- To był koszmar,amatorka i długie godziny cierpień - tak o mundialu w Brazylii mówi Kevin-Prince Boateng. Reprezentant Ghany oskarża władze federacji o totalny brak organizacji. Jeśli ktoś myślał, że konflikt skończy się wraz z wyrzuceniem piłkarza z reprezentacji, to był w dużym błędzie. Boateng zapowiada, że to dopiero początek.
- Koszmar zaczął się pierwszego dnia i trwał aż do ostatnich godzin w Brazylii - mówi Boateng. Zawodnik na co dzień występujący w Schalke uskarża się przede wszystkim na warunki jakie panowały w hotelu. - Hotel to było jedno wielki wysypisko śmieci. Musiałem zmienić pokój, bo ten który dostałem wyglądał jak basen, wszędzie była woda z kapiącego sufitu - skarży się piłkarz.
Boateng w takich warunkach zbyt długo nie wytrzymał. Fatalna jakość zakwaterowania plus brak obiecanych premii za awans na mistrzostwa świata przelały czarę goryczy. Ghanijski pomocnik w mocnych słowach powiedział co myśli o poziomie organizacji trenerowi kadry. Efekt? Boateng i Sulley Muntari, który starł się z jednym z piłkarskich działaczy, zostali usunięci z kadry.
"To była totalna amatorka"
Fatalne warunki w hotelu nie były jednak jedynym zarzutem jaki skierował Boateng pod adresem federacji. -To skandal, żeby na 12 godzinny lot, z Miami do Brazylii, kupowano nam bilety w klasie ekonomicznej. Może dla niektórych to śmieszne, ale jeśli wymaga się potem od nas najwyższej formy, to powinno zapewnić się nam najlepsze warunki - uważa piłkarz.
Reprezentanta Ghany mocno zdenerwował, także fakt, że prezydent federacji piłkarskiej, wraz z żoną i dwoma córkami, na mundial leciał w klasie... biznesowej. - Nigdy nie spodziewałem się, że na mistrzostwach świata czekać będą na mnie tak fatalne warunki. To była totalna amatorka - zakończył Boateng.
Autor: drop / Źródło: sport.tvn24.pl