Zarzut narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu usłyszało w poniedziałek po południu małżeństwo, które produkowało domowe wyroby mięsne i sprzedawało na targowisku w Nowej Dębie (woj. podkarpackie). Po zjedzeniu galarety jedna osoba zmarła, a dwie trafiły do szpitala.
Jak przekazał prokurator Andrzej Dubiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu, małżeństwu został postawiony zarzut z artykułu 160 paragraf 1 Kodeksu karnego, że "działając wspólnie i w porozumieniu narazili na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu trzy ustalone osoby poprzez sprzedaż im galarety mięsnej uprzednio wyrobionej we własnym gospodarstwie domowym, z mięsa zwierząt niewiadomego pochodzenia, które nie były ewidencjonowane, bez spełnienia wymagań do prowadzenia produkcji wyrobów mięsnych".
§ 1. Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Jak dodał prokurator Dubiel, podejrzani przyznali się do zarzucanego im czynu i odmówili składania wyjaśnień. Nie zgodzili się także na odpowiadanie na pytania prokuratora.
Prokuratura zastosowała wobec nich wolnościowe środki zapobiegawcze - dozór policji oraz zakaz produkcji wyrobów mięsnych i ich sprzedaży.
- Z ustaleń śledztwa wynika, że hodują oni trzodę chlewną i dla podreperowania domowego budżetu wyrabiają wędliny, które następnie sprzedają na terenie Nowej Dęby - poinformował prokurator.
"Warunki sanitarne pozostawiały wiele do życzenia"
Prokurator dodał, że w miejscu ich zamieszkania policja zabezpieczyła wyroby mięsne, w tym m.in. galaretę, którą najprawdopodobniej te osoby się zatruły. - Ta galareta, jak i inne zabezpieczone wyroby dzisiaj zostaną przewiezione do Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach celem ich przebadania - powiedział nam prokurator Dubiel.
W rozmowie z tvn24.pl przekazał też, że produkcja prowadzona była bez zezwoleń, a "warunki sanitarne, w których były wykonywane te wyroby, pozostawiały wiele do życzenia".
Na środę (21 lutego) zaplanowana została sekcja zwłok zmarłego mężczyzny. Odbędzie się w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie.
"Nie jest znany los jednej osoby"
Zatrzymani to małżeństwo z powiatu mieleckiego - 55-letnia Regina S. i jej rok starszy mąż Wiesław S. Na targowisku w Nowej Dębie sprzedawali oni z samochodu domowe wyroby garmażeryjne. W ich domu policjanci zabezpieczyli jeszcze około 20 kilogramów wyrobów mięsnych, które zostaną przebadane w laboratorium.
Jak przekazał nam prokurator Dubiel, tego dnia małżeństwo sprzedało na targu sześć galaret. Po ich zjedzeniu jedna osoba zmarła, dwie trafiły do szpitala, dwie po tym, jak informacja o zgonie 54-latka pojawiła się w mediach, zgłosiły się na policję. - Nie jest znany los jednej osoby - powiedział nam prokurator.
Śmiertelne zatrucie
W sobotę w szpitalu w Nowej Dębie zmarł 54-letni obywatel Ukrainy Jurij N., który zjadł kupioną na targowisku galaretę garmażeryjną. Do szpitala trafiły też dwie kobiety w wieku 67 i 72 lat z objawami ostrego zatrucia pokarmowego.
Jak powiedział nam w poniedziałek prokurator Dubiel, stan hospitalizowanych osób jest stabilny. - Mam informację, że jedna osoba opuściła już szpital w Nowej Dębie, druga cały czas przebywa w szpitalu w Krakowie - powiedział nam prokurator.
Czytaj też: Zatrute mięsem dzieci w stabilnym stanie
- Apelujemy do wszystkich, którzy dokonali zakupów u mężczyzny, a szczególnie tych, którzy kupili galaretę, o powstrzymanie się od jej spożycia - poinformowała w rozmowie z lokalnym portalem podinspektor Beata Jędrzejewska-Wrona, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Tarnobrzegu.
Dodała, że "jeżeli ktoś już ją zjadł, nawet jeśli nie ma żadnych objawów, powinien natychmiast skontaktować się z lekarzem".
Alert RCB
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa rozesłało alert do części mieszkańców województwa podkarpackiego. Informacje została opublikowana też na platformie X. "Uwaga! Nie jedz mięsa z targowiska w Nowej Dębie (powiat tarnobrzeski). Wysokie ryzyko zatrucia zagrażającego życiu. Jeżeli masz objawy zatrucia - dzwon na 112" - czytamy.
Podano, że alert RCB wysłano do odbiorców w części województwa podkarpackiego. Chodzi o powiaty: stalowowolski, niżański, mielecki, tarnobrzeski i kolbuszowski.
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa apeluje: "Jeśli w ostatnim czasie jadłeś mięso pochodzące z niesprawdzonego źródła, odczuwasz niepokojące objawy zdrowotne i podejrzewasz, że jedzenie mogło być zatrute – natychmiast skontaktuj się z lekarzem lub zadzwoń na 112!".
Różne objawy zatrucia
RCB przypominało, że objawy zatrucia mogą różnić się w zależności od rodzaju zatrucia oraz od tego, jak bardzo zatrute było mięso.
To m.in. nudności - są jednym z najczęstszych objawów zatrucia pokarmowego (osoba może odczuwać dyskomfort w żołądku i uczucie niechęci do jedzenia), wymioty i biegunka – to naturalny sposób organizmu na pozbycie się toksyn (mogą wystąpić zarówno po spożyciu zatrutego mięsa, jak i w trakcie trawienia), bóle brzucha - ostre lub tępe (mogą być różnie lokalizowane i nasilać się wraz z intensywnością zatrucia), w przypadku ciężkiego zatrucia pokarmowego może wystąpić gorączka, która jest reakcją organizmu na obecność toksyn, ogólne osłabienie - zatrucie pokarmowe może prowadzić do ogólnego osłabienia, uczucia zmęczenia i apatii.
"Podziel się informacjami dotyczącymi potencjalnego zagrożenia ze swoimi bliskimi, aby zapobiec spożyciu przez nich zatrutego mięsa oraz zachęć ich do zachowania ostrożności przy zakupach spożywczych" - wskazuje RCB. "Kupuj mięso tylko w sprawdzonych miejscach. Jeżeli masz wątpliwości co do pochodzenia mięsa lub jego świeżości, zrezygnuj z zakupu lub skonsultuj się z właściwym terytorialnie inspektoratem weterynarii" - dodaje Centrum w komunikacie.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock