- Gdyby każdy z nas skoczył normalnie, oprócz Jaśka (Ziobry), który prezentował się super i jest dziś moim bohaterem, to medal byłby jak najbardziej w naszym zasięgu. Niestety, nie ustrzegliśmy się błędów – powiedział po konkursie drużynowym Kamil Stoch.
Zawody wygrali Niemcy. Srebro przypadło Austrii, a brąz Japończykom. Polacy znaleźli się tuż za podium.
"Spóźniłem pierwszy skok"
Po trzech próbach biało-czerwoni plasowali się dopiero na szóstej pozycji, a na półmetku byli już dwa „oczka” wyżej, chociaż Stoch był rozczarowany swoim skokiem na odległość 130,5 m. W finałowej fazie ostatnich zawodów na igrzyskach nie poprawili swej lokaty, choć niemal wszyscy skakali lepiej. - Pierwszy skok spóźniłem, odbiłem się dopiero chyba z powietrza. Może nie do końca go zepsułem, ale nie był tak dobry, jak powinien. W locie starałem się zrobić wszystko, aby wyciągnąć jak najwięcej – stwierdził Stoch, który osiągnął 130,5 i 135 m.
"Gdyby każdy z nas skoczył normalnie..."
Z biało-czerwonych porównywalnie spisali się Ziobro - 130,5 i 133 m oraz Maciej Kot - 131,5 i 129 m. Piotr Żyła fatalnie wypadł w pierwszej serii – 121, a w drugiej poprawił się aż o 11 metrów. - W drugiej serii wszyscy skakaliśmy jak powinniśmy, była walka, a zabrakło nam i wiele, i niewiele. Dawno nie było drużynówki na takim mega wysokim poziomie. Żeby znaleźć się na podium, trzeba było skakać super – ocenił Stoch. - Gdyby każdy z nas skoczył normalnie, oprócz Jaśka (Ziobro), który prezentował się super i jest dziś moim bohaterem, to medal byłby jak najbardziej w naszym zasięgu. Niestety, nie ustrzegliśmy się błędów – podsumował.
Autor: koma / Źródło: PAP