- Życia Justynie nic nie wróci. Czekam na finał śledztwa i wierzę, że osoby odpowiedzialne za jej śmierć poniosą konsekwencje - mówi nam Krzysztof Karaś, mąż zmarłej kobiety. W niedzielę Prokuratura Regionalna w Rzeszowie poinformowała, że śledztwo w sprawie śmierci 32-letniej dębiczanki zostało zawieszone. Śledczy czekają na opinię zespołu biegłych. Kobieta zmarła po kilku godzinach pobytu na SOR w Dębicy, nie doczekała operacji.
- Jest już lepiej, czas powoli leczy rany, choć z początku było bardzo ciężko. Prawie w ogóle nie spałem, zostałem sam z małymi dziećmi. Trudno nam było odnaleźć się w nowej rzeczywistości - mówi w rozmowie z tvn24.pl mąż zmarłej kobiety.
Pan Krzysztof z dziećmi wyprowadził się z Dębicy. - Wynajem mieszkania okazał się zbyt drogi, komunalnego nie dostaliśmy. Brakowało na życie, trzeba było podjąć decyzję o przeprowadzce - opowiada.
I dodaje: - Musimy sobie jakoś sobie radzić. Koleżanka pomaga mi przy dzieciach, jakoś powoli to idzie do przodu. Synowie chodzą do nowej szkoły, mają sporo nowych znajomych, lepiej sobie radzą, chociaż wspomnienia wracają. Ostatnio Jasio narysował grób, krzyże i napisał "mamo tęsknię", ale widzę po nim i po Kubie, że powoli zaczynają się od tego odrywać, może nie "zapominać", bo tego, co się wydarzyło, nie da się zapomnieć, ale zachowują się inaczej, niż kilka miesięcy temu.
Mąż zmarłej kobiety czeka na finał śledztwa. - W piśmie, które dostałem z prokuratury z informacją o wstrzymaniu śledztwa pada wiele pytań odnośnie okoliczności śmierci mojej żony. Życia Justynie nic nie wróci. Czekam na finał śledztwa i wierzę, że osoby odpowiedzialne za jej śmierć poniosą konsekwencje za to, co się stało. Myślę, że gdyby w porę zareagowano, Justyna byłaby dzisiaj z nami - podsumowuje.
Śledztwo pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci
Prokuratura Regionalna w Rzeszowie prowadzi śledztwo w sprawie narażenia 32-letniej Justyny z Dębicy na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez ratowników medycznych oraz personel SOR Szpitala Powiatowego w Dębicy, wskutek czego doszło do nieumyślnego spowodowania jej śmierci.
Rzeczniczka tej prokuratury Hanna Biernat-Łożańska poinfomowała w niedzielę, że prokurator prowadzący sprawę zwrócił się do Biura Ekspertyz Sądowych w Lublinie o sporządzenie opinii w śledztwie przez zespół biegłych lekarzy z zakresu: ratownictwa medycznego, kardiologii, medycyny sądowej i ewentualnie innych specjalności, jeżeli taką potrzebę zgłoszą biegli.
Śledztwo zawieszone, czas oczekiwania na opinię do 1 czerwca 2024
- Z uwagi na długi czas oczekiwania na opinię ekspertów, który uniemożliwia prowadzenie postępowania, zgodnie z przepisami Kodeksu postępowania karnego prokurator zawiesił śledztwo do czasu otrzymania opinii – wyjaśniła prokurator.
Chodzi o art. 22 paragraf 1 Kodeksu postępowania karnego, który mówi: jeżeli zachodzi długotrwała przeszkoda uniemożliwiająca prowadzenie postępowania (…), postępowanie zawiesza się na czas trwania przeszkody.
Dopytywana o termin otrzymania opinii rzeczniczka odpowiedziała, że zostanie ona sporządzona przez biegłych najdalej w terminie do 1 czerwca 2024 roku. Zastrzegła, że termin został uzgodniony pisemnie z biegłymi, po uprzednim oszacowaniu przez nich obszerności materiału dowodowego oraz czasu potrzebnego do jego analizy i opracowania ekspertyzy. Jak dodała, biegli będą musieli przeanalizować zebrany materiał dowodowy i ocenić prawidłowość postępowania lekarzy i innych pracowników służby zdrowia zajmujących się pokrzywdzoną pacjentką.
- Wnioski z uzyskanej przez prokuratora kompleksowej opinii biegłych lekarzy będą warunkowały dalszy tok postępowania – zaznaczyła Biernat-Łożańska.
Duszności, ból w klatce piersiowej, problemy ze wzrokiem
Dramat rozegrał się 24 stycznia tego roku. Pani Justyna przebywała w domu z mężem i dziećmi. Około godziny 16 nagle źle się poczuła. Jak relacjonował w rozmowie z tvn24.pl mąż kobiety, miała duszności i odczuwała ból w klatce piersiowej, skarżyła się też na problemy ze wzrokiem.
Wezwani przez męża ratownicy medyczni wykonali badania, m.in. EKG, które wykazało zmiany w pracy serca. Ratownicy zostali też poinformowani przez męża kobiety, że może ona być obciążona zespołem Marfana, należącym do chorób tkanki łącznej i powodującym m.in. tętniaki.
Tomografia o 21.15, transport na operację po północy, o 1.15 śmierć
32-latka została przewieziona na SOR w Dębicy. Tam przeszła liczne badania, m.in. o godzinie 21.15 wykonano u niej tomografię komputerową, która wykazała, że ma tętniaka rozwarstwiającego tętnicę główną i zdecydowano, że konieczna jest operacja. Pacjentka miała zostać przewieziona do szpitala specjalistycznego w Rzeszowie, ale transport wyruszył dopiero kilka minut po północy.
W drodze, w karetce, doszło u kobiety do zatrzymania akcji serca. Ratownikowi udało się przywrócić ją do życia, ale zdecydowano się jechać na SOR do bliższego Sędziszowa Małopolskiego. Tam jednak, mimo prób ratowania jej życia, kobieta zmarła o godz. 1.15.
Czytaj też: "Złapałem ją za rękę i to był nasz ostatni kontakt". Śledczy badają przyczyny śmierci 32-letniej kobiety
Rodzina zawiadomiła prokuraturę
Następnego dnia rodzina zawiadomiła prokuraturę w Dębicy o możliwości popełnienia przestępstwa wskazując na niedopełnienie obowiązków i szereg zaniedbań medycznych.
Prokuratura Rejonowa w Dębicy wszczęła śledztwo w sprawie narażenia Justyny Karaś na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez ratowników medycznych oraz personel SOR Szpitala Powiatowego w Dębicy, wskutek czego doszło do nieumyślnego spowodowania jej śmierci.
Później śledztwo przejęła Prokuratura Regionalna w Rzeszowie, która wykonała już wszystkie istotne w śledztwie czynności i zgromadziła niemal cały materiał dowodowy.
Dowody: dokumentacja medyczna i nagrania z monitoringów dwóch szpitali
W zgromadzonym materiale dowodowym znalazła się m.in.: dokumentacja medyczna ze szpitala w Dębicy i z Sędziszowa Małopolskiego, gdzie zmarła kobieta; nagrania z monitoringów z obu szpitali; zeznania świadków, w tym męża kobiety i personelu medycznego, który udzielał pomocy kobiecie.
Prokurator otrzymał także opinię biegłego patomorfologa po przeprowadzonej sekcji zwłok, jednak ze względu na ważny interes prywatny oraz tajemnicę śledztwa, prokuratura nie ujawnia wniosków tej opinii, które wskazują na przyczynę zgonu kobiety.
Szpital: pacjentka była przyjęta zgodnie z procedurami i cały czas diagnozowana
Po śmierci kobiety w wydanym oświadczeniu dyrekcja szpitala napisała, że śmierć młodej kobiety, żony i matki, jest niewyobrażalną tragedią i złożyła wyrazy współczucia rodzinie zmarłej. Zapewniła też, że szpital w celu wyjaśnienia przyczyn i okoliczności zgonu w pełni współpracuje z organami ścigania, które badają sprawę, zaś w samej lecznicy został powołany specjalny zespół, który ma ustalić, czy sposób udzielania świadczeń zdrowotnych był zgodny z zasadami sztuki lekarskiej i obowiązującymi procedurami medycznymi.
"Nie mogąc ujawnić szczegółów związanych ze stanem zdrowia pacjentki, możemy jedynie wskazać, że z ustaleń zespołu wynika, iż pacjentka została przyjęta do SOR z zachowaniem procedur postępowania i przez cały czas pobytu w oddziale miała wykonywane badania diagnostyczne oraz była leczona adekwatnie do zgłaszanych przez chorą dolegliwości" – czytamy w oświadczeniu.
Szpital zaapelował o powstrzymanie się od niesprawiedliwych osądów do czasu przekazania opinii publicznej ustaleń prokuratury.
Czytaj też: Śmierć 32-letniej kobiety. Mieszkańcy protestowali przed starostwem, szpital wydał oświadczenie
Źródło: tvn24.pl,PAP
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum rodzinne