Jest starszym szeregowym, potrafi zreperować samochód i strzela - jak się ostatnio okazało - na medal. Sylwia Bogacka, wicemistrzyni olimpijska w strzelaniu z 10 m, w "Faktach po Faktach" demaskuje pozorny "spokój strzelca" i skarży się na samotność na treningach. - To jest konkurencja, w której się walczy z samym sobą i to jest najtrudniejsze - opowiada srebrna medalistka.
Jadąc na igrzyska - jak mówi - marzyła o srebrze i - po nie siągnęła. Dlaczego nie liczyła na złoto? Bogacka wyjaśnia, że to rodzaj wynikajacej z doświadczenia wewnętrznej taktyki - myśl o złocie kilkakrotnie wcześniej ją "pokonała". - Bo zawsze marzyłam, że ten złoty medal jest już mój. (...) Ważny jest ten ostatni strzał - ocenia.
Zapewnia, że wyjeżdżając na zawody, "nie jedzie tam na wypoczynek", ale "walczy do samego końca". - Fajnie się wygrywa, to był mój czas - mówi.
I emocje, i dobra zabawa
Bogacka obala też kilka mitów związanych ze strzelectwem. Po pierwsze - spokój. - To pozory - twierdzi. Jak wyjaśnia, "generalnie strzelcy są bardzo spokojni na stanowisku", jednak - by tak było - nagromadzonych emocji trzeba się wcześniej pozbyć. - Najczęściej na siebie nakrzyczę - przyznaje. Bo w tym sporcie - jak tłumaczy - potrzebne jest zarówno wyciszenie, jak i pobudzenie.
Przypomina, że przed oddaniem strzału, należy samodzielnie poskładać elementy broni. - To ułatwia koncentrację - zaznacza.
Choć narzeka na samotność na treningach i mówi o "walce z samą sobą", medalistka zdecydowanie zaprzecza, by sport, w którym niezmiennym przeciwnikiem jest tarcza był nudny. - My się też bawimy tym strzelaniem. Jest bardzo wesoło - opowiada Bogacka.
Mimo zaciętej walki o medale, wicemistrzyni podkreśla, że "jest w miłym kontakcie z rywalkami". - Życzymy sobie miłego strzelania. Nie ma bezpośredniej rywalizacji, dlatego też nie ma takiej atmosfery - zapewnia "srebrna" strzelczyni.
Autor: MON//bgr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24