Najlepszy zespół sezonu zasadniczego, po niespodziewanej porażce w pierwszym meczu, rozbił w nocy ze środy na czwartek Chicago Bulls 115:78 w półfinale Konferencji Wschodniej NBA. W San Antonio miejscowi Spurs niespodziewanie ulegli dużo niżej notowanym Golden State Warriors. W obu rywalizacjach do czterech zwycięstw jest na razie 1:1.
Połowa Jamesa i bohater z ławki
115 Miami Heat (1. miejsce w konferencji) 78 Chicago Bulls (5.)
Ray Allen został bohaterem drugiego meczu jego Miami Heat z Chicago, choć rozpoczął go na ławce rezerwowych. Rzucający obrońca na parkiecie spędził tylko 18,5 minuty, mimo to zdołał zdobyć 21 punktów, najwięcej w zespole.
Kluczowym momentem spotkania była końcówka drugiej kwarty. Od stanu 42:38 dla Miami gospodarze rzucili w niej trzynaście punktów, pozwalając rywalom na zdobycie tylko trzech. Świetnie w pierwszej połowie prezentował się MVP sezonu zasadniczego LeBron James, który rzucił w niej dziewiętnaście punktów.
Problem pojawił się po rozpoczęciu trzeciej kwarty - supergwiazdorowi kompletnie przestało iść i do końca meczu nie trafił już ani razu, skupiając się raczej na podawaniu. Zdobywanie punktów rozłożyli jednak między siebie Allen, Norris Cole (18), Dwayne Wade (15), Chris Bosh (13) i Mario Chalmers (11).
Kluczem do końcowego sukcesu była jednak obrona Heat, której tym razem udało się zatrzymać Nate'a Robinsona. W pierwszym meczu, niespodziewanie wygranym przez Chicago, rzucił on 27 punktów i miał 9 asyst, teraz odpowiednio tylko 11 i 2.
Najlepsi gracze: Heat: LeBron James (nasz MVP) - 19 pkt., 9 as., 5 zb. Bulls: Marco Belinelli - 13 pkt., 6 as.
Trójki drugoroczniaka przesądziły
91 San Antonio Spurs (2.) 100 Golden State Warriors (6.)
Klay Thompson, wybrany w drafcie 2011 przez Golden State z numerem 11, dosłownie rozstrzelał drużynę Gregga Popovicha. Obrońca drużyny z Oakland trafił osiem z dziewięciu rzutów za trzy, w całym meczu zdobywając w sumie 34 punkty.
O porażce Spurs zadecydowała przede wszystkim fatalna gra w drugiej i czwartej kwarcie. Po pierwszej San Antonio prowadziło 28:23, by na przerwę w połowie meczu schodzić ze stratą aż dziewiętnastu "oczek".
Cóż jednak powiedzieć o postawie "Ostróg" w ostatniej części? Spurs rozpoczynali ją z jedenastoma punktami straty, ale w końcówce kompletnie nie mogli sobie dać rady. Nie licząc trafienia Cory'ego Josepha na 18,9 sekundy przed końcem, które nie mógł już niczego zmienić, zawodnicy z Teksasu nie zdobyli ani jednego "oczka" przez ostatnie 4 minuty 23 sekundy!
Najlepsi gracze: Spurs: Tim Duncan - 23 pkt., 9 zb. Warriors: Klay Thompson (nasz MVP) - 34 pkt., 14 zb.
Autor: iwan/k / Źródło: sport.tvn24.pl