Irit Lahav i jej córka przeżyły kilkunastogodzinny atak na ich osadę dzięki temu, że zabarykadowały drzwi. Terroryści trzykrotnie usiłowali dostać się do pomieszczenia, w którym się schroniły. Lee Sasi widziała, jak w jej wujka rzucono granatem. Rafael Zimerman opowiada: przykryłem się ciałami zmarłych. CNN rozmawiało z ludźmi, którzy ocaleli z sobotniego ataku Hamasu na Izrael.
Na portalu CNN opublikowano relację czworga ocalałych z sobotniego ataku Hamasu na Izrael - Irit Lahav, Rafaela Zimermana, Lee Sasi oraz Amira Bena Natana. - To było jak niekończący się koszmar - wyznała w rozmowie z reporterką stacji Irit Lahav, opisując wydarzenia sobotniego poranka.
Izraelskie domy wybudowane po 1993 roku muszą być wyposażone w schrony przeciwrakietowe. Są to pomieszczenia ze wzmocnionymi, betonowymi ścianami i ciężkimi, stalowymi drzwiami. W takim właśnie pokoju Irit Lahav ukryła się wraz z córką, gdy rozpoczął się sobotni atak Hamasu na jej kibuc (osadę - red.) Nir Oz. Jak przyznaje kobieta, początkowo sądziła ona, że "jest to zwykły atak bombowy, do których jesteśmy przyzwyczajeni od lat". Później otrzymała jednak wiadomość od sąsiada, który zauważył wdzierających się do kibucu uzbrojonych terrorystów, i postanowił ją ostrzec.
Irit Lahav i jej córka przeżyły atak Hamasu. Zabarykadowały drzwi wałkiem do ciasta i odkurzaczem
Schron, w którym przebywała wówczas Irit Lahav z córką, był przystosowany do przetrwania ataku bombowego, ale nie ataku zbrojnego - nie posiadał on bowiem zamka, umożliwiającego zamknięcie się od wewnątrz. Gdy kobieta zdała sobie z tego sprawę, zaczęła gorączkowo esemesować do bliskich, jak może ochronić siebie i dziecko. W tym czasie zaczęły do niej dobiegać "wszechobecne odgłosy broni automatycznej".
Z pomocą przyszedł jej brat, który przesłał jej zdjęcie prowizorycznej konstrukcji, złożonej z dwóch kijów od mioteł, dzięki której zabarykadował drzwi w swoim schronie. - 'Nie mam żadnych mioteł', pomyślałam. Zastanawiałam się, co mogę zrobić. Potem przypomniałam sobie jednak, że mam wałek do ciasta, więc go wzięłam. Później sięgnęłam również po odkurzacz pionowy – opisuje CNN Lahav. - Liczyła się każda sekunda, słyszałam, że członkowie Hamasu się zbliżają - dodała Izraelka, opisując gorączkową próbę stworzenia barykady. - Ciężko to sobie wyobrazić. Wiedziałam, że jeśli (terroryści – red.) się włamią, zginiemy, a właśnie przywiązywałam (odkurzacz oraz wałek - red.) do drzwi - przyznała w rozmowie z CNN Irit Lahav, dodając, że czuła wówczas "jedynie strach". Gdy kobieta usiłowała zablokować drzwi, zza nich słyszała już krzyczących mężczyzn.
Po skonstruowaniu barykady Irit Lahav ukryła się wraz z córką pod znajdującym się w pokoju stołem. Chwilę później napastnicy zaczęli dobijać się do drzwi pomieszczenia. - Nic więcej nie mogłyśmy zrobić. Chowając się w ciemności, przytuliłyśmy się do siebie z córką - opisuje Lahav. - Zaczęłyśmy mówić sobie, jak bardzo się kochamy. Myślałyśmy, że umrzemy, napastnicy nie przestawali szturmować drzwi. Byłam pewna, że zabezpieczenie z odkurzacza i wałka nie wytrzyma - relacjonuje Izraelka w rozmowie z CNN. Gdy po około 8-10 minutach terroryści opuścili dom Irit Lahav, kobieta poczuła ulgę. Nie była ona jednak długotrwała, ponieważ około godzinę później w jej domu zjawiła się jeszcze większa grupa terrorystów z Hamasu, którzy zaczęli ponownie dobijać się do drzwi schronu. - To było przerażające. Potem (terroryści - red.) przyszli po raz trzeci. To było jak niekończący się koszmar – opisuje Izraelka. Zgodnie z szacunkami kobiety, w sobotnim ataku życie straciło około 30 procent mieszkańców jej kibucu. Lahav i jej córce udało się przeżyć.
ZOBACZ TEŻ: "Inbal to bohaterka". 25-latka uratowała mieszkańców kibucu przed Hamasem, kierując jego obroną
"Przykryłem się zwłokami". Relacja Izraelczyków ocalałych z festiwalu muzycznego
Rafael Zimerman był jednym z tysięcy uczestników festiwalu muzycznego zorganizowanego nieopodal Strefy Gazy, który sobotniego ranka został zaatakowany przez członków grupy terrorystycznej Hamas. W rozmowie z dziennikarzem CNN mężczyzna wyznał, że gdy rozpoczął się atak rakietowy, wraz z przyjaciółmi zaczął uciekać przed gradem "niezliczonych pocisków". Grupie "udało się zatrzymać samochód", którym przewieziono ich do pobliskiego bunkra. Zimerman i jego przyjaciele byli jednymi z 50 osób, które jako pierwsze dotarły do schronu, z uwagi na co znajdowali się głęboko w jego środku. - Po nas weszło do niego jeszcze około 30-40 osób. Schron był naprawdę mały - opisywał Zimerman.
Mimo że mężczyzna nie znajdował się blisko wejścia do schronu, słyszał odgłosy toczącej się tam walki między policjantami a terrorystami. W pewnym momencie do bunkra wrzucony został pocisk gazowy. - Po 30 sekundach oddychanie stało się niemal niemożliwe - relacjonował mężczyzna, dodając, że w późniejszym czasie napastnicy zaczęli ostrzeliwać znajdujących się wewnątrz schronu i rzucać w ich stronę granaty hukowo-błyskowe. - Przykryłem się ciałami zmarłych, licznymi ciałami. Leżałem tak przez wiele godzin. Chciałem po prostu umrzeć. Chciałem tylko umrzeć w spokoju, tak bardzo cierpiałem z powodu gazu - wyznał mężczyzna. Jak dodał, jest on jedną z nielicznych osób, którym udało się wyjść z bunkra żywo. - To cud. Przeżyłem i muszę się z tego cieszyć - powiedział, rozmawiając z CNN.
ZOBACZ TEŻ: Jego żonę i córki porwali terroryści z Hamasu. "Nie krzywdźcie ich, weźcie mnie w zamian"
Portal opisuje także historię 25-letniej Lee Sasi. Kobieta, podobnie, jak Zimerman, przeżyła atak na festiwal muzyczny, ukrywając się pod zwłokami osób, z którymi przebywała w schronie. - Widziałam tak wiele rzeczy, że nie potrafię ich nawet opisać. Widziałam wnętrzności innych, miałam na sobie kawałki ciał innych ludzi. Musiałam zakopać się pod zwłokami, by uchronić się przed ciskanymi w nas granatami, przed ostrzałem karabinowym - wyjawiła CNN Sasi. 25-latka opisała, że gdy leżała w bunkrze, widziała, jak w jej wujka i znajdującą się obok kobietę rzucono granatem. - Byłam w szoku. Nie umiałam nawet płakać, byłam w trybie przetrwania - stwierdziła, opisując spędzone wewnątrz pomieszczenia godziny.
Amir Ben Natan również był uczestnikiem izraelskiego festiwalu muzycznego. Przetrwał, chowając się przed terrorystami w krzakach. Gdy inni zaczęli uciekać w stronę pobliskiego pola, mężczyzna "dostrzegł po swojej lewej stronie krzaki". - Pomyślałem, że może uda mi się w nich schować. Uznałem to za najlepszą opcję, więc tam wszedłem. Jakąś godzinę później zjawili się policjanci. Wtedy wraz ze mną w krzakach chowało się już kilka osób. Kazali nam stamtąd wyjść. Nie czułem się tam bezpiecznie, więc chwilę po tym postanowiłem ukryć się w innych krzakach. Gdy tam byłem, słyszałem odgłosy toczących się walk. Wiedziałem, że w każdej chwili może we mnie trafić kula lub granat. Po chwili zapadła cisza. Usłyszałem, jak terroryści rozmawiają ze sobą tuż obok mnie i modliłem się, żeby mnie nie znaleźli - wyznał Amir Ben Natan.
Na festiwalu, zorganizowanym w pobliżu sąsiadującego ze Strefą Gazy kibucu Reeim, w nocy z 6 na 7 października, bawiło się około czterech tysięcy osób - szacuje BBC. Był to festiwal muzyki trance z okazji żydowskiego Sukkot (Święto Szałasów - red.). Jego teren był jednym z pierwszych, jaki zaatakowali terroryści z Hamasu. W niedzielę wieczorem agencja Reutera, powołując się na media izraelskie, podała, że z terenu imprezy zebrano co najmniej 260 ciał.
Zgodnie z najnowszymi szacunkami BBC, opublikowanymi w nocy z środy na czwartek, liczba ofiar śmiertelnych w Izraelu sięgnęła 1200. W Strefie Gazy od izraelskich nalotów zginęło kolejnych 1100 osób.
Źródło: CNN, BBC, TVN24.pl