W sobotnie popołudnie na placu Zamkowym w Warszawie odbył się zorganizowany przez PiS wiec przeciwko paktowi migracyjnemu i umowie z Mercosurem. Przemawiali na nim politycy PiS, w tym prezes partii Jarosław Kaczyński.
Do głosu dopuszczony został także lider narodowców Robert Bąkiewicz. Pojawił się na scenie wraz z członkami samozwańczego Ruchu Obrony Granic, którzy trzymali papierowe kosy. - Nie bójcie się tego, że oni próbują nas zastraszyć. Nie bójcie się prokuratur, sądów. Ci ludzie zapłacą za to cenę i ta droga na Grunwald musi być taka, że sprawiedliwość musi zapaść, że te chwasty trzeba z polskiej ziemi powyrywać i napalm na tę ziemię rzucać, żeby nigdy nie odrosły - mówił Bąkiewicz.
Kaczyńskiemu "ten marsz nie poszedł"
Sprawę sobotniego marszu PiS i słów Roberta Bąkiewicza komentowały na antenie TVN24 publicystki Dominika Długosz z "Newsweeka" i Magdalena Kicińska z Press Club, wiceprzewodnicząca Rady Polskich Mediów.
- Mam wrażenie, że prezesowi (Kaczyńskiemu) ten marsz nie poszedł. Był troszkę poirytowany frekwencją i tym, że tak naprawdę nie udało mu się wzbudzić znowu antyimigranckiej fali w Polsce - oceniła Długosz.
Jej zdaniem właśnie dlatego Kaczyński "wyciągnął znowu Bąkiewicza i pozwolił mu opowiadać te rzeczy, które są straszne semantycznie, które są straszne narracyjnie i które są po prostu głupie". - (Kaczyński) używa Roberta Bąkiewicza do tego, żeby cały czas trzymać na dość wysokim poziomie niechęć do imigrantów w Polsce - wskazała.
- Prezes Jarosław Kaczyński przestrzelił, bo znowu zapowiedział wielki marsz na dwa miesiące wcześniej. Wszystko mu się rozlazło i musiał wyjąć Bąkiewicza, żeby cokolwiek z tego wyniknęło - oceniła publicystka.
Zdaniem Kicińskiej "ten marsz i mobilizacja były przestrzelone", a dopuszczenie do głosu Bąkiewicza "jest konsekwentnym zabiegiem w działaniach Jarosława Kaczyńskiego w ostatnich tygodniach, czyli podgryzania Konfederacji i jej elektoratu". Jak dodała, Kaczyński "niczego tutaj nie ugrał, stworzył przestrzeń do mowy nienawiści". - I w zasadzie tyle - skwitowała.
"Tusk zrozumiał, że sprawa migracji idzie w poprzek elektoratów"
Również w sobotę premier Donald Tusk zamieścił w mediach społecznościowych wpis odnośnie relokacji migrantów. "Mówiłem, że nie będzie w Polsce relokacji migrantów i nie będzie! Załatwione" - przekazał.
- Donald Tusk zrozumiał, że sprawa migracji idzie w poprzek elektoratów - skomentowała Długosz. - We wszystkich elektoratach jest pewna obawa przed ich napływem - dodała. - Tusk doskonale też rozumie, że wpuszczenie większej fali migrantów, czy jakiś kryzys migracyjny, sprawia od razu, że jego rząd będzie miał jeszcze gorsze notowania, niż ma w tej chwili - wskazała publicystka "Newsweeka".
Kicińska powiedziała, że timing wpisu Tuska był "dobrze przemyślany, skuteczny jeżeli chodzi o taką rozgrywkę narracyjną". Wskazała, że koalicjanci mówią o konsekwentnej polityce wobec paktu migracyjnego i relokacji. - Donald Tusk również konsekwentnie taką politykę prowadzi, wiedząc, na czym dzisiaj w trudnej sytuacji swoich notowań nie zyska - oceniła.
Kicińska wskazała też na potrzebę stworzenia konkretnej propozycji polityki migracyjnej. - Jeżeli mówimy A: pakt migracyjny "nie", to ja bym oczekiwała B: jaką politykę migracyjną proponujemy - mówiła.
Komisja Europejska po raz pierwszy zaproponowała UE Pakt Migracyjny we wrześniu 2020 roku. Nowe przepisy zobowiązują państwa członkowskie do bardziej równomiernego podziału kosztów i wysiłków związanych z przyjmowaniem migrantów oraz reformują unijne procedury azylowe i bezpieczeństwa granic, a także wprowadzają inne zmiany. Rada Unii Europejskiej zatwierdziła Pakt 14 maja 2024 roku, przy czym Węgry i Polska głosowały przeciw.
Autorka/Autor: kkop/ads
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Radek Pietruszka