyrządowe mocno osłabiły notowania Macrona. Słabnąca popularność prezydenta przełożyła się także na jego partię Republiko Naprzód!, na którą w wyborach do PE zagłosowało 22,4 proc. wyborców. Na pierwszym miejscu uplasowała się lista skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen, zdobywając 23,3 proc. głosów.
Autor: ft//rzw / Źródło: PAP