Anita Włodarczyk swoje szanse na złoto igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro ocenia na 99 procent. Jak podkreśliła, będzie czujna do ostatniej kolejki.
To także nawiązanie do konkursu dyskoboli. Do ostatniej serii rzutów na czele był Piotr Małachowski , ale w szóstym podejściu wyprzedził go Niemiec Christoph Harting.
- U Piotrka byłam tylko na dwóch kolejkach i wyszłam ze stadionu, bo był straszny upał. Słońce grzało niemiłosiernie, a w poniedziałek mam swój finał. Myślami byłam z Piotrkiem. Stało się jak się stało, szkoda, bo była wielka szansa na złoto. Zaczął konkurs fantastycznie od 67 metrów, chyba nigdy w sezonie z takiego pułapu nie startował. Najbardziej to zawsze boli, jak w ostatniej kolejce ktoś ciebie przerzuca – powiedziała mistrzyni świata.
Sytuacja frustrująca
Ona sama wie, jakie to frustrujące, bo sama także znajdowała się w takiej sytuacji. - Niekoniecznie może na dużej imprezie, ale w mityngach, więc miałam nauczkę i teraz wiem, że do końca nie można być niczego pewnym - dodała. Włodarczyk swoje szanse na olimpijskie złoto, którego brakuje jej w kolekcji, ocenia na 99 procent. Nic dziwnego, skoro od dwóch lat praktycznie niczego nie przegrała. Jest zdecydowaną liderką na świecie. Jest mistrzynią globu i Europy. Cztery lata temu w Londynie przegrała z Rosjanką Tatianą Łysenko, która obecnie jest zawieszona z powodu afery dopingowej. - Konkurs w eliminacjach, rzut, który oddałam to mnie naprawdę umocniło, bo został wykonany na zaliczenie i wydaje mi się, że taki wynik da brązowy medal. Cele sobie postawiłam wysokie i mam nadzieję, że uda mi się je zrealizować. Wiadomo, że jestem zawodniczką ambitną i oprócz złotego medalu, chciałabym także poprawić rekord świata. Jak dojdzie jeszcze dodatkowa mobilizacja to będzie naprawdę daleko - zaznaczyła.
Jej rekord
Rekord globu należy do zawodniczki RKS Skry Warszawa i od roku wynosi 81,08. Podopieczna Krzysztofa Kaliszewskiego jest jedyną kobietą w historii, która przekroczyła granicę 80 metrów. Ta sztuka udała jej się także w tym sezonie – 80,26. Druga na światowej liście jest Niemka Betty Heidler – 75,77. Finał odbędzie się jednak bardzo nietypowo, bo o... 10.40 czasu miejscowego. - Po raz pierwszy będę startować tak wcześnie w finale, ale wolę tak, niż po południu. Jak jestem na zgrupowaniu to nie mam z tym żadnego problemu. O 10.30 mam zawsze trening, a finał zaplanowany jest na 10.40. Na pewno nie będzie to dla mnie przeszkoda – przyznała. W Rio de Janeiro Polacy na razie wywalczyli cztery medale, w tym jeden złoty. Mazurek Dąbrowskiego zabrzmiał dla wioślarek Magdaleny Fularczyk-Kozłowskiej i Natalii Madaj.
Autor: TG / Źródło: PAP