Wśród wielu ugrupowań rebelianckich w Syrii pojawiła się siła, która równie sprawnie walczy, jak prowadzi negocjacje, jest samowystarczalna finansowo i prezentuje umiarkowane poglądy. Według ekspertów Ahrar asz-Szam, czyli Wolni Ludzie Syrii, mają szanse odegrać dużą rolę w zakończeniu wojny domowej w tym kraju.
Gdy przed rokiem w zamachu bombowym zginęli niemal wszyscy przywódcy Ahrar asz-Szam spodziewano się, że to koniec tego rebelianckiego ugrupowania w Syrii. Ale utworzona przez ludzi Al-Kaidy grupa przetrwała i wróciła jeszcze silniejsza.
Lider islamistycznej koalicji
Zaledwie kilka miesięcy później, w sile co najmniej 2 tysięcy bojowników, grupa dołączyła do rebelianckiej koalicji, która zdobyła ważne syryjskiej miasto Idlib. W tym czasie Ahrar asz-Szam wyrosło na najbardziej wpływowe ugrupowanie w islamistycznej koalicji Armii Podboju (Dża'isz al-Fateh), która od miesięcy zadaje najcięższe klęski wojskom Baszara al-Asada.
Znaczenie Ahrar asz-Szam szybko rośnie i frakcja ta bywa już uważana za największe z rebelianckich ugrupowań w Syrii obok Państwa Islamskiego. Na kontrolowanych przez siebie obszarach tworzy biura, które zajmują się nie tylko kwestiami politycznymi i wojskowymi, ale też religijnymi, społecznymi i finansowymi.
Ugrupowanie kontroluje również jedyne oficjalne przejście graniczne z Turcją w Bab al-Hawa, co zapewnia mu znaczący dopływ gotówki, a także cieszy się poparciem władz w Ankarze.
"Zalążek państwa"
Jak zauważa Reuters, pojawienie się w Syrii silnych ugrupowań rebelianckich takich jak Ahrar asz-Szam, które jednocześnie są sprawne militarnie i posiadają silną reprezentację polityczną, może stanowić rozwiązanie największego problemu opozycji wobec reżimu Asada. Dotychczas bojownicy walczący w Syrii i opozycyjna polityczna koalicja przebywająca w Turcji w ogóle ze sobą nie współpracowały.
Zachodni dyplomaci określają Ahrar asz-Szam jako zdecentralizowaną, pragmatyczną grupę, która jest otwarta na współpracę z innymi rebeliantami i najprawdopodobniej odegra ważną rolę w przyszłych rozmowach pokojowych w Syrii.
Jeden z przywódców ugrupowania, chcący zachować anonimowość, twierdzi wręcz, że ugrupowanie jest już dziś "zalążkiem państwa". - Fakt, że przetrwało ono zamordowanie całego przywództwa i wróciło silniejsze, świadczy o instytucjonalnej sile tego ruchu - powiedział w rozmowie z agencją Reutera.
Doświadczenie w negocjacjach
Przywódcy Ahrar asz-Szam nie ukrywają z resztą swoich ambicji i już obecnie angażują się w negocjacje z syryjskimi władzami oraz ich sojusznikami z libańskiego Hezbollahu. Prowadzone są m.in. rozmowy na temat losu dwóch oblężonych przez rebeliantów miast w prowincji Idlib. Choć rozmowy załamały się już przynajmniej dwukrotnie, za każdym razem były reaktywowane dzięki wsparciu Turcji i Iranu, regionalnych potęg, które w Syrii stanęły po dwóch stronach barykady.
Udział w tych negocjacjach daje przywódcom Ahrar asz-Szam doświadczenie negocjacyjne, bezcenne by zakończyć wojnę domową w Syrii, a także świadczy o ich wysokiej pozycji wśród innych ugrupowań rebelianckich, które uznają postanowienia wynegocjowanych porozumień.
Zachód może czuć ulgę?
Wzrost znaczenia tego ugrupowania może przy tym, według agencji Reutera, stanowić ulgę dla państw Zachodu, ponieważ - w przeciwieństwie do pierwotnego przywództwa, które zginęło w ubiegłorocznym zamachu - Ahrar asz-Szam prezentuje obecnie umiarkowane stanowisko. Nie nawołuje do światowego dżihadu i podkreśla, że reprezentuje naród syryjski, a jego wysiłek zbrojny nie będzie wykraczał poza granice Syrii.
Jednocześnie jego przedstawiciele krytykują islamskich fundamentalistów, w tym bojowników Państwa Islamskiego i zapewniają, że gwarantują poszanowanie praw mniejszości religijnych.
Autor: mm\mtom / Źródło: Reuters, tvn24.pl