Czwartek, 20 stycznia Za rzekome robienie im zdjęć telefonem komórkowym, policjanci zwyzywali przypadkowego przechodnia, zamknęli go w radiowozie i straszyli prokuratorem. Prokurator się w tej sprawie pojawił, ale zajął się nie panem Godlewskim, a funkcjonariuszami. Efekt? Najpierw prokuratura, a potem sąd uznały, że działanie policjantów znamiona przestępstwa nosiło, ale kary im nie wymierzono.
W czerwcu ub. roku Tomasz Godlewski został zatrzymany przez konińskich policjantów, bo podobno robił im zdjęcia na służbie. Funkcjonariusze zatrzymali go, wsadzili do radiowozu i zażądali, by pokazał im zawartość swojego telefonu komórkowego. Mężczyzna odmówił, policjanci zwyzywali go i straszyli prokuratorem.
Nerwowymi funkcjonariuszami zajęła się prokuratura, jednak po kilku miesiącach ją umorzyła, a teraz decyzję śledczych podtrzymał sąd.
Niski stopień szkodliwości
Andrzej Borkowski, sędzia Sądu Rejonowego w Koninie uznał, że to, co zrobili miejscowi policjanci, kara się nie należy. - Czynności wykonywane przez policjantów wypełniały znamiona przestępstwa, ale prokurator uznał, że działania te miały znikomy stopień społecznej szkodliwości - uzasadnił sędzia.
Podkreślał też, że gdyby funkcjonariusze zostali skazani, automatycznie straciliby pracę.
- Okazuje się, że tak naprawdę najważniejsze jest dobro policjantów, żeby im się nic nie stało – mówi pan Tomasz w reakcji na decyzję sądu.
Karą dla policjantów była rozmowa dyscyplinująca z komendantem i obcięcie premii. - Dla nas sprawa jest zamknięta - ucina Renata Purcel-Kalus z Komendy Miejskiej Policji w Koninie.
Nikt nie przeprosił
Ale dla pana Tomasza sprawa cały czas jest otwarta, bo - jak mówi - ani komendant ani policjanci na koniec nie potrafili się nawet zachować. - Nikt mnie nawet nie przeprosił - podkreśla.
Policjanci nie wypowiadają się w całej sprawie. - Nie możemy zmuszać ich do takiej wypowiedzi - zastrzega Renata Purcel-Kalus, i stwierdza jednocześnie, że pan Tomasz został przeproszony, tyle że nie potrafi doprecyzować, w jaki sposób, bo nie była to forma pisemna.
Rzecznik KGP Mariusz Sokołowski poproszony przez reporterów "Prosto z Polski" o komentarz, przypomina, że umundurowanego policjanta w miejscu publicznym można nagrywać, fotografować, filmować i nikt nie potrzebuje na to jakiejkolwiek zgody.