Najlepszy występ reprezentacji Nigerii na mundialu od 16 lat nie był w stanie przekonać Stephana Keishiego do pozostania na stanowisku selekcjonera reprezentacji. Opiekun Super Orłów po porażce w 1/8 finału z Francją 0:2 honorowo rozstał się z drużyną narodową.
Na nic zdały się prośby i błagania nigeryjskiego ministra sportu. Keshi mimo osiągnięcia z afrykańską ekipą najlepszego wyniku na mistrzostwach świata od 1998 roku postanowił odejść. - Czas dać szansę innym. Myślę, że nasz futbol czekają świetlane lata i już niedługo przyjdzie wyczekiwany sukces - mówi były już selekcjoner Super Orłów.
Nigeria po raz pierwszy od 16 lat podczas mundialu wyszła z grupy. W drodze do 1/8 finału mistrzowie Afryki pokonali Bośnię i Hercegowinę 1:0, zremisowali z Iranem 0:0, a także napsuli sporo krwi Argentyńczykom, z którymi ostatecznie przegrali po fantastycznym spotkaniu 2:3.
- Myślę, że mogę spojrzeć na moją karierę z dumą - dodaje Keshi. To właśnie pod jego wodzą Super Orły wygrały w 2013 roku Puchar Narodów Afryki.
Sześciu "wspaniałych"
Keshi nie jest pierwszym trenerem, który opuszcza reprezentację po odpadnięciu z mistrzostw świata. Przed nim pracę stracili Luis Fernando Suarez (prowadził Honduras), Carlos Queiroz (Iran), Alberto Zaccheroni (Japonia), Sabri Lamouchi (Wybrzeże Kości Słoniowej) i Cesare Prandelli (Włochów). Cała piątka w przeciwieństwie do Keshiego odpadła jednak już w fazie grupowej.
Były selekcjoner Super Orłów twierdzi, że jego zespół zaszedłby jeszcze dalej, gdyby nie arbiter meczu 1/8 finału. - Moim zdaniem sędzia ewidentnie faworyzował Francuzów. Nie uznał nam bramki, a także zbyt łagodnie traktował ostro grających rywali - nie mógł się pogodzić Keshi.
Od wtorku nie musi się już denerwować.
Autor: drop/twis / Źródło: sport.tvn24.pl