Wtorek, 24 sierpnia Skopał siedmiolatka, bo piłka, którą bawił się chłopiec, uderzyła w jego samochód. 28-letni mężczyzna twierdzi, że chłopak rzucał w niego kamieniami. Ataku na dziecko nie pamięta. Siedmiolatek ma złamaną kość udową. Po skomplikowanej operacji leży w szpitalu.
- Przechodziłem na zielonym świetle po przejściu dla pieszych. Wyturlała mi się piłka spod pachy i uderzyła w koło samochodu. Ten pan wyszedł, kopnął mnie dwa razy i rzucił - opowiada siedmioletni Artur z Legnicy. To samo mówią legniccy policjanci. Jak ustalili, mężczyzna, w którego auto uderzyła piłka, wsiadł do samochodu i odjechał. Na szczęście szybko udało się go zatrzymać, bo całe zdarzenie obserwowało kilku świadków.
Efekt? Tomek ma złamaną kość udową. Musiał przejść skomplikowaną operację wywiercenia otworów w kości i wprowadzenia specjalnego drutu. Jak mówią lekarze, leczenie pooperacyjne potrwa co najmniej kilka tygodni.
Od czterech do sześciu tygodni będzie musiał nosić gips. Potem kolejne półtora miesiąca zanim wyjmiemy mu druty, relacjonuje Dariusz Dębicki, dyrektor ds. lecznictwa Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy, do którego trafił Artur. Chłopiec pierwszego września do szkoły więc nie pójdzie, chociaż tak bardzo na to czekał. - Mam głupi początek roku, będzie mnie pani musiała uczyć w domu - skarży się Artur.
Usłyszał zarzuty
Mężczyzna, który skopał chłopca, wyjaśniał policji, że w jego pojazd coś uderzyło, więc się zdenerwował. - Zdenerwował się, że pojazd jest prawdopodobnie uszkodzony, wysiadł więc z samochodu i chciał z tymi chłopcami porozmawiać - relacjonuje kom. Anna Farmas-Czerwińska, z Komendy Miejskiej Policji w Legnicy. Jak dodaje, mężczyzna twierdzi, że nie pamięta, co się wydarzyło później i czy uderzył chłopca.
- Jak tak można? To nie jest człowiek. Dziecko tak się męczy - mówi matka Artura, Justyna Deryj.
Chłopiec oprócz złamanej nogi ma też uraz psychiczny. Jak twierdzi psycholog Iwona Haba, najważniejszą rolę mają tutaj do odegrania rodzice chłopca. - Trzeba pomóc dziecku w zrozumieniu tej sytuacji i pokazać, że czasem zdarzają się po prostu przykre rzeczy - podkreśla.
Sprawca usłyszał już zarzut uszkodzenia ciała. Wyszedł na wolność, ale ma dozór policyjny. Grozi mu pięć lat więzienia.