Mimo awansu z pierwszego miejsca w grupie do 1/8 finału MŚ, atmosfera wokół ekipy Canarinhos wcale nie jest idealna. W ogniu krytyki znaleźli się Dani Alves czy Paulinho, a także sędziowie. - Jeśli ktoś twierdzi, że nasze wyniki to zasługa arbitrów, to nie szanuje naszej reprezentacji, FIFA, a także samych sędziów - twierdzi rzecznik kadry Brazylii, Rodrigo Paiva.
Patrząc na obsadę sędziowską spotkania Brazylia-Chile, na pewno uśmiechną się kibice z Polski. Pierwszy mecz 1/8 finału poprowadzi Howard Webb, a więc sprawca nieszczęścia polskiej reprezentacji na Euro 2008. Anglik na tym mundialu prowadził na razie jedno spotkanie, mecz fazy grupowej Kolumbia - Wybrzeże Kości Słoniowej. Mecz wygrała ekipa z Ameryki Południowej 2:1, a żadna z decyzji Webba nie wzbudziła większych kontrowersji. Teraz jednak ten 42-letni sędzia znajdzie się pod dużo większą presją.
Przełamać 14-letnią niemoc
Mecz Brazylia - Chile to dla obu reprezentacji chleb powszedni. Obie ekipy mierzyły się ze sobą aż 68 razy, ale tylko siedmiokrotnie udało się wygrać drużynie La Roja. 48 spotkań wygrali Canarinhos, a 13 razy padł remis. Ostatnie zwycięstwo Chilijczycy odnieśli w 2000 roku, gdy w eliminacjach mistrzostw świata zwyciężyli 3:0. - Stoimy przed historyczną szansą, aby wyeliminować gospodarzy. To nasz wieloletni rywal, bardzo utytułowany. Tylko od nas zależy, czy odniesiemy w sobotę zwycięstwo - mówił na konferencji przed sobotnim spotkaniem chilijski bramkarz Claudio Bravo.
Kolejnym utrudnieniem dla ekipy prowadzonej przez Jorge Sampaoliego może być fakt, że La Roja nigdy nie wygrali z Canarinhos w Brazylii, co więcej - nigdy nie ograli ich także w mistrzostwach świata. - Nie myślimy o wydarzeniach z przeszłości. Musimy skupić się na tym, co przed nami. Teraz mamy zupełnie inny rozdział, z nowymi zawodnikami. Wszystko jest możliwe - ostrzega jednak brazylijski pomocnik, Luiz Gustavo.
Autor: drop//rzw / Źródło: sport.tvn24.pl