Około tysiąca demonstrantów zgromadziło się w sobotę w Kabulu w proteście wobec działań centralnej komisji wyborczej, która ich zdaniem próbuje manipulować wynikiem drugiej tury wyborów prezydenckich z 14 czerwca.
Skandowano m.in. "Do ostatniej kropli krwi będziemy bronić swojego głosu". Porządku podczas protestu, który przebiegał w sposób pokojowy, pilnowało kilkuset funkcjonariuszy oddziałów prewencyjnych policji.
Osobna, licząca kilkuset uczestników, demonstracja ruszyła z północnej części Kabulu w stronę położonego pod miastem lotniska międzynarodowego.
- Nie chodzi o to, kto zostanie prezydentem, tylko o to, że dochodzi do oszustw, co w ogóle nie powinno mieć miejsca - powiedział agencji AP jeden z uczestników drugiego z protestów.
Pochód powstrzymała policja, która na drodze przemarszu ustawiła blokadę. W rezultacie przez pewien czas nikt nie mógł się dostać na stołeczne lotnisko ani się z niego wydostać.
Kandydat żąda przerwania liczenia głosów
Dr Abdullah, były minister spraw zagranicznych i jeden z dwóch kandydatów w drugiej turze wyborów prezydenckich, w czwartek oskarżył komisję wyborczą o oszustwa przy liczeniu głosów i zapowiedział, że nie uzna podanych przez nią wyników.
Abdullah w pierwszej turze głosowania 5 kwietnia uzyskał 45 proc. głosów, a jego rywal Aszraf Ghani - 31,5 proc. Według wstępnych danych, uzyskanych przez sztab Abdullaha i przez niego kwestionowanych, po drugiej rundzie prowadzi Ghani z prawie milionem głosów przewagi.
Obserwatorzy obawiają się walki o władzę
Grupa obserwatorów wyborczych i misja ONZ w Afganistanie zwróciły się do obu kandydatów, by uznali werdykt komisji, gdy zostanie ogłoszony.
Wstępne oficjalne rezultaty drugiej tury mają być znane 2 lipca.
Obserwatorzy obawiają się, iż oskarżenia o manipulacje wyborcze mogą doprowadzić do długotrwałej i paraliżującej walki o władzę oraz uniemożliwić pierwsze demokratyczne przekazanie władzy w historii Afganistanu.
Autor: kło/kka/kwoj / Źródło: PAP