Słowacy mecz przypłacili krwotokiem z nosa i paroma innymi urazami, ale udało się. Obronili się przed angielskim oblężeniem. Mecz w Saint-Etienne skończył się remisem 0:0. To oznacza, że Polacy na przyklepanie awansu muszą czekać do wtorku.
Anglicy do pełni szczęścia potrzebowali remisu. Słowakom punkt nie gwarantował promocji do kolejnej fazy. Spotkaniu w Saint-Etienne z uwagą przyglądali się także polscy piłkarze, bo wiedzieli, że zwycięstwo Brytyjczyków da im wyjście z grupy bez potrzeby wychodzenia na boisko we wtorek - wtedy byliby pewni, że sąsiedzi zza południowej granicy już ich nie wyprzedzą w rankingu trzecich miejsc (awansują cztery najlepsze zespoły). Dla każdej z tych drużyn to był trzeci mecz na Euro, a można było odnieść wrażenie, że selekcjoner Wyspiarzy dalej nie znalazł optymalnego zestawienia. Angielski zespół znów został mocno przebudowany. W porównaniu do poprzedniego spotkania Roy Hodgson zmienił aż sześć ogniw, na ławkę posadził m.in. Wayne'a Rooneya.
Ale angielska maszyna, choć wymieniono w niej mnóstwo śrubek, na sile nie straciła. Rywali, znów grających z legionistą Ondrejem Dudą z przodu, na grę jak równy z równym stać było ledwie na kilkanaście minut. Później zaczęło się oblężenie słowackiej bramki.
Polała się krew
Próbował Jamie Vardy, starał się Adam Lallana, ale jakimś cudem bronił uwijający się jak w ukropie między słupkami Matus Kozacik. Pewnie inaczej by to wyglądało, gdyby sędzia Carlos Velasco Carballo dostrzegł, co Ryan Bertrand zrobił z nosem Petera Pekarika. Obrońca Southampton musiał sporo ostatnio oglądać walk MMA, bo chyba zapomniał, że jest na boisku, a nie w klatce. Minęło sporo minut, zanim powstrzymano krwotok u Pekarika.
Pary starczyło na chwilę
W przerwie Słowacy nabrali sił i z miejsca przyprawili kibiców z Wysp o szybsze bicie serca. Mogłoby skończyć się zawałem, ale z prezentu Chrisa Smallinga (zamiast podać klatką do bramkarza, odbił piłkę tak, jakby chciał ją przyjąć) nie potrafił skorzystać Robert Mak.
Słowackiego impetu wystarczyło na kwadrans. Później znów rządziła banda Hodgsona, już z Rooneyem, który ruszył kolegom do pomocy. Ale nie potrafili przebić się przez biało-niebieski mur ustawiony w okolicach szesnastego metra od bramki Kozacika, choć kotłowało się co chwila. 11 rzutów różnych, 25 strzałów i wszystko nic.
Anglia i tak awansowała, ale z drugiego miejsca, bo grupę wygrała Walia, która nieoczekiwanie pokonała Rosję 3:0. Słowacja musi czekać na rozstrzygnięcia w innych grupach.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl