Przed Sądem Rejonowym w Tarnobrzegu o godzinie 9:30 rusza proces małżeństwa oskarżonego m.in. o nieumyślne spowodowanie śmierci 54-letniego mężczyzny, który zmarł po zjedzeniu wyprodukowanej przez nich chałupniczo galarety. 56-letniej Reginie S. i jej 57-letniemu mężowi Wiesławowi S. grozi do pięciu lat więzienia.
Jak przekazał Andrzej Dubiel, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu, Regina S. i Wiesław S. zostali oskarżeni o "umyślne narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo nastąpienia ciężkiego uszczerbku na zdrowiu wskazanych w zarzucie pokrzywdzonych oraz nieumyślne spowodowanie śmierci jednej osoby, a także nieumyślne spowodowanie ciężkiego i średniego uszczerbku na zdrowiu dwóch innych pokrzywdzonych, którzy spożyli zakupioną od oskarżonych galaretę".
"Oskarżeni przyznali się do zarzucanych im czynów i złożyli stosowne wyjaśnienia" - przekazał prok. Dubiel.
Zarzucane im przestępstwo zagrożone jest karą pozbawienia wolności od trzech miesięcy do lat pięciu.
Zatrzymane małżeństwo
Chodzi o sprawę zatrucia po zjedzeniu wyrobów mięsnych kupionych na targu w Nowej Dębie, w wyniku którego zmarł 54-letni mężczyzna, a dwie kobiety w wieku 67 i 72 lat trafiły do szpitala.
W sprawie zatrzymano małżeństwo spod Mielca - Reginę S. i Wiesława S., którzy wyrabiali m.in. galaretę mięsną i sprzedawali ją na targu w Nowej Dębie. Na początkowym etapie śledztwa oboje usłyszeli zarzut, że działając wspólnie i w porozumieniu narazili poszkodowanych na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Po uzyskaniu wyników sekcji zwłok, z których wynikało, że 54-latek zmarł w wyniku zatrucia azotynem sodu, czyli środkiem do peklowania mięsa, prokurator zmienił małżeństwu zarzuty na nieumyślne spowodowanie śmierci.
Kto nieumyślnie powoduje śmierć człowieka, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Zarzut dla Reginy i Wiesława S. został zmieniony także w przypadku dwóch kobiet, które w wyniku zatrucia mięsem trafiły do szpitali, na nieumyślne spowodowanie ciężkich obrażeń ciała u jednej z kobiet i średnich obrażeń u drugiej.
Czytaj też: Śmierć po zjedzeniu galarety. Prokuratura zmienia zarzuty dla małżeństwa sprzedającego wyroby
Norma przekroczona ponad stukrotnie
Wnioski patomorfologów okazały się zbieżne z wynikami badań galarety mięsnej z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach, w której biegli wykryli azotyn w stężeniu toksycznym dla człowieka - ponad stukrotnie przekraczającym dopuszczalne normy.
Czytaj więcej: Zjadł mięso z targu, zmarł. Prokurator o sekcji zwłok
Na początku marca 2024 roku dyrektor Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach Stanisław Winiarczyk poinformował, że w próbkach galarety z targowiska w Nowej Dębie, którą zjadły trzy osoby, wykazano obecność azotynu sodu na toksycznym dla człowieka poziomie od 16 do 19 tys. miligramów na kilogram. Wyjaśnił też, że zgodnie z przepisami azotyn sodu jest stosowany do peklowania mięsa. Dopuszczalna jego zawartość w procesie peklowania surowego mięsa waha się od 100 do 150 mg/kg produktu. Po procesie technologicznym w gotowym produkcie poziom azotynu obniża się do 20-50 mg/kg. Takie wartości są bezpieczne dla zdrowia człowieka.
Handlowali na targu domowymi wyrobami
Informacja o zatruciu pokarmowym trzech osób pojawiła się w lokalnych mediach 17 lutego ubiegłego roku. Wszystkie zaopatrzyły się i spożywały wyroby mięsne kupione na targu w Nowej Dębie od małżeństwa Reginy i Wiesława S.
W domu zatrzymanego małżeństwa policjanci zabezpieczyli około 20 kilogramów wyrobów mięsnych, które zostały przebadane przez Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach.
Z ustaleń mundurowych wynika, że Regina i Wiesław S. hodowali trzodę chlewną dla podreperowania budżetu domowego i wyrabiali z niej wędliny i produkty garmażeryjne, które następnie sprzedawali z samochodu na targu w Nowej Dębie.
Prokurator Ciechanowski w rozmowie z tvn24.pl mówił wówczas, że produkcja prowadzona była bez zezwoleń, a "warunki sanitarne, w których były wykonywane te wyroby, pozostawiały wiele do życzenia".
Feralnego dnia małżeństwo sprzedało na targu sześć galaret. Po ich zjedzeniu jedna osoba zmarła, dwie trafiły do szpitala, dwie po tym, jak informacja o zgonie 54-latka pojawiła się w mediach, zgłosiły się na policję. Losu jednej z nich nie udało się ustalić.
Czytaj też: Zmarł po zjedzeniu galarety. Zarzuty dla małżeństwa, które handlowało "swojskimi" produktami
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN