Kolejny popis Usaina Bolta. Jamajczyk z lekkością załatwił sobie miejsce w finale biegu na 200 m. Awansował z najlepszym czasem, a swój bieg zakończył z uśmiechem na ustach. To było do pewnego Kanadyjczyka, który na mecie próbował sprawić psikusa i przegonić najszybszego człowieka na Ziemi.
Bolt do Rio przyleciał po trzy złote medale. Jeden już ma - na 100 m. Czas na kolejny. Finał biegu na dwukrotnie dłuższym dystansie w nocy z czwartku na piątek polskiego czasu. Później pobiegnie jeszcze w sztafecie.
"Przecież to mój półfinał"
Do finału na 200 m gepard w skórze człowieka dostał się z łatwością i z najlepszym czasem dnia - 19,78 s. Na ostatnich metrach Usain nawet zwolnił i niewiele brakowało, żeby zapłacił za to półfinałową porażką, bo z okazji postanowił skorzystać Andre de Grasse. Sprinter z Kanady przyspieszył, już był niemal zrównał się z idolem, ale wtedy faworyt włączył wyższy bieg i o ułamek sekundy wygrał. De Grasse był wolniejszy od niego o 0,02 s - 19,80 to nowy rekord jego kraju. Już za linią mety Bolt z uśmiechem na twarzy pogroził palcem gagatkowi, jakby chciał powiedzieć: "Nie ze mną te numery, Andre". Później wymienili parę słów, a już w rozmowie z dziennikarzami Jamajczyk zrelacjonował, czego dotyczyła dyskusja. - Powiedziałem mu: co robisz? Przecież to mój półfinał - mówił Bolt.
Zaatakuje rekord
Tradycyjnie pytano go również o szansę na pobicie jego rekordu świata na 200 m. Od siedmiu lat wynosi niewyobrażalne 19,19 s, ale genialny sprinter przyznał, że można ten czas jeszcze bardziej wyśrubować. - Czuję, że mogę spróbować to zrobić. Naprawdę - stwierdził. W finale zabraknie Justina Gatlina. Amerykanin, srebrny medalista z biegu na 100 m, w swojej serii był dopiero trzeci.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl