Czwartek, 16 grudnia Arkadiusz Maciejewski szukał syna do ostatniej chwili - nie wiedział, że chłopiec uciekając przed płomieniami wyskoczył przez okno. Ciało mężczyzny znaleźli dopiero strażacy. - Dla mnie był wspaniały. Nie wiem, jak sobie teraz poradzę bez niego - mówi przez łzy żona mężczyzny.
Maciejewski miał 30 lat, żonę, dwójkę dzieci i pasję - kochał motocykle. W grudniowy wieczór, gdy wybuchł pożar, był w domu z ośmioletnim Dominikiem i jego dziadkami. Dziecko leżało już w łóżku, podobnie jak dziadkowie. Żona zmarłego, Agnieszka Maciejewska wraz z młodszym dzieckiem była z wizytą u rodziny.
Ja mu cały czas powtarzam, synku jesteś bohaterem, że otworzyłeś to okno i wyskoczyłeś. A on mi na to odpowiada - nigdy nie będę tak dzielny jak mój tata mama Dominika
- Zadzwonił sąsiad i powiedział, że w naszym domu jest pożar. Zapytałam, co z dzieckiem. Powiedziałam, żeby dał mi męża do telefonu. Odpowiedział, że nie mogą go znaleźć - opowiada Maciejewska.
Ciało Arkadiusza Maciejewskiego znaleźli dopiero strażacy. Leżało w pokoju dziecka. Mężczyzna szukał syna do ostatniej chwili. Nie wiedział, że chłopiec uciekając przed płomieniami, wyskoczył przez okno.
Z płonącego domu udało się też wydostać dziadkom Dominika. Nic poważnego im się nie stało. Pana Arkadiusza, mimo reanimacji, nie udało się uratować.
Przyczyną pożaru najprawdopodobniej był garnek pozostawiony na kuchence gazowej.
"Nie będę, jak tata"
Młodszy syn pani Agnieszki ma 3 lata i jeszcze nie rozumie, co się stało. Starszy Dominik wie jednak, że tata poświęcił dla niego własne życie. - Ja mu cały czas powtarzam, synku jesteś bohaterem, że otworzyłeś to okno i wyskoczyłeś. A on mi na to odpowiada - nigdy nie będę tak dzielny jak mój tata - opowiada matka chłopców.
Dominik poprosił jedynie, żeby nie sprzedawać motoru - teraz to jego jedyna pamiątka po ojcu.
Motocykliści na pomoc
Bohaterski czyn nikogo nie pozostawił obojętnym. Informacja o poświeceniu mężczyzny lotem błyskawicy obiegła całą Łódź. - Nie wiem, jak kto inny by się zachował, on życie stracił, ale zdaje się, że postąpił jak należy. Ocalił swoje dziecko - mówi Tomasz Krausyk, sąsiad państwa Maciejewskich.
Z pomocą ruszyli też przyjaciele pana Arkadiusza z klubów motocyklowych w całej Polsce. Wszyscy wiedzą, że rodzina pana Arkadiusza została bez dachu nad głową. Rodzinie brakuje niemal wszystkiego - od ubrań i pościeli aż po kontenery na śmieci. Dorobek całego życia w jednej chwili strawił ogień.
Pani Agnieszka jest wdzięczna za pomoc, ale nie wyobraża sobie świąt bez męża: - Dla mnie był wspaniały. Nie wiem, jak sobie teraz poradzę bez niego. Arek był optymistą, zawsze mówił, że damy radę. Teraz nie wiem, jak damy radę.