Okazuje się, że ostatnie miejsce polskich kajakarek w eliminacjach, było tylko "zasłoną dymną". Szlakowa osady - Marta Walczykiewicz - zdradziła, że razem z koleżankami specjalnie hamowały, by "nie pokazywać wszystkiego, co potrafimy". W półfinale już pokazały - pobiły rekord świata.
Polki w konkurencji K4 na 500 m w eliminacjach przypłynęły na ostatnim, piątym miejscu. Do półfinału awansowały, bo w innych biegach zawodniczki uzyskały jeszcze słabsze czasy.
W półfinale Polki, startujące w składzie Aneta Konieczna (Warta Poznań), Beata Mikołajczyk (UKS Kopernik Bydgoszcz) i Marta Walczykiewicz (KTW Kalisz), popłynęły o pnad 5 sekund szybciej i z czasem 1:30.338 pobiły nieoficjalny rekord świata (w kajakarstwie nie są one oficjalnie uznawane ze względu na specyfikę torów).
Jak się okazało, taktykę "na dwa biegi" ustaliły dzień wcześniej zawodniczki z trenerem kadry Tomaszem Krykiem.
Musiały wyjaśnić
- Spokojnie, tak miało być. Nie chciałyśmy pokazywać wszystkiego co potrafimy już w przedbiegu - powiedziała szlakowa osady Walczykiewicz.
- Wiem, że w Polsce ludzie się denerwowali, ale rodzinę poinformowaliśmy wcześniej, że ten bieg tak będzie wyglądać. Wysłałam też sms-a do mojego klubowego trenera Wiesława Rakowskiego, ale chyba nie doszedł. Po pierwszym wyścigu wszczął on alarm, dzwoniąc do swojego brata, który jest doktorem naszej kadry. Musiałam po starcie oddzwonić i wyjaśnić - dodała Beata Mikołajczyk. Finał K4 kobiet na 500 m rozegrany zostanie w środę o godz. 11.08.
Autor: kcz / Źródło: PAP