Niedziela w dzielnicy Daszti Barczi była dniem żałoby. Dookoła rozlegały się lamenty rodzin grzebiących swoje córki. Najstarsze z nich miały 18 lat, najmłodsze - 11. To ofiary sobotniego zamachu bombowego na szkołę w Kabulu.
Do zamachu bombowego doszło w sobotę przy jednym z liceów w Kabulu. Zamachowiec samobójca najpierw wysadził przed bramą szkoły samochód wypełniony materiałami wybuchowymi. Kiedy uczennice wybiegły w panice z budynku na ulicę, doszło do dwóch kolejnych eksplozji. Według najnowszych informacji zginęło 85 osób, a 147 zostało rannych. Prawie wszystkie ofiary to dziewczęta, bo o tej godzinie w koedukacyjnym liceum to one miały zajęcia.
"Za metalową bramą liceum Sayed ul-Shuhada, poskręcaną od wybuchu, rzeczy dziewczynek – poszarpane plecaki, zwęglone zeszyty, zgniecione kapcie, powyrywane kartki z notatkami – zostały ułożone w stos" - pisze "New York Times".
Tłumy żałobników, stosy trumien i lament
Niedziela w hazarskiej dzielnicy Daszti Barczi była dniem żałoby. Dookoła rozlegały się lamenty Hazarów grzebiących swoje córki. Najstarsze z nich miały 18 lat, najmłodsze - 11. Jak pisze "NYT", niektóre ciała były tak okaleczone od eksplozji, że nie dało się ich zidentyfikować.
Część ofiar pochowano na położonym na wzgórzu hazarskim "Cmentarzu Męczenników". Drewniane trumny, w których spoczywały owinięte w całuny ciała zamordowanych, wnoszono po stromym zboczu. Na szczycie układano je jedna na drugiej. Ledwo starczyło miejsca na wszystkie groby - relacjonuje "New York Times".
- Dziś grzebiemy je razem z tysiącami ich marzeń - powiedział w rozmowie z nowojorskim dziennikiem Ghulam, jeden z mieszkańców dzielnicy Daszti Barczi. Jak dodał, zaatakowane liceum to jedna z najbiedniejszych szkół w okolicy. - Te dziewczynki nie miały nawet 15 centów na chleb - stwierdził mężczyzna.
W niedzielę przed wejściem do jednego z meczetów, w którym odbyły się ceremonie pogrzebowe ofiar zamachu, zaparkowano taczki wypełnione zakrwawionymi dziewczęcymi ubraniami, zapakowanymi w plastikowe torby. W podziemiu innego meczetu, gdzie modliły się ubrane w czarne szaty kobiety - matki, babki i ciotki zamordowanych - słychać było głośne szlochanie. W trzeciej świątyni mężczyźni z posępnymi twarzami szemrali między sobą o chwyceniu za broń - relacjonuje nowojorski dziennik.
"Dlaczego zasługujemy na śmierć?"
Hazarowie to szyicka mniejszość, stanowiąca kilkanaście procent mieszkańców Afganistanu. Po rozpoczęciu amerykańskiej interwencji w tym kraju w 2001 roku Hazarowie byli tą grupą społeczeństwa, która w pełni wykorzystywała nowe możliwości edukacyjne i biznesowe w ojczyźnie. Dziś, jak zauważa "New York Times", stanowią oni znaczną część młodego pokolenia afgańskich technokratów.
Sobotni zamach to tylko kolejna odsłona dramatycznego losu Hazarów. - Wysadzają nas w powietrze na ulicach, w meczetach, w szpitalach, wszędzie - mówił w rozmowie z "NYT" Kazim Ehsani, imam jednego z miejscowych meczetów. Jak dodał, ludzie są zszokowani tym, co się stało.
Hazarowie z goryczą odnotowywali, że ponad godzinę po zamachu na miejscu tragedii nie pojawili się żadni funkcjonariusze sił bezpieczeństwa, by zapewnić ochronę lokalnej społeczności. Jak pisze "NYT", Hazarowie od dawna oskarżają władze o bezczynność w obliczu kolejnych ataków terrorystycznych wymierzonych w ich społeczność. Wycofanie się z Afganistanu amerykańskich i natowskich wojsk zdaniem wielu doprowadzi do odzyskania przez talibów kontroli nad znacznymi obszarami kraju. To scenariusz, którego Hazarowie obawiają się najbardziej. Stąd ich rosnąca determinacja, by wziąć sprawy w swoje ręce - tłumaczy "New York Times".
- Dlaczego zasługujemy na śmierć? - pytał rozgoryczony Mohammed, jeden z żałobników. - Ludzie, którzy dokonują tych zbrodni, to wrogowie ludzkości - dodał.
- Jeśli chcemy zapewnić sobie ochronę, mężczyźni i kobiety powinny chwycić za broń - twierdzi inny rozmówca "New York Times'a".
Amerykanie się wycofują, talibowie wracają
W Kabulu obowiązuje stan ostrego pogotowia po ogłoszeniu przez Waszyngton wycofania wszystkich wojsk USA z Afganistanu do 11 września. Według władz afgańskich reakcją talibów na tę zapowiedź było nasilenie ataków w całym kraju.
W poniedziałek afgańscy talibowie ogłosili trzydniowe zawieszenie broni z powodu muzułmańskiego święta Eid-al-Fitr obchodzonego na zakończenie ramadanu, miesiąca postu. Święto rozpocznie się w najbliższą środę lub czwartek, w zależności od pozycji Księżyca.
Po zamachach na World Trade Center w 2001 roku USA ogłosiły walkę z globalnym terroryzmem. Kilka miesięcy później Stany Zjednoczone rozpoczęły wojnę w Afganistanie, gdzie ukrywał się Saudyjczyk Osama bin Laden, stojący na czele Al-Kaidy, którą obarczono winą za ataki. Reżim talibów upadł w 2001 roku w wyniku interwencji sił pod wodzą USA, ale rozpoczęta wtedy wojna trwa już dwie dekady.
Rozmowy pokojowe, które toczą się od ubiegłego roku w stolicy Kataru, nie przyniosły dotychczas żadnych rezultatów.
Źródło: New York Times, BBC, PAP