Piątek, 21 maja Do redakcji TVN24 dodzwonił się z telefonu kolegi. Gdyby nie on, nie wiadomo jak mogłaby skończyć się ta historia. Ale i dzisiaj o happy endzie trudno mówić. Dwie koszule, kurtka, całkowicie zalany dom i dwie maszynki do golenia, które dostał w ośrodku pomocy - to wszystko, co powódź zostawiła Stanisławowi Rękasowi. Teraz próbuje to opisać. Ciągle na lekach uspokajających.
- Sokolniki, ulica Szkolna 18. Dziękuję - tym zdaniem w czwartek kończył rozmowę z prezenterką TVN24, która poprosiła o podanie adresu, pod którym się znajduje. Od dwóch dni, pan Stanisław siedział wtedy na strychu swojego domu. Domu całkowicie zalanego przez wodę. Kiedy nasiąkały ściany on nie miał co pić.
Czekał na pomoc. Na początku próbował jeszcze coś zrobić. - Starałem się rzeczy przenieść na strych. Żeby coś uratować. Byłem skąpany, zmoczony, było zimno. W nocy zaczął jeszcze padać deszcz - wspomina to, co działo się kilkadziesiąt godzin temu.
Jego twarz mówi wszystko - to nie są łatwe wspomnienia. Walka o dobytek nic nie dała. Stanisław Rękas stracił wszystko. - Przez dwie godziny woda urosła do sześciu metrów. Nie było szans żeby ktokolwiek mógł uciec z tego miejsca. Takiego kataklizmu nie pamiętają nawet najstarsi ludzie - podkreśla. Dwie koszule i kurtka - to wszystko co zabrał ze sobą, gdy przyszli po niego ratownicy.
"Człowiek cały czas myśli"
W ośrodku pomocy w Nowym Grębowie, do którego został przewieziony, dostał dwie maszynki do golenia i suche łóżko. Na nim próbuje wymyślić plan na najbliższe miesiące i lata. - Jak opadnie woda to tam jeszcze zajrzę, ale boję się tego co zobaczę. Dlatego nie wiem jeszcze na 100 procent, czy będę chciał to widzieć. Może gdzieś wyjadę - myśli głośno. To wszystko emocje, opadać będą pewnie dłużej niż woda w jego domu. Na razie pomagają je uspokoić lekarstwa, które zażywa. I pozwalają mu w końcu stwierdzić, że "to co mówi nie jest zgodne z takim normalnym myśleniem".
- Człowiek powinien odreagować, wyjść na spacer i w jakiś sposób się rozluźnić. No ale się nie da. Bo człowiek cały czas myśli - opowiada. Ale nie o odbudowie domu. - Nic się nie da uratować - stwierdza. Wie co mówi, bo jest budowlańcem.