W piątek prezydent Karol Nawrocki podpisał ustawę podwyższającą CIT dla banków. Stawka wyniesie 30 proc. w 2026 roku, 26 proc. w 2027 roku i 23 proc. od 2028 roku. W ustawie znalazły się także obniżki tzw. podatku bankowego.
Nie jest zaskoczeniem, że przepisy nie spodobały się sektorowi. - Decyzję prezydenta oceniamy negatywnie. Mamy do czynienia z ustawą niezgodną z konstytucją - komentuje prezes Związku Banków Polskich dr Tadeusz Białek, cytowany w komunikacie organizacji. Dodaje, że trudno zrozumieć, dlaczego inne bardziej rentowne branże nie mają być także dodatkowo opodatkowane w związku z większymi wydatkami na obronność.
Banki przekonują, że zmiany oznaczają niższe dywidendy, wolniejsze budowanie kapitału i "obniżenie potencjału kredytowego", co ich zdaniem może spowolnić gospodarkę. Krótko mówiąc: banki będą miały mniej na kredyty.
Opodatkowanie "manny z nieba"
Z taką argumentacją nie zgadza się dr Michał Możdżeń z Polskiej Sieci Ekonomii i Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. – Argument, że podatek obniży zdolność banków do udzielania kredytów, jest kompletną abstrakcją. Banki dziś po prostu czekają na kredytobiorców. Marże są stabilne i satysfakcjonujące, stopy wciąż relatywnie wysokie - mówi w rozmowie z TVN24+.
Według danych NBP banki w Polsce w 2024 roku miały ponad 40 mld zł zysku. W roku 2025 wynik na poziomie przekraczającym 40 mld został osiągnięty już na koniec października.
Możdżeń wskazuje, że obecne zyski to efekt decyzji NBP o podwyżkach stóp, a nie naturalnego cyklu ekonomicznego. - Z tego powodu banki uzyskały nadzwyczajne zyski, tę "mannę z nieba" - dodaje. Ekonomista już wcześniej zgłaszał postulat opodatkowania nadmiarowych zysków banków i proponował tu własny konkretny mechanizm.
Zwraca też uwagę, że znaczna część dywidend i tak jest - jak to określa - "transferowana za granicę".