- 10 osób zginęło w ataku, do jakiego doszło we wtorek w szkole w austriackim mieście Graz.
- Napastnikiem był były uczeń placówki. Znał go pan Roman Jasik, z którym rozmawiała Małgorzata Marczok.
- Reporterce TVN24 mężczyzna zrelacjonował przebieg tragicznego dnia.
W szkole w Graz, na południu Austrii, Roman Jasik pracuje od 15 lat. Jak sam mówi, jest woźnym czy też "kierownikiem od wszystkiego". We wtorek, kiedy doszło do strzelaniny, pan Roman był w pracy. W momencie, gdy napastnik otworzył ogień nie było go w samym budynku szkoły. Opuścił go zaledwie kilkanaście minut wcześniej. Wyszedł, bo został poproszony przez dyrektorkę o zakup kwiatów. Jak przyznaje, gdyby został, "byłoby źle".
- Myślę, że dziś byśmy nie rozmawiali - mówi Małgorzacie Marczok pan Roman. - Jestem pierwszym (pracownikiem – red.), który idzie i kontroluje, wszystko co się dzieje (w szkole). Miałem szczęście od boga – dodaje. Woźny przyznaje, że choć nie raz słyszał o napadach z bronią w Stanach Zjednoczonych czy innych państwach, nigdy nie przypuszczał, że do jednego z nich może dojść w Grazu. - Nigdy nie wyobrażaliśmy sobie, że to się u nas w szkole stanie - podkreśla.
Roman Jasik, pracownik szkoły w Grazu o ataku
O tym, że w szkole wywiązała się strzelanina pan Roman dowiedział od innego pracownika placówki. - Kolega zadzwonił, powiedział, że w szkole jest napad z bronią. Wróciłem, ale naturalnie nie dojechałem już do szkoły, bo było wszystko obstawione policją - wspomina. Już na miejscu Roman Jasik zaczął współpracę z policją. Jak mówi, w szkole "zna każdy kąt", więc podpowiadał służbom "gdzie, co i jak".
Pan Roman przyznaje, że znał też napastnika. Ten - jak mówi - uczęszczał do placówki przez trzy lata. Powtarzał klasy i ostatecznie nie ukończył szkoły w Grazu. - Był osamotniony i izolowany przez uczniów - mówi pan Roman. Reporterce TVN24 opowiada też o przebiegu ataku, tym, jak wygląda teraz życie mieszkańców Grazu i pożegnaniu ze zmarłymi współpracownikami. Cała rozmowę można obejrzeć w TVN24+.
Autorka/Autor: jdw
Źródło: TVN24+
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/DANIEL NOVOTNY