Floryda w szoku. Obrońcy tytułu i murowany faworyt do mistrzostwa Miami Heat ulegli u siebie zadziornym "Bykom" z Chicago w pierwszym meczu półfinałów Wschodu. Nieobliczalny Nate Robinson przyćmił w tym meczu największą gwiazdę i MVP sezonu zasadniczego LeBrona Jamesa. W San Antonio szalona pogoń Spurs zakończyła maraton z Warriors dopiero w drugiej dogrywce.
Mają sposób na mistrza
86 Miami Heat (1 miejsce w konferencji) 93 Chicago Bulls (5)
Ponad tydzień odpoczynku, jakie miało teraz Miami Heat, nie wpłynął dobrze na formę strzelecką obrońców tytułu. Koszykarze z Florydy seryjnie pudłowali przez całe spotkanie, a czystych pozycji mieli od groma. W całym spotkaniu trafiali ze skutecznością poniżej 40 proc. z gry i 30 proc. za trzy.
Słabą dyspozycję strzelecką "Żaru" skrzętnie wykorzystali Chicago Bulls, których liderem, po raz kolejny w tych play-offach, był Nate Robinson. Niziutki rozgrywający urządził sobie małe show w końcówce, kiedy przechylił szalę na korzyść "Byków".
Ekipa z Chicago dzięki niemu rzuciła faworyzowanym Heat aż 35 punktów w ostatniej odsłonie meczu. W zespole z Miami niewiele było jasnych punktów. Tylko dwóch zawodników zdobyło więcej niż dziesięć "oczek": Dwyane Wade i LeBron James.
Ten ostatni widać nie natchnął swoich kolegów do lepszej gry, gdy tuż przed rozpoczęciem spotkania zaprezentował wszystkim zgromadzonym w hali swoją statuetkę dla najlepszego koszykarza NBA.
Dla Jamesa i Heat seria z Chicago będzie wyjątkowo trudna, bo wydaje się, że ekipa z "Wietrznego Miasta" ma sposób na faworytów. W sezonie regularnym wygrała dwa z czterech spotkań, w tym jedno było historyczne, gdy przerwali passę 27 zwycięstw z rzędu "Żaru", drugiej najdłuższej takiej serii w historii NBA. Najlepsi gracze: Heat: LeBron James - 24 pkt., 8 zb., 7 as. Bulls: Nate Robinson (nasz MVP) - 27 pkt., 9 as. Stan rywalizacji: Bulls prowadzą 1:0
Szalona pogoń
129 San Antonio Spurs (2) 127 Golden State Warriors (6)
Spurs przegrywali u siebie na cztery i pół minuty przed końcem regulaminowego czasu gry aż 88:104. Prowadzone przez Gregga Popovicha "Ostrogi" rzuciły się wtedy do odrabiania strat, a Warriors tylko przyglądali się, jak po profesorsku rozgrywa się ostatnie minuty spotkania.
Ekipa z Teksasu pozwoliła "Wojownikom" na zdobycie tylko dwóch punktów w końcówce, wyrównała stan meczu i doprowadziła do dogrywki. W niej walka już była bardziej zacięta i do wyłonienia zwycięzcy potrzebny okazał się jeszcze jeden dodatkowy czas gry.
Wtedy emocje sięgnęły zenitu. Gdy wydawało się, że "Ostrogi" mają już zwycięstwo w kieszeni, fenomenalny tego dnia Curry zmniejszył straty, a po jego kluczowym podaniu "Wojownicy" wyszli na 3,9 sekundy przed końcem meczu na jednopunktowe prowadzenie.
Ostatecznie sprawy w swoje ręce wziął jednak Argentyńczyk Manu Ginobili, który na 1,2 sekundy przed końcową syreną trafił kluczową "trójkę", zwieńczającą szaloną pogoń Spurs, i dał zwycięstwo gospodarzom. Najlepsi gracze: Spurs: Tony Parker - 28 pkt., 8 zb., 8 as. Warriors: Stephen Curry - 44 pkt., 7 zb., 11 as. Stan rywalizacji: Spurs prowadzą 1:0
Autor: kris / Źródło: tvn24.pl