- Pojechać na olimpiadę, to już jest coś, ale - jak Magda mówiła - nie jedzie tylko po to, żeby się przejechać, ona jedzie po medal. Tak po cichu liczyliśmy na brąz - mówiła, jeszcze przed wyścigiem, Elżbieta Fularczyk, matka naszej reprezentantki w wioślarstwie. Ostatecznie Magdalena Fularczyk i Julia Michalska zdobyły brązowy medal w wioślarskiej dwójce podwójnej.
Mama Magdaleny - jak mówiła - cały czas wierzyła, że "będzie medal', ale jak podkreślała - "będzie ciężko, bardzo ciężko". - Bo rywalki są silne. To są osoby dużej postury, dosyć ważą i dobrze pływają, no, a nasze dziewczyny to takie tam chuchra - tłumaczyła.
O swojej córce mówiła: "mocna, dobra, silna". - Stara się. Jeśli coś robi, robi to dobrze - oceniła. Dodała też, że zarówno nastrój przed decydującym wyścigiem, jak i nastwienie obu zawodniczek jest dobre.
Jak opowiadała, zawodniczki przed olimpiadą trenowały dwa razy dziennie. - To ciężka praca, ciężka harówa, ale lubią to, co robią i nie ma zmiłuj się - oceniła.
"Między Magdą a Julią nie ma przyjaźni"
Elżbieta Fularczyk przyznała, że pomiędzy jej córką a Julią Michalską "nie ma przyjaźni". - Na początku była przyjaźń, ale zbyt długie przebywanie ze sobą też się udziela - stwierdziła. Jak wyjaśniła, Julia jest gadatliwa, a w tej dyscyplinie sportu "często trzeba się wyciszyć". - Magda jest spokojna, ale jak nerw puści, to powie swoje. Ostatnie zdanie należy do niej - oceniła. Zapewniła jednak, że obie zawodniczki "dobrały się i bardzo się uzupełniają".
Przypomniała, że przygoda jej córki z wioślarstwem rozpoczęła się jeszcze w gimnazjum. - Jej nauczycielka WF trenowała wioślarstwo i zaprowadziła ją do klubu wioślarskiego "Wisła" w Grudziądzu. Codziennie chodziła na treningi, żadnego nie odpuszczała - opowiadała Elzbieta Fularczyk. Dodała też, że wcześniej Magdalena wędkowała oraz trenowała siatkówkę.
Autor: mon/fac / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24