Nadzieje były ogromne, wyzwanie jeszcze większe. Na Stade de France pod Paryżem przed przerwą atakowali tylko Niemcy, po przerwie doszło do wymiany ciosów. Arkadiusz Milik najpierw spaprał jedną wyborną okazję, potem drugą, też wyborną. Polska zremisowała z mistrzami świata 0:0.
Z Łukaszem Fabiańskim w bramce, z Kamilem Grosickim na skrzydle - tak wybiegli Polacy na murawę stadionu w Saint-Denis. Nie mógł zagrać kontuzjowany Wojciech Szczęsny, a błyszczący w pierwszym grupowym spotkaniu Bartosz Kapustka usiadł na ławce, skoro Grosicki zapomniał już o urazie stawu skokowego.
"Paryż należy do nas"
Historia piłkarskich bitew Polski i Niemiec nie jest dla nas wesoła. Głównie przegrywaliśmy, rzadko remisowaliśmy, było, minęło. Ważne, że w historii tej najnowszej kadra Adama Nawałki ograła kadrę Joachima Loewa - w eliminacjach Euro 2016 na Stadionie Narodowym było 2:0. Czyli można.
Można, ale jak taki sukces powtórzyć w mistrzowskim turnieju? Sprawa była jasna - zadanie czekające Nawałkę i jego wybrańców należało do ekstremalnych. Na Stade de France dotarło 30 tys. Polaków, a pewnie trochę więcej, by w tym zadaniu wspomóc reprezentację dopingiem. Nastawienie samych piłkarzy też było bojowe. "Po zwycięstwo, Paryż należy do nas" - ogłosił w mediach społecznościowych Grzegorz Krychowiak.
Szybkie faule Khediry
Po 40 sekundach na murawę padł Krzysztof Mączyński, w walce o górną piłkę brutalnie powalił go Sami Khedira. W trzeciej minucie Khedira - także brutalnie - podciął pędzącego Arkadiusza Milika. I zobaczył żółtą kartkę.
Pierwsi spróbowali Niemcy, Mario Goetze główkował nad poprzeczką. Jonas Hector też spudłował. To rywale atakowali od początku, to oni spokojnie i cierpliwie wymieniali podania. Trudno było odebrać im piłkę. Nawałka szybko wstał, szybko miał jakieś uwagi do swoich zawodników.
Niemcy w ataku, Polacy w obronie
Loew przestrzegał, że Polacy są znakomicie w kontrach. Nie było ich przed przerwą, niestety. Raz Robert Lewandowski uciekł Matsowi Hummelsowi, który wrócił do składu po kontuzji, podanie było jednak złe. Chwilę potem Thomas Mueller za łatwo minął Łukasza Piszczka, dograł do Toniego Kroosa, ten na szczęście przestrzelił.
Dopiero w 22. minucie Lewandowski i Milik mieli okazję do strzałów. Obydwa zostały zablokowane, ale akcja wreszcie trafiła pod bramkę strzeżoną przez Manuela Neuera. Niemcy mieli jednak za dużo swobody. Za dużo czasu i miejsca. Oni lubią i potrafią grać w turniejach. A drugi mecz imprezy często jest dla nich tym kryzysowym, w XXI wieku trzy z nich przegrali, trzy zremisowali, zaledwie dwa wygrali. Na Stade de France kryzysu nie mieli, cały czas byli bardzo niebezpieczni. Kiedy zbliżała się do końca pierwsza część gry, kontra mogła się udać. Milik podał do Lewandowskiego, ale sędzia boczny natychmiast podniósł chorągiewkę. Słusznie, spalony był. Mały, ale był. A Lewandowski miał przed sobą tylko Neuera, kumpla z Bayernu Monachium.
Milik, główka, pudło
Jak Nawałka pomógł drużynie w szatni? Co powiedział? Przed wyjściem na boisko, w tunelu, piłkarze jeszcze ze sobą rozmawiali. Tuż po gwizdku Grosicki wrzucił piłkę w pole karne, Milik stał trzy metry przed bramką. Przed pustą bramką. I spaprał taką okazję! Spaprał być może piłkę meczową! Źle uderzył głową, obok słupka. W pierwszym meczu Euro - z Irlandią Północną - Milik też marnował znakomite okazje, zanim strzelił gola na wagę zwycięstwa. Tu wiadome było, że nadmiaru okazji nie będzie.
Odpowiedź Niemców była natychmiastowa, Goetze z 10 metrów trafił prosto w Fabiańskiego. Walczył Grzegorz Krychowiak. Przewrócił go Mueller i był rzut wolny. Lewandowski trącił piłkę, uderzył ją Milik. Nieznacznie przestrzelił. Kilkanaście sekund później Lewandowski za długo się zastanawiał i uprzedził go Jerome Boateng. Ważne, że znowu coś się działo na połowie mistrzów świata. A w obronie Polacy grali bardzo pewnie, dwoił się i troił Michał Pazdan, wielki był i już.
Boniek aż wstał
W 69. minucie Milik stanął przed drugą szansą. Też wyborną. Na 11 metrze, po dograniu Grosickiego, nie trafił w piłkę, a nawet się przewrócił. Prezes PZPN Zbigniew Boniek aż podniósł się ze swojego miejsca na trybunach. Odpowiedź ekipy Loewa - rzecz jasna - nastąpiła. Huknął Oezil, Fabiański wyciągnął się jak struna i sięgnął piłki czubkami palców. Nerwowa była ta końcówka, wiadomo, jak trzeba uważać na Niemców do ostatniego gwizdka.
Polacy uważali. Jest remis, są cztery punkty po dwóch meczach.
Autor: rk / Źródło: sport.tvn24.pl