Prokuratura Rejonowa w Jaśle (woj. podkarpackie) sprawdza, czy pracownicy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Tarnowcu mogli nie dopełnić obowiązków w sprawie czteromiesięcznej Nadii, która ze śladami znęcania trafiła do szpitala w Rzeszowie. Kilka dni wcześniej rodzina dziewczynki została objęta procedurą Niebieskiej Karty.
Śledztwo w sprawie znęcania się nad dziewczynką prowadzi Prokuratura Rejonowa w Jaśle. Postawiła rodzicom dziecka - 20-letniej matce i 25-letniemu ojcu - zarzuty znęcania się nad swoją córką i spowodowania u niej obrażeń ciała.
Ojciec dziewczynki nie przyznał się, matka przyznała się częściowo. Oboje złożyli wyjaśnienia, ale - ze względu na dobro dziecka i charakter sprawy - prokuratura nie ujawnia ich treści. Grozi im do ośmiu lat więzienia. Oboje decyzją sądu zostali aresztowani na trzy miesiące.
Czytaj też: Miała połamane kończyny, czteromiesięczna dziewczynka w "bardzo ciężkim stanie". Rodzice z zarzutami
Prokuratura sprawdza, jak działał GOPS
Do odrębnego postępowania wyłączone zostały materiały, które dotyczą Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Tarnowcu. 16 października, trzy dni przed tym, jak dziewczynka trafiła do szpitala, do GOPS wpłynęła informacja o Niebieskiej Karcie. Została założona na wniosek matki dziewczynki, która twierdziła, że jej partner ma stosować wobec niej przemoc.
Dzień później - 17 października - pracownicy GOPS mieli rozmawiać z 20-latką i jej matką, u której po rozstaniu z partnerem przez ostatnie dwa tygodnie mieszkała razem z dzieckiem. Jak powiedziała nam kierowniczka ośrodka Beata Matuszyk, zgłoszenie dotyczyło wyłącznie przemocy, jaką 25-latek miał stosować wobec swojej partnerki. - Nie było wzmianki o dziecku - podkreślała. Powiedziała też, że ani 20-latka, ani dziecko nie miały "śladów noszących znamiona przemocy".
Postępowanie, który dotyczy GOPS zostało wszczęte z artykułu 231 par. 1 Kodeksu karnego.
§ 1. Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
- Jest to postępowanie sprawdzające, natomiast niewątpliwie zostanie w tej sprawie wszczęte śledztwo - powiedział nam Katarzyna Skrudlik-Rączka, wiceszefowa Prokuratury Rejonowej w Jaśle.
Jak dodała, na tym etapie toczy się "w sprawie", a nie przeciwko konkretnej osobie, czy osobom. - Nie mamy podstaw na razie, aby personalizować i uszczegóławiać postępowanie w stosunku do konkretnego pracownika, natomiast jeśli stwierdzone zostaną jakieś nieprawidłowości, to się to zmieni, bo za te nieprawidłowości ktoś przecież odpowiada - dodała prokurator w rozmowie z tvn24.pl.
Prokuratura Rejonowa w Jaśle wystąpiła z wnioskiem do GOPS o udostępnienie dokumentacji, aby sprawdzić, jakie działania były podjęte w ramach procedury Niebieskiej Karty.
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN: Nowe przepisy dotyczące Niebieskiej Karty. Przemoc jest nie tylko fizyczna
Nadia przeszła kolejne badania
Nadia nadal przebywa w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie, jest hospitalizowana na oddziale neurologii dziecięcej. - Dziewczynka jest poddawana cyklicznym badaniom. W ubiegłym tygodniu przeszła rezonans magnetyczny, czekamy na wyniki, które powinniśmy dostać w tym tygodniu - powiedział nam Tomasz Warchoł, rzecznik szpitala.
Poinformował też, że leczenie urazów przebiega prawidłowo, dziecko jest rehabilitowane.
Wcześniej Nadia była hospitalizowana na oddziale intensywnej opieki medycznej. 30 października została wybudzona ze śpiączki farmakologicznej, w której utrzymywana była przez kilka dni ze względu na swój stan.
Czytaj też: Część "ustawy Kamilka" weszła w życie
Dziewczynka trafi do rodziny zastępczej
Po opuszczeniu szpitala Nadia trafi do rodziny zastępczej. - 21 listopada odbyło się posiedzenie w tej sprawie w sądzie rodzinnym. Sąd zadecydował, że dziecko będzie umieszczone w niezawodowej rodzinie zastępczej - powiedziała nam prokurator Skrudlik-Rączka.
Doprecyzowała, że nie będzie to nikt z rodziny dziewczynki.
Na tym samym posiedzeniu sąd zdecydował, że Nadia nie trafi do swoich dziadków. Wniosek o opiekę nad dzieckiem złożyli rodzice matki Nadii, która usłyszała zarzut znęcania się nad córką. Babcia dziewczynki jest pielęgniarką.
- Zanim dziecko trafiło do szpitala przez tydzień przebywało u tych dziadków. Wydaje się rzeczą nieprawdopodobną, żeby oni nie zauważyli pewnych obrażeń na ciele dziewczynki - mówiła nam Grażyna Krzyżanowska, szefowa Prokuratury Rejonowej w Jaśle.
Jasielska prokuratura bada ten wątek sprawy.
Rodzicom Nadii sąd ograniczył prawa rodzicielskie.
Nadia miała połamane kończyny, uraz głowy, zadrapania
Nadia do rzeszowskiego szpitala trafiła 19 października wieczorem z obrażeniami ciała wskazującymi na to, że ktoś się nad nią znęcał.
Rzecznik szpitala informował wówczas, że stan dziecka w chwili przyjęcia do placówki wskazywał, że może być stosowana wobec niego przemoc fizyczna. Dziewczynka miała złamane kończyny, zadrapania i zasinienia, była nadpobudliwa i lękliwa. Stwierdzono też uraz głowy. Dziecko zostało zoperowane i przetransportowane na neurologię, później na OIOM, kilka dni utrzymywane było w stanie śpiączki farmakologicznej.
Zobacz reportaż "Uwagi" TVN: Rodzice skatowali czteromiesięczną Nadię? "Powiedziała, że dziecko jej wypadło"
Prokuratura nie wyklucza modyfikacji zarzutów
Jasielska prokuratura czeka na opinię biegłych w sprawie obrażeń, jakich doznała dziewczynka. W zależności od jej stanu zdrowia zarzuty dla rodziców mogą zostać zmodyfikowane.
Prokuratorzy czekają na pełną opinię biegłych, którzy będą oceniać stan dziewczynki. Wcześniej biegli stwierdzili, że "liczne obrażenia w różnych fazach gojenia", jakie posiada niemowlę, mogą wskazywać na tak zwany zespół dziecka maltretowanego.
- Czekamy na ostateczną opinię, które z tych obrażeń powstały w jakim czasie, to musimy przede wszystkim ustalić, bo nie wszystkie obrażenia były "świeże", część z nich niewątpliwie powstała wcześniej, więc jak można było ich nie widzieć - wskazała prokurator Krzyżanowska.
Zobacz materiał "Faktów" TVN: Czteromiesięczna dziewczynka walczy o życie w szpitalu. Rodzice dziecka aresztowani na trzy miesiące
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24