W Sudanie zapowiadane zawieszenie broni między siłami rządowymi i paramilitarną grupą RSF nie wstrzymało całkowicie walk, choć na kilka godzin nieco uspokoiło sytuację. W stołecznym Chartumie i innych miastach wciąż dochodzi do starć. Organizacje humanitarne działające na miejscu alarmują, że walki nie pozwalają na bezpieczną ewakuację cywilów oraz wywiezienie ciał, które leżą na ulicach.
Kolejne, 24-godzinne zawieszenie broni w Sudanie weszło w życie o godzinie 18 w środę. Była to kolejna - jak się okazuje nieudana - próba uspokojenia sytuacji.
Mimo tymczasowego rozejmu starcia nie ustały, a w wielu miastach wciąż słychać eksplozje i strzały. Walki trwają zarówno w Chartumie, jak i w sąsiednim mieście Omdurman i w innych regionach kraju, takich jak Darfur oraz obszary północnego i wschodniego Sudanu, w pobliżu granic z Egiptem i Etiopią.
Ciała na ulicach, rośnie bilans ofiar
Od soboty, gdy wybuchły walki między dwiema stronami, wywołane politycznym sporem dotyczącym włączenia RSF do regularnych sił zbrojnych, organizacje humanitarne proszą o rozejm, który umożliwiłby im dotarcie do rannych, ewakuację cywilów i zebranie zwłok leżących na ulicach. Próbę podejmowano już czterokrotnie, jednak zwykle, po krótkim okresie względnego spokoju, strony konfliktu powracały do walk, w których wykorzystywane są czołgi i dochodzi do ataków powietrznych.
"Żadna ze stron konfliktu nie zagwarantowała nam możliwości działania, nie mogliśmy wysłać medyków ani karetek pogotowia" - przekazali przedstawiciele sudańskiego Stowarzyszenia Medycznego.
Mieszkańcom stolicy kraju, którzy ukrywają się w swoich domach przed strzelaninami na ulicach, brakuje żywności i innych zapasów. Wiele szpitali zostało zniszczonych lub są przepełnione rannymi. W funkcjonujących szpitalach pracuje wyczerpany personel - donosi agencja AP.
W ciągu ostatnich pięciu dni zginęło blisko 300 osób, a ponad 3 tysiące zostało rannych - wynika z danych ONZ. Liczby te mogą być jednak o wiele wyższe, ponieważ ciała, które leżą na ulicach nie mogą zostać policzone. Sudańskie Stowarzyszenie Medyczne przekazało we wtorek, że zginęło co najmniej 174 cywilów. Na razie nie są dostępne nowsze dane.
Po tym jak we wtorek wieczorem kolejne zapowiadane zawieszenie broni nie doszło do skutku, setki osób próbowały uciekać ze stolicy, która stała się areną walk.
Pogrzebane nadzieje na demokratyzację kraju
Konflikt zniweczył nadzieje na rozwój demokracji w Sudanie i może odegrać ważną rolę w regionalnej rywalizacji między Rosją a Stanami Zjednoczonymi - ocenia agencja Reutera. Sudan położony jest w strategicznym miejscu między Egiptem, Arabią Saudyjską i Etiopią. Ministerstwo obrony sąsiedniego Czadu przekazało, że przez granice kraju przechodzą "tysiące uchodźców, szukających schronienia", którzy uciekają przed konfliktem w Sudanie.
Armia Sudanu poinformowała w czwartek, że 177 żołnierzy egipskich, którzy w momencie wybuchu walk przebywali w Sudanie na wspólnych ćwiczeniach, zostało z sukcesem ewakuowanych do kraju.
Również w czwartek generał Chalifa Haftar, ważna postać libijskiej sceny politycznej, który przy wsparciu CIA założył paramilitarną organizację dążącą do obalenia libijskiego dyktatora Muammara Kadafiego, zaprzeczył, jakoby oferował wsparcie jednej ze stron konfliktu w Sudanie. Jego biuro zapewniło, że Libijska Armia Narodowa (LNA), której dowodzi Haftar, jest gotowa do odegrania roli mediatora między siłami zbrojnymi Sudanu a RSF.
Na początku tego tygodnia reporterka stacji CNN Nima Elbagir stwierdziła, że obecny konflikt to "rezultat rosyjskiej walki o wpływy i wykorzystywania (przez Rosję) sudańskich zasobów złota".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Omer Erdem/Anadolu Agency via Getty Images