Jeden chłopiec leżał we krwi, drugi krzyczał, że nie chce umierać

Źródło:
tvn24.pl
78-latka wjechała autem w grupę dzieci, 11-letni chłopiec nie przeżył (24.10.2023)
78-latka wjechała autem w grupę dzieci, 11-letni chłopiec nie przeżył (24.10.2023)tvn24.pl
wideo 2/5
78-latka wjechała autem w grupę dzieci, 11-letni chłopiec nie przeżył (24.10.2023)tvn24.pl

Kuba pamięta nadjeżdżający z naprzeciwka samochód, który uderzył najpierw w Pawła, później w niego - to, jak leciał w powietrzu i uderzył głową o asfalt, i to, że auto przejechało mu po prawej nodze. Kuba przeżył wypadek, życia Pawła nie udało się uratować. Za kierownicą opla merivy, który wjechał w dwóch 11-latków, siedziała 78-letnia wówczas Stanisława B. Biegły ustalił, że jechała za szybko i nieostrożnie, nie hamowała. Kobieta została oskarżona o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Nie przyznaje się do winy. Grozi jej do ośmiu lat więzienia.

Proces w sprawie tragicznego wypadku, do którego 11 października 2023 roku doszło w Humniskach w powiecie brzozowskim na Podkarpaciu, toczy się przed Sądem Rejonowym w Brzozowie. Podczas pierwszej rozprawy, która odbyła się 11 września, przesłuchana została mama zmarłego Pawła, Barbara Kłyż.

- Każdy dzień zaczynam od wspomnienia, jak żegnałam syna, mówiąc "miłego dnia, Pawełku", a kończę, widząc, jak go w czarnym worku zabierają - mówiła przed trzema tygodniami w sądzie.

Czytaj też: "Miłego dnia, Pawełku", a później "w czarnym worku go zabrali"

PawełArchiwum rodzinne

Oskarżona Stanisława B. nie stawiła się ani na pierwszej, ani na drugiej rozprawie. Ta ostatnia odbyła się w środę 2 października. Jej obrońcy twierdzą, że nie pozwala jej na to stan zdrowia.

24 września do Sądu Rejonowego w Brzozowie wpłynęło przygotowane przez kobietę oświadczenie. Sędzia nie ujawnił nam jego treści. - Najpierw niech zapoznają się z nim strony postępowania - argumentował.

"Syn wybuchł płaczem. Pytał, dlaczego Paweł musiał zginąć"

W środę, 2 października, pierwsza zeznawała Katarzyna Ryba, mama rannego w wypadku Kuby. Tak relacjonowała wydarzenia, które miały miejsce 11 października 2023 roku. O zdarzeniu przed godziną 14 poinformowała ją telefonicznie mama koleżanki jej syna. - Powiedziała, że Kuba miał wypadek i leży na asfalcie cały we krwi - mówiła przed sądem.

Zwolniła się z pracy, na miejsce wypadku dojechała w kilka minut. Była tam już karetka i straż pożarna, właśnie lądował helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Podbiegł do mnie ksiądz (w sąsiedztwie znajduje się kościół i plebania - przyp. red.) i powiedział, że sytuacja jest opanowana, Kuba odzyskał przytomność, ale stan Pawła jest gorszy. Policja przepuściła mnie do syna. Ratownicy prosili, aby z nim rozmawiać, żeby nie zasnął - relacjonowała Katarzyna Ryba.

Obok trwała walka o życie Pawła. - Widok był przerażający, Paweł był cały we krwi. Ratownicy cały czas go reanimowali, co chwilę się zmieniali, robili, co mogli, żeby go ratować. Klęczałam przy Kubie, a on cały czas pytał, czy Paweł żyje. Podbiegł do nas ratownik, rozciął Kubie ciuchy, próbował założyć mu wenflon, aby podać leki. Na miejsce przyjechała druga karetka, która zabrała nas do szpitala w Brzozowie. W karetce podszedł do mnie ratownik i do ucha powiedział: "Proszę szukać psychologa dla syna, bo Paweł prawdopodobnie tego nie przeżyje" - mówiła przed sądem mama Kuby.

Czytaj też: Prosili, pisali petycje i nic. "Czuję ogromny smutek i złość, że aby to się stało, musiał zginąć mój syn"

Po badaniach w szpitalu w Brzozowie zapadła decyzja o przewiezieniu Kuby do szpitala w Rzeszowie. Tam spędził trzy dni. W tym czasie jego rodzice robili wszystko, aby chłopiec - ranny i w powypadkowym szoku - nie dowiedział się o śmierci najlepszego kolegi. - Kuba cały czas pytał o Pawła, na jakim leży oddziale, kiedy będzie mógł do niego pójść, a ja nie chciałam mu mówić, że Paweł nie przeżył, bo syn był cały czas w szoku. Płakał, mówił, że strasznie się bał, że umrze i nas nie zobaczy. Nie wiedziałam też, w jaki sposób przekazać mu tę wiadomość - przyznała kobieta.

Ze szpitala do domu wracali okrężną drogą, żeby Kuba nie zobaczył zniczy ustawionych w miejscu wypadku dla Pawła. O tym, że jego życia nie udało się uratować rodzice powiedzieli mu jeszcze tego samego wieczoru, w obecności znajomej szkolnej pedagożki i księdza. - Syn wybuchł płaczem. Pytał, dlaczego Paweł musiał zginąć. Uspokoił się dopiero po rozmowie z Magdą (pedagożka - przyp. red.) i księdzem, ale jeszcze tej samej nocy przyszedł do nas do łóżka i powiedział, że się boi - relacjonowała kobieta.

Sytuacja powtarzała się w kolejnych dniach. Kuba - jak relacjonowała w sądzie jego mama - nie przesypiał nocy, bał się, choć nie był w stanie określić czego, często wybuchał płaczem, a nawet obarczał się winą za śmierć kolegi. - Zauważyłam, że z Kubą dzieje się coś niedobrego. Magda skierowała nas do psycholożki, która powiedziała, że syn potrzebuje stałej terapii - mówiła Katarzyna Ryba.

Chłopiec został objęty specjalistyczną opieką terapeutyczną i psychiatryczną, z której korzysta do dzisiaj.

Katarzyna Ryba, mama Kuby, który został ranny w wypadku w Humniskach 11.10.2023 rokuMartyna Sokołowska/tvn24.pl

Podczas posiedzenia sędzia odczytał fragment zeznań Katarzyny Ryby, które złożyła w postępowaniu przygotowawczym. Ale zanim to zrobił, dopytał: - Jak syn chodzi do szkoły, to on tam przez to miejsce przechodzi? - Tak, codziennie - odpowiedziała mama chłopca.

Po tym pytaniu sędzia przystąpił do odczytania złożonych w postępowaniu przygotowawczym przez kobietę zeznań: "Rozmawiałam z synem i on mi powiedział, że wracał ze szkoły z Pawłem, Michaliną i Nikolą. Dziewczynki szły przed nimi, a Paweł z Kubą za nimi. Kiedy się skończyło pobocze asfaltowe, wszyscy ustawili się gęsiego, dziewczynki ustawiły się na drodze pobocznej, a oni dochodzili do nich. Paweł szedł pierwszy, a za nim, w odległości około trzech kroków, Kuba. Syn twierdził, że szli prawidłowo poboczem kamienistym. Szedł on i Paweł. On go widział, bo szedł za nim. Rozmawiali, ale Paweł idąc przed nim nie obracał się do tyłu, czy nie skręcał głowy na boki. Też nie sięgał w kierunku plecaka, by z niego coś wyciągać. Będąc na połowie miejsca, gdzie złożone były gałęzie po jego lewej stronie, patrząc w kierunku Górek (sąsiednia miejscowość, przyp. red), zauważył szybko nadjeżdżający samochód z naprzeciwka, który uderzył w Pawła, później w niego. Poczuł, że auto przejechało mu po jego prawej nodze. Czuł, jak uderza głową o asfalt i lecą w powietrzu pod ogrodzenie od plebanii. Widział, jak podbiega do niego jakiś pan i krzyczy na tą panią z auta. Cytuję. 'Co zrobiłaś? Dlaczego mnie wyprzedzałaś?' Wyciągnął telefon dzwoniąc po karetkę" - tak mówił syn? - dopytywał sędzia. - Tak, tak nam mówił - potwierdziła Katarzyna Ryba.

Czytaj tez: Pawełek nie żyje, mieszkańcy od lat walczą o chodnik. "To mogłam być ja i moje dzieci"

Prokurator dopytywał, czy pytała inne osoby o przebieg wypadku. Kobieta odpowiedziała, że rozmawiała o tym z mamami dziewczynek, które szły przed Kubą i Pawłem. - Relacje się pokrywały - powiedziała.

Kobieta była też pytana m.in. o to, czy jej syn znał przepisy ruchu drogowego. Odpowiedziała twierdząco. - Dzieci już w przedszkolu były uczone znaków drogowych i zasad poruszania. My, jako rodzice, też uczyliśmy syna, jak bezpiecznie poruszać się w obrębie drogi i przejścia dla pieszych - powiedziała. Dodała, że w maju tego roku Kuba zdał teoretyczny egzamin na kartę rowerową.

W Humniskach zginął 11-latek potrącony przez osobówkę KPP Brzozów

"Przerażony Kuba krzyczał: ja chcę żyć!"

Monika J. (kobieta prosiła, aby nie podawać jej nazwiska) mieszka w Humniskach. Po godzinie 13 odwoziła syna na zajęcia do miejscowej świetlicy. Siedziała w aucie zaparkowanym na parkingu koło plebanii przy ulicy "kościelnej", kiedy doszło do tragedii.

- Siedziałam w aucie, rozmawiałam ze znajomą. Wprawdzie miałam włączony silnik, ale szyby były opuszczone. W pewnym momencie usłyszałyśmy potężny huk. Znajoma powiedziała, że musiały zderzyć się dwa auta. Odruchowo spojrzałam w lusterko, zobaczyłam, że na drodze leży plecak. Pobiegłyśmy w tym kierunku - relacjonowała przed sądem kobieta.

Na miejscu zobaczyła dwoje dzieci leżących na ziemi, obok stało srebrne, rozbite auto. W środku na miejscu pasażera siedział mężczyzna, obok na parkingu stała kobieta, która nim kierowała.

Monika J. mieszkanka Humnisk. Siedziała w swoim samochodzie na parkingu obok kościoła, kiedy Stanisława B. wjechała w dzieci autem Martyna Sokołowska/tvn24.pl

- Dobiegłyśmy do dzieci. Był tam już kierowca białego busa, miał komórkę przy uchu, zapytałam go, czy wezwał pomoc, potwierdził. Pamiętam, że krzyczał do tej kobiety: "jak mogłaś tak szybko jechać?!". Klęczałam przy dzieciach, był tam jeszcze jakiś mężczyzna. Koleżanka rozpoznała dzieci, próbowała dodzwonić się do mamy Pawła, ale ona nie odbierała, pobiegła więc do niej do domu, aby poinformować ją o wypadku. Ja zostałam przy chłopcach do przyjazdu karetki. Pamiętam, jak Kuba krzyczał przerażony "ja chcę żyć". Pocieszałam go, że wszystko będzie dobrze - relacjonowała Monika J.

Na pytanie prokuratora o to, jak zachowywały się dzieci przed wypadkiem (chwilę przed tym, jak w chłopców wjechał auto, dzieci mijały jej samochód) odpowiedziała: - Normalnie, szły, rozmawiały ze sobą, były uśmiechnięte.

Prokurator dopytywał też, czy kierująca samochodem 78-latka podchodziła do chłopców, próbowała gdzieś dzwonić, aby wezwać pomoc lub zrobiła cokolwiek, aby udzielić im pomocy.

- Nie widziałam, aby w mojej obecności podchodziła do chłopców lub gdzieś dzwoniła. Kiedy wracałam do swojego samochodu, przechodziłam obok jej auta i widziałam, jak ona je oglądała. Obeszła je z przodu i zaglądała, jakby sprawdzała, jakie ma uszkodzenia - zrelacjonowała.

Na pytanie sędziego, czy słyszała, aby Stanisława B. hamowała, zaprzeczyła: - Usłyszałam tylko ten huk.

Rodzice Kuby (po lewej) i zmarłego Pawła (po prawej), w tle babcia chłopcaMartyna Sokołowska/tvn24.pl

"Stała, patrzyła, nie widziałem u niej żadnych emocji"

Trzecim, ostatnim przesłuchanym w środę świadkiem był 55-letni mężczyzna, nie chciał upubliczniać swojego imienia i nazwiska.

Jest zawodowym kierowcą. 11 października 2023 roku był w pracy. Jechał busem od strony Sanoka, kierując się nawigacją w Humniskach skręcił w lewo w drogę "kościelną". Przed sądem zeznał, że warunki atmosferyczne do jazdy były tego dnia dobre.

- To była chyba pora wychodzenia dzieci ze szkoły, bo było ich sporo. Droga była wąska, jechałem ze 30-40 kilometrów na godzinę. Po mojej lewej stronie zauważyłem grupkę dzieci, chyba czworo. Najpierw myślałem, że idą chodnikiem, później zauważyłem, że jest to raczej pobocze lub parking koło kościoła. Wyraźnie widziałem linie przerywane oddzielające go od jezdni - mówił.

Czwórka dzieci, w tym Paweł i Kuba, szli lewą stroną "na sto procent za tą linią" - zapewniał. Minął je i pojechał dalej.

- Droga zaczęła się zwężać. Zauważyłem jadące z naprzeciwka auto, które poruszało się - według mojej oceny - z za dużą prędkością. Zdecydowanie za dużą - ocenił. - Jestem kierowcą od prawie 40 lat. Codziennie przejeżdżam między 200 a 800 kilometrów. Posiłkując się doświadczeniem, jestem w stanie ocenić, czy auto jedzie 50, 80, czy 120 kilometrów na godzinę - tłumaczył. - To jechało zdecydowanie za szybko, przynajmniej 80 kilometrów na godzinę - dodał.

Zrelacjonował też, że kierująca - bo dostrzegł, że za kierownicą siedziała kobieta - trzymała się środka jezdni, przez co - mijając się z nią - musiał zjechać na pobocze. - Pomyślałem: kurczę, tyle tam dzieci, a ktoś to lekceważy i jedzie, jak chce.

Czytaj też: Wjechała w dzieci, 11-letni Paweł zmarł. Po tragicznym wypadku będą zmiany

Po minięciu się z samochodem, którym kierowała Stanisława B., wrócił na swój tor jazdy, spojrzał w lusterko, w którym zobaczył, że kierowany przez kobietę samochód wjeżdża w dzieci. - Zobaczyłem dwoje tych dzieci lecących nad maską. Kobieta nie od razu zatrzymała pojazd, jeszcze kawałek jechała - relacjonował w sądzie.

Mężczyzna zatrzymał swój samochód, wycofał i ustawił go tak, by zasłonić leżące na poboczu dzieci. Wysiadł z samochodu i zadzwonił na numer alarmowy, informując o wypadku.

- Podbiegłem do pierwszego chłopca (Pawła, - przyp. red.), był nieprzytomny, ale wyczuwałem jeszcze lekki puls. Drugi chłopiec był przytomny, kontaktował. Zacząłem z nim rozmawiać. Pomogłem mu zdjąć plecak i położyłem mu go pod głowę. Prosiłem, aby się nie ruszał - mówił. Wrócił do Pawła, ale już nie wyczuł u chłopca pulsu.

W tym czasie przez cały czas był telefonicznie połączony z dyspozytorką numeru 112, która instruowała go, w jaki sposób udzielić chłopcom pomocy. - Mówiła, aby robić (Pawłowi - przyp. red.) masaż serca. W tym czasie podbiegł jakiś inny mężczyzna, obróciliśmy tego nieprzytomnego chłopca na plecy, powiedziałem mu, że musimy "masować", on masował. Co chwilę spoglądałem na tego drugiego chłopaka, czy nie traci przytomności. Chciał wstawać, mówię do niego: leż spokojnie i się nie ruszaj. Ale on patrzył na swojego kolegę, który leżał na przeciwko niego, miał rozbitą i zakrwawioną twarz i mówił, że on nie chce umierać, że on chce żyć - relacjonował kierowca.

Kierowca, który chwilę przed wypadkiem mijał się samochodem ze Stanisławą B. To on powiadomił służby o wypadku i udzielił Kubie i Pawłowi pierwszej pomocyMartyna Sokołowska/tvn24.pl

Po chwili na miejsce przyjechała straż pożarna i zespół ratownictwa medycznego, który przejął reanimację Pawła.

Prokurator i sędzia dopytywali o zachowanie po wypadku kobiety, która wjechała autem chłopców. Mężczyzna przyznał, że w nerwach "nakrzyczał" na nią, używając "niewybrednych słów", ale kobieta nie reagowała.

- Zadziwiła mnie jej dziwnie spokojna twarz, bez emocji. Stała koło płotu i patrzyła, w ogóle nie reagowała, nic nie mówiła, po prosu nic - powiedział.

Nie pamięta, czy kobieta podchodziła do chłopców. Pamięta, że w którymś momencie poszła w kierunku swojego samochodu.

Miejsce wypadku, w którym zginął PawełKPP Brzozów

Obrońcy oskarżonej dopytywali świadka, jakim kryterium kierował się, szacując, że kobieta w chwili wypadku jechała w prędkością 80 km/h, a nie np. 70 km/h - Świadek nie występuje w charakterze biegłego - zwrócił uwagę adwokat Stanisław Onaczyszyn.

- Powiedziałem, że nie jestem w stanie określić co do kilometra, może było 70, a może 90. W mojej ocenie jechała z prędkością około 80 kilometrów na godzinę - odpowiedział świadek. Obrońca poprosił o zaprotokołowanie, że mogło to być też 70, jak i 90.

Radca prawny Jonatan Hasiewicz dopytywał, czy przed składaniem zeznań mężczyzna rozmawiał z pokrzywdzonymi. - Na przykład dzisiaj na korytarzu - doprecyzował.

- Tak - odpowiedział. - Ze mną rozmawiał - wtrąciła mama zmarłego w wypadku Pawła i przekazała, że to ona zainicjowała kontakt.

- Czy może pan powiedzieć, o czym rozmawialiście? - dopytywał Hasiewicz.

- Złożyłem kondolencje. Sam mam za sobą traumatyczne przeżycia, rozumiem, co się wtedy czuje. Powiedziałem też, że nasi zmarli, którzy są tam na górze, nad nami czuwają, na pewno są blisko. Przytuliłem tą panią w geście współczucia i utożsamienia się z tym, co przeżywa - odpowiedział mężczyzna.

Dodał, że to było ich drugie spotkanie. Pierwsze miało miejsce na miejscu w dniu wypadku, a kontakt ograniczył się do pytania o to, czy widział wypadek, które zadała mu mama Pawła. - Potwierdziłem. Rozpłakała się i odeszła. Więcej nie rozmawialiśmy. I nigdy później - zakończył. 

Wjechała w dzieci, Paweł nie przeżył

Do tragicznego wypadku doszło 11 października 2023 roku roku na prostym odcinku drogi. Dzieci szły poboczem, bo wzdłuż ulicy, którą miejscowi nazywają "kościelną", nie ma chodnika. Jak informowała wówczas policja, dzieci poruszały się prawidłowo. W pewnym momencie z naprzeciwka nadjechał samochód - opel meriva, którego kierująca - z nieustalonych dotąd przyczyn - potrąciła dwóch 11-letnich chłopców - Pawła i Kubę. Dwie dziewczynki, które szły z przodu, zdążyły w porę uskoczyć. Kuba został ranny i przetransportowany do szpitala. Pawła - pomimo godzinnej reanimacji - nie udało się uratować. Chłopiec zmarł na miejscu w wyniku odniesionych obrażeń.

Miejsce wypadkuKPP Brzozów

Oplem kierowała 78-letnia wówczas Stanisława B, mieszkanka powiatu krośnieńskiego. W chwili wypadku była trzeźwa. Prokurator postawił jej zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, do którego kobieta się nie przyznała i odmówiła składania wyjaśnień.

W toku śledztwa prokurator powołał biegłego z zakresu ruchu drogowego. Z jego opinii wynika, że 78-latka podczas wymijania grupy dzieci nie obserwowała należycie jezdni i nie zachowała szczególnej ostrożności, w tym wymaganego bezpiecznego odstępu od wymijanych pieszych.

Jak wyliczył biegły, jechała za szybko - z prędkością około 70 kilometrów na godzinę w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie do 50 km/h. Wcześniej prokurator informował, że w miejscu wypadku nie było śladów hamowania.

Kierująca oplem była trzeźwaKPP Brzozów

Biegli zbadali też samochód, którym jechała kobieta. Jak informowała prokuratura, pojazd był sprawny i jego stan nie miał żadnego wpływu na zaistnienie wypadku.

Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym Stanisławie B. grozi do ośmiu lat więzienia.

W miejscu, gdzie doszło do tragicznego wypadku, mieszkańcy ustawiali znicze i kwiaty Martyna Sokołowska

Autorka/Autor:Martyna Sokołowska

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: KPP Brzozów

Pozostałe wiadomości

Benjamin Netanjahu w publicznym wystąpieniu w sobotę oświadczył, że Izrael "zachowuje prawo do wznowienia wojny", jeśli porozumienie o zawieszeniu broni w Strefie Gazy z Hamasem nie zostanie spełnione. Premier Izraela zaznaczył, że zgodę na to wyraziły Stany Zjednoczone. Rozejm ma zacząć obowiązywać w niedzielę rano.

Benjamin Netanjahu: Izrael zachowuje prawo do wznowienia wojny

Benjamin Netanjahu: Izrael zachowuje prawo do wznowienia wojny

Źródło:
PAP

Policyjny wolontariusz z Indii został skazany za gwałt i morderstwo 31-letniej lekarki w szpitalu we wschodniej części Kalkuty - podała agencja Reutera. Proces w sprawie przestępstwa był przyspieszony, a sprawcy grozi dożywocie lub kara śmierci. Zbrodnia wywołała ogólnokrajowe oburzenie brakiem bezpieczeństwa kobiet w Indiach.

Zbrodnia "najrzadsza z rzadkich". Policyjnemu wolontariuszowi grozi kara śmierci

Zbrodnia "najrzadsza z rzadkich". Policyjnemu wolontariuszowi grozi kara śmierci

Źródło:
Reuters

W wieku 69 lat zmarł producent telewizyjny Ryszard Sibilski. Był mężem wokalistki Ewy Bem, która poinformowała o jego śmierci w mediach społecznościowych. W przeszłości współtworzył stację TVN i zasiadał w radzie nadzorczej Grupy ITI. Kierował również Endemol Shine Polska.

Nie żyje Ryszard Sibilski. Producent telewizyjny miał 69 lat

Nie żyje Ryszard Sibilski. Producent telewizyjny miał 69 lat

Źródło:
PAP

Serce mi pęka z trwogi, kiedy czytam te straszne wpisy kierowane do Ciebie - napisał szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jurek Owsiak. Swój wpis skierował do prezydentki Gdańska Aleksandry Dulkiewicz, wobec której pojawiły się w internecie groźby, nawiązujące między innymi do zabójstwa wcześniejszego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza przez nożownika podczas finału WOŚP sześć lat temu.

"Serce mi pęka z trwogi". Owsiak reaguje na wpis Dulkiewicz

"Serce mi pęka z trwogi". Owsiak reaguje na wpis Dulkiewicz

Źródło:
PAP

Sąd w Seulu wydał formalny nakaz aresztowania prezydenta Korei Południowej Jun Suk Jeola w ramach dochodzenia po ogłoszeniu przez niego stanu wojennego. Przed sądem i ośrodkiem zatrzymań zgromadziły się dziesiątki tysięcy zwolenników polityka. Doszło do przepychanek z policją.

Pięć godzin przesłuchania. Sąd przedłużył nakaz aresztowania prezydenta

Pięć godzin przesłuchania. Sąd przedłużył nakaz aresztowania prezydenta

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, Reuters

Do tej pory przyzwyczailiśmy się do życia w świecie liberalnym, gdzie prawo międzynarodowe jest przestrzegane, teraz ten czas się kończy - powiedział w "Faktach po Faktach" były minister spraw zagranicznych w rządzie PiS Jacek Czaputowicz, odpowiadając na pytanie, co się zmieni po inauguracji prezydentury Donalda Trumpa w USA. Były szef MSZ dodał, że Trump "przychodzi w dużo gorszej sytuacji" niż, gdy kończył swoją poprzednią kadencję w 2020 roku.

Donald Trump "musi przyjąć te zasady gry, które w międzyczasie się wytworzyły"

Donald Trump "musi przyjąć te zasady gry, które w międzyczasie się wytworzyły"

Źródło:
TVN24

Hodowle psów, często pseudohodowle, nie są wystarczająco uregulowane. Nawet jeśli się zarejestrują, to nikt ich nie sprawdza - chyba że wyjdzie na jaw, że taka hodowla to umieralnia albo nawet cmentarz. Wtedy jest już często za późno. Obrońcy zwierząt apelują do Sejmu, by to zmienił.

Pseudohodowle wciąż mają się dobrze. Niepotrzebne psy w jednej z nich zostały skazane na śmierć z głodu w piwnicy

Pseudohodowle wciąż mają się dobrze. Niepotrzebne psy w jednej z nich zostały skazane na śmierć z głodu w piwnicy

Źródło:
Fakty TVN

Troje Polaków utonęło przy jednej z plaż przylądka Punta Cana na wschodzie Dominikany. Wśród ofiar śmiertelnych jest też Portugalczyk. Z wody uratowano obywatela Rosji. Informację w tej sprawie potwierdziło nam Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

Tragedia w kurorcie. Znaleźli ciało trzeciego Polaka

Tragedia w kurorcie. Znaleźli ciało trzeciego Polaka

Aktualizacja:
Źródło:
RMF24, PAP

W sobotę doszło do zawalenia się wyciągu narciarskiego w hiszpańskim ośrodku Astun w regionie Aragonia. 10 osób zostało rannych - podał dziennik El Pais. Akcja ratunkowa została zakończona.

Runął wyciąg narciarski. "Widziałem kilkadziesiąt osób skaczących ze znacznych wysokości"

Runął wyciąg narciarski. "Widziałem kilkadziesiąt osób skaczących ze znacznych wysokości"

Aktualizacja:
Źródło:
Reuters, PAP, elpais.com

Są politycy, są ludzie, którzy wykorzystują podżeganie do nienawiści do zdobywania władzy, a potem utrzymywania jej do podziału Polaków - zauważyła w "Faktach po Faktach" w TVN24 Magdalena Adamowicz, europosłanka Koalicji Obywatelskiej. W programie odniosła się m.in. do rocznicy śmierci swojego męża Pawła Adamowicza, jak i niedawnych gróźb wobec szefa Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka oraz prezydentki Gdańska Aleksandry Dulkiewicz.

Adamowicz: Paweł nie był jedyną ofiarą wojny polsko-polskiej

Adamowicz: Paweł nie był jedyną ofiarą wojny polsko-polskiej

Źródło:
TVN24

Lekarze, księża i darczyńcy, którzy ofiarowują pieniądze, ratują ludzkie życia w Afryce. W Zambii udało się doposażyć dwa szpitale. Trafiają do nich chorzy i ofiary ataków dzikich zwierząt - wśród nich dzieci, ukąszone przez węże lub pogryzione przez hipopotamy i krokodyle.

Polscy lekarze pomagają mieszkańcom Mozambiku, Zambii i Zimbabwe. "Udało nam się otworzyć oddział ortopedyczny"

Polscy lekarze pomagają mieszkańcom Mozambiku, Zambii i Zimbabwe. "Udało nam się otworzyć oddział ortopedyczny"

Źródło:
Fakty TVN

Nadal nie wiadomo, co z subwencją dla Prawa i Sprawiedliwości. Wszyscy członkowie PKW pracują nad odpowiedzią dla ministra finansów, który poprosił o interpretację ostatniej uchwały. Już wiadomo, że odpowiedzi będą niejednomyślne.

Nad odpowiedzią dla ministra finansów pracują wszyscy członkowie PKW. "Atmosfera jest średnia"

Nad odpowiedzią dla ministra finansów pracują wszyscy członkowie PKW. "Atmosfera jest średnia"

Źródło:
Fakty po Południu TVN24

Dwóch sędziów irańskiego Sądu Najwyższego zostało zastrzelonych przez uzbrojonego zamachowca - podał w sobotę portal wymiaru sprawiedliwości Mizan Online. Zamach, do którego doszło w siedzibie sądu w Teheranie, jest traktowany przez służby jako akt terroru.

Zamach na sędziów Sądu Najwyższego

Zamach na sędziów Sądu Najwyższego

Źródło:
PAP

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz obstaje przy swoim zdaniu, że pomoc dla Ukrainy ma być finansowana poprzez zawieszenie hamulca zadłużenia. Ministra spraw zagranicznych Annalena Baerbock oskarżyła Scholza o nadużywanie tej kwestii w kampanii wyborczej - zauważają niemieckie media.

Scholz "powtórzył swoje stanowisko". Szefowa MSZ oskarża go o kampanijną grę

Scholz "powtórzył swoje stanowisko". Szefowa MSZ oskarża go o kampanijną grę

Źródło:
PAP

Naukowcy odkryli u wybrzeży Wietnamu nowy gatunek skorupiaka. Nazwano go Bathynomus vaderi, na cześć Dartha Vadera z filmu "Gwiezdne wojny". Osobniki te osiągają długość 32,5 centymetra i ważą ponad kilogram.

Jest supergigantem, wygląda jak Darth Vader i żyje u wybrzeży Wietnamu

Jest supergigantem, wygląda jak Darth Vader i żyje u wybrzeży Wietnamu

Źródło:
CNN, zookeys.pensoft.net

Policjanci wyjaśniają okoliczności i przyczyny tragicznego wypadku, do którego doszło w Maminie (powiat makowski). 62-letni mężczyzna kierowca śmieciarki położył się pod nią, by sprawdzić usterkę. Auto się stoczyło i najechało na niego. Zmarł w szpitalu.

Tragiczny wypadek przy pracy, nie żyje kierowca śmieciarki

Tragiczny wypadek przy pracy, nie żyje kierowca śmieciarki

Źródło:
tvnwarszawa.pl/policja Maków Mazowiecki

Lubelscy "łowcy głów" namierzyli, a także doprowadzili do zatrzymania i ekstradycji trzech niebezpiecznych przestępców, którzy ukrywali się w Niemczech. Każdy z nich ma na koncie poważne przestępstwa dokonane w Polsce. Wszyscy trafili już do zakładu karnego, gdzie odbędą zasądzone kary.

"Łowcy głów" namierzyli trzech groźnych przestępców

"Łowcy głów" namierzyli trzech groźnych przestępców

Źródło:
tvn24.pl

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy w tym roku gra na potrzeby hematologii i onkologii dziecięcej. W zbiórkę angażują się również ci, którzy są w trakcie leczenia onkologicznego. - Czas płaczu, niedowierzań, pytań "dlaczego ja", już minął. Próbuję wszystkie negatywne emocje przekształcić w coś fajnego, dobrego - zaznaczyła w rozmowie z TVN24 Joanna Nalepa Magdziak, wolontariuszka sztabu w Toronto, u której kilka miesięcy temu zdiagnozowano nowotwór piersi.

Usłyszała diagnozę, która była jak wyrok śmierci. Gra z WOŚP, bo "ta choroba to nie jest ona"

Usłyszała diagnozę, która była jak wyrok śmierci. Gra z WOŚP, bo "ta choroba to nie jest ona"

Źródło:
tvn24.pl

Każdy kolor na tubce pasty do zębów ma według internautów oznaczać co innego i wskazywać, jaki jest skład pasty oraz jak często najlepiej ją stosować. Tylko że to nieprawda. Co oznaczają więc kolorowe paski na tubkach pasty do zębów?

Zielony to "naturalne składniki", a czarny to "chemiczny wkład"? Co oznaczają kolory pasków na tubkach

Zielony to "naturalne składniki", a czarny to "chemiczny wkład"? Co oznaczają kolory pasków na tubkach

Źródło:
Konkret24

W nowym tygodniu w wielu regionach kraju dopisze pogodna, a nawet słoneczna aura. Jednak znajdą się też miejsca, w których popada deszcz. W środę spodziewane są niewielkie opady deszczu ze śniegiem.

Zima bez zimy. Co widać w prognozie na najbliższe dni

Zima bez zimy. Co widać w prognozie na najbliższe dni

Źródło:
tvnmeteo.pl

Strażacy z Sochaczewa pomogli w transporcie ciężarnej kobiety, która wraz z 300 pasażerów utknęła w popsutym pociągu pomiędzy stacjami Boża Wola i Teresin Niepokalanów. Po awarii zaczęła się akcja porodowa i trzeba było ją szybko przetransportować do karetki, a stamtąd do szpitala.

Pociąg stanął z powodu awarii, pasażerka zaczęła rodzić. Akcja służb

Pociąg stanął z powodu awarii, pasażerka zaczęła rodzić. Akcja służb

Źródło:
tvn24.pl

Prawdziwym celem Karola Nawrockiego jest nawet nie jego prezydentura, ale umożliwienie powrotu PiS do władzy. Będzie robił wszystko, żeby sypać piach w tryby. Będzie nawet takim Dudą 2.0 - ocenił w "Jeden na jeden" europoseł PSL Adam Jarubas. Mówił, że w przypadku wygranej kandydata PiS "spoistość koalicji byłaby wystawiona na jeszcze większy test niż do tej pory".

"Prawdziwym celem Karola Nawrockiego nie jest prezydentura"

"Prawdziwym celem Karola Nawrockiego nie jest prezydentura"

Źródło:
TVN24

Czy Julia Wieniawa jest milionerką? Przyznaje, że tak. Młoda artystka gra, śpiewa i działa w mediach społecznościowych. Zadebiutowała w wieku 14 lat. O szczegółach zarobków nie chce mówić, bo według niej "pieniądze lubią ciszę". Wieniawa przyznaje, że czasem ulega fanaberiom, ale zaczęła to robić dopiero, gdy osiągnęła "podstawę finansową". - Często ludzie, jak zarobią pierwsze większe pieniądze, to już wtedy idą kupić sobie drogi samochód, albo drogą torebkę - stwierdza.

"Jestem milionerką". Woli mówić o liczbach na social mediach niż na koncie

"Jestem milionerką". Woli mówić o liczbach na social mediach niż na koncie

Źródło:
tvn24.pl
Mąż stanu czy "ten, który przegrał na kilku polach"? Cztery lata pełne sprzeczności

Mąż stanu czy "ten, który przegrał na kilku polach"? Cztery lata pełne sprzeczności

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Na aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy trafiło legendarne zdjęcie Chrisa Niedenthala, symbol stanu wojennego w Polsce. Razem z fotografem wystawili je Lena i Filip Sosnowscy. - WOŚP pomogła uratować nam życie i zdrowie. Dziś mamy cztery lata i chcemy (przy małej pomocy rodziców) podziękować oraz oddać choć promil dobra, które nas spotkało - czytamy w opisie aukcji.

Legendarne zdjęcie na aukcji WOŚP

Legendarne zdjęcie na aukcji WOŚP

Źródło:
TVN24

Gdyby nie Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, nie byłoby mnie tutaj. Byłam wcześniakiem, który korzystał ze sprzętu WOŚP. Jestem bardzo wdzięczna i pomagam od zawsze - mówiła w TVN24 wokalistka Bryska. Przygotowała dwie aukcje - można wylicytować dwie różowe peruki oraz wspólną metamorfozę.

Bryska też korzystała ze sprzętu WOŚP, teraz wspiera Orkiestrę. "Obiecuję, że to będą fajne chwile"

Bryska też korzystała ze sprzętu WOŚP, teraz wspiera Orkiestrę. "Obiecuję, że to będą fajne chwile"

Źródło:
TVN24
Gdzie jest "Frog"? I dlaczego już nie ma listu gończego za nim?

Gdzie jest "Frog"? I dlaczego już nie ma listu gończego za nim?

Źródło:
tvn24.pl
Premium

W najnowszym "Kadrze na kino" Ewelina Witenberg podsumowała najważniejsze wydarzenia ze świata filmu i muzyki w mijającym tygodniu. W programie między innymi o filmie "Kompletnie nieznany", kontynuacji "Pasji" Mela Gibsona i festiwalu Open'er, który wygrał 14. edycję prestiżowego plebiscytu European Festival Awards.

Frekwencyjna klapa "Putina", kontynuacja "Pasji", Open'er zwycięzcą europejskiego plebiscytu

Frekwencyjna klapa "Putina", kontynuacja "Pasji", Open'er zwycięzcą europejskiego plebiscytu

Źródło:
tvn24.pl

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy ponownie rozbrzmi w najróżniejszych zakątkach świata. W ramach 33. Finału zarejestrowanych zostało 95 zagranicznych sztabów. - Jesteśmy prawie gotowi - mówił w TVN24 szef sztabu na Bali Andrzej Jakubowski. Anna Tomala, organizatorka z Melbourne, przypomniała, że to już dziewiąty Finał w Australii, a ludzie "zawsze na ten dzień czekają".

Pierogi na Bali, impreza "po naszemu" w Melbourne. Zagraniczne sztaby WOŚP w pełnej gotowości

Pierogi na Bali, impreza "po naszemu" w Melbourne. Zagraniczne sztaby WOŚP w pełnej gotowości

Źródło:
tvn24.pl