Były prezydent Niemiec został oskarżony o przyjęcie łapówki od producenta filmowego Davida Groenewolda. W 2008 roku Wulff miał za pieniądze zachęcić Siemensa do wsparcia dystrybucji filmu „John Rabe".
Prokuratura w Hanowerze podejrzewa Wulffa, że w czasach gdy był jeszcze premierem landu Dolna Saksonia, lobbował na rzecz filmu „John Rabe". To obraz o historii menedżera Siemensa, który pracował w czasach nazistowskich w Chinach.
Kolacja to łapówka?
W zamian za załatwienie sponsora, producent filmowy David Groenewold miał zapłacić 719,4 euro za hotel i opiekę dla dzieci Wulffa podczas festiwalu Oktoberfest w Monachium w 2008 roku. Biznesmen zapłacił także 3 209 euro za ekskluzywną kolację z Wulffem. - Wydaje się wielce prawdopodobne, że miało to zmotywować Wulffa do zabiegania u Siemensa o wkład w dystrybucję filmu - powiedział prokurator Hans-Juergen Lendeckel. - Dzień po wizycie na Oktoberfest, Groenewold poprosił Wulffa o kontakt z dyrektorem generalnym Siemensa Peterem Loescherem - dodał.
Historyczny przypadek
Zarówno Wulff jak i Groenewold odmówili pójścia na ugodę z prokuraturą i zapłacenia 20 tys. euro w zamian za umorzenie sprawy. Prawnicy oskarżonych twierdzą, że ich klienci nie zrobili niczego złego. - W procesie Wulff udowodni swoją niewinność - powiedział adwokat byłego prezydenta Bernd Muessig.
Według agencji dpa nie jest jeszcze przesądzone, czy proces rzeczywiście rozpocznie się, gdyż sąd w Hanowerze musi najpierw rozstrzygnąć, czy przyjmie sprawę do rozpatrzenia. Rzecznik sądu powiedział, że sprawdzenie, która izba jest właściwa, może potrwać kilka miesięcy.
Byłby to pierwszy w historii Republiki Federalnej Niemiec przypadek postawienia przed sądem osoby, która sprawowała najwyższy urząd w państwie.
Dymisja w cieniu skandalu
17 lutego 2012 roku Wulff podał się do dymisji po tym, jak dziennik "Bild" ujawnił, że prezydent zataił wyjątkowo korzystnie oprocentowaną pożyczkę od żony zaprzyjaźnionego biznesmena. Później doszły kolejne zarzuty o związki prezydenta z zamożnymi przedsiębiorcami, z których uprzejmości chętnie korzystał, na przykład spędzając wakacje w ich posiadłościach.
Prezydent zaszkodził sobie jeszcze próbami nacisków na media. "Bild" informował, że Wulff próbował zapobiec publikacji artykułu o zatajeniu pożyczki i zadzwonił w tym celu do redaktora naczelnego gazety, grożąc sankcjami prawno-karnymi. Prezydent twierdzi, że zwrócił się jedynie o przesunięcie publikacji o jeden dzień, do czasu jego powrotu z podróży zagranicznej. 52-letniemu Wulffowi przysługuje dożywotnia emerytura w wysokości blisko 200 tys. euro rocznie, a także biuro z sekretarzem i samochód z kierowcą.
Autor: rf//bgr / Źródło: Bloomberg, PAP, Reuters